Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawa psa, który znajdował się pod opieką państwa Vogt, trafiła do prokuratury

Sandra Perlińska
interwencja w Pleszewie
interwencja w Pleszewie Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt Help Animals/Wolontariusze w azylu dla zwierząt w Pleszewie
Pleszew Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy dla Zwięrząt Help Animals interweniowało w Pleszewie

Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt HELP ANIMALS - Straż Zwierząt interweniowało w Pleszewie. Odebrali psa państwu Vogt za zaniedbywanie i trzymanie go w złych warunkach. - Nie zaprzeczamy, że miał brudno, ale był najedzony, zaszczepiony i nie biliśmy go - podkreślają w rozmowie z „Gazetą Pleszewską“ Michał i Marcela Vogt.

Ewa Woźniak z kaliskiego Help Animals wyjaśnia, że otrzymali anonimowe zgłoszenie o karmieniu psa spleśniałym pieczywem i ogólnym zaniedbywaniu zwierzęcia. Na miejscu zobaczyli psa w kojcu, który nie miał wody, jedzenia i miejsca, bo kojec zarzucony był wiadrami, odchodami i resztkami jedzenia. Nie zastali właścicieli, weszli więc do piekarni i poprosili o wezwanie ich. Ewa Woźniak zaznacza, że otrzymali informację, że właścicielka przyjedzie za 30 min. - Zaniepokoiło nas to, więc poszliśmy zobaczyć, co się dzieje, wezwali też policję. Na zapleczu, gdzie stał kojec, zauważyli, że ktoś sprząta w kojcu, a psa nie ma. Przyjechała też właścicielka, a później i właściciel. Strażniczka z Help Animals dodaje, ze pies został wypuszczony na ulicę, gdzie stanowił zagrożenie dla siebie, ruchu drogowego oraz ludzi. - Zachowywał się jak dziki - wspomina. Wyjaśnia, że takie zachowanie czworonoga oznacza, że pies nie był wypuszczany z kojca.- Właściciele wciąż się wypierali, że to nie ich pies, że oni go tylko karmią - tłumaczy strażniczka. Psa zabrano. Ewa Woźniak dodaje, że jeden z byłych pracowników doniósł do Kaliskiego Stowarzyszenia Pomocy dla Zwierząt, że to nie pierwszy tak traktowany pies na tej posesji. Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.

"Gazeta Pleszewska" poprosiła państwa Vogt o komentarz.
Państwo Vogt tłumaczą, że pies może i miał brudno w kojcu, ale nie był zaniedbany, a już na pewno nie dostawał spleśniałego pieczywa. - Nikt nie sprzątał psu codziennie, ale też nikt go nie bił, nie znęcał się...- mówią.

- To nie był nasz pies - mówią zgodnie. Marcela i Michał Vogt wyjaśniają, że przygarnęli czworonoga 2 lata temu po śmierci jego właścicielki, a ich sąsiadki, a oni są tylko jego opiekunami. Tłumaczą, że to była starsza kobieta, która traktowała psa jak dziecko. Był rozpieszczony, skakał na ludzi, tak się cieszył. Ale miał być też nieprzewidywalny, duży, ludzie się go bali i nikt nie chciał adoptować - mówią, że choć pytali wśród pracowników i znajomych, przez 2 lata nie znalazł się nikt chętny, by go zabrać. Dlatego trzymali go dalej. - Robiliśmy mu szczepienia, odrobaczenia i tak, karmiliśmy go drożdżówkami, ale nie spleśniałymi - mówią. Pies karmiony był regularnie. - Wygłodzony to on nie był - dodał Michał Vogt. Wyjaśniają, że brudno miał, bo przewracał wiadra z jedzeniem, rozlewał je. A co robiły wiadra w kojcu? Ludzie bali się wchodzić do kojca i zabierać poprzednie, więc tylko wkładali nowe, a pies starymi się bawił. - Pies nie miał tu najgorzej, ale mamy nadzieję, ze znajdzie lepszy dom - podkreślał Michał Vogt.

Dodaje, że jakiś czas temu pies im uciekł i trafił do azylu dla zwierząt w Pleszewie. Bez żadnych zastrzeżeń ze strony Przedsiębiorstwa Komunalnego w Pleszewie, czy wolontariuszy z azylu, wrócił do właścicieli. Odwieźli go pracownicy pleszewskiego PK. - Gdyby miał niegodne warunki, to by go nie zostawili nam raczej - mówi Marcela Vogt.

Opiekunowie psa relacjonują, że obrońcy zwierząt z Help Animals wpadli do ich sklepu, przepychając klientów piekarni, nie przedstawiając się. Ekspedientki nie wiedziały, co się dzieje, były przerażone. - Przyjechałam z córkami, a oni na mnie krzyczeli, że mnie zamkną - mówi Marcela Vogt. Dlaczego posprzątali kojec? - Inaczej nie weszliby po tego psa przecież - mówi Michał Vogt. Tłumaczą też, że pies biegał po podwórku, bo po prostu uciekł z kojca. Państwo Vogt podkreślają, że wystarczyło przyjść i go zabrać, gdzieś, gdzie będzie miał lepiej. - To zamieszanie i hałas były niepotrzebne - mówią.

Po tym jak pod postem z zatrzymania na fanpage’u Help Animals, na którym znajduje się też auto właścicieli piekarni (- na zdjęciu jest tylko auto, bez psa - jak zaznaczają państwo Vogt), internauta napisał, że opiekunka psa powinna spłonąć w tym samochodzie. - Boje się, w ludziach jest tyle nienawiści -mówi kobieta.

Prawnik państwa Vogt radził, by nie zabierali głosu w tej sprawie. - Nie czujemy się winni - mówi Marcela Vogt. Dodaje, że od osądu jest sąd, a nie ludzie na Facebooku.

Pies otrzymał imię Cezary. Tymczasowo przebywa w azylu dla zwierząt w Pleszewie. Ma 5 lat i czeka na nowego właściciela. Więcej informacji o adopcji psa udzielają wolontariusze dostępni pod nr tel. 535795575, 506019162, 509893884, 697125009, 605411828.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto