Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pleszewscy rzemieślnicy: Aleksander Bogacz - mistrz krawiecki

Piotr Fehler
Pleszewskie rzemiosło Aleksander Bogacz z żoną na otwarciu Muzeum Tradycji Pleszewskiego rzemiosła w Pleszewie
Pleszewskie rzemiosło Aleksander Bogacz z żoną na otwarciu Muzeum Tradycji Pleszewskiego rzemiosła w Pleszewie Piotr Fehler
Aleksander Bogacz poświęcił krawiectwu ponad 50 lat. Wykształcił blisko 30 uczniów, a w szytych przez niego płaszczach i garniturach, chodziło pół Pleszewa

Pleszewskie rzemiosło Aleksander Bogacz
Mężczyzna z miarą krawiecką zawieszoną na szyi, pochylony nad wielkim stołem. W warsztacie słychać chrzęst nożyczek krojących materiał albo rozmowę biorących miarę. Ten obraz niewiele się zmieniał: tylko nożyczki były coraz lepsze, a maszyny nowocześniejsze...

Początki do łatwych nie należały

Aleksander Bogacz swoją przygodę z krawiectwem rozpoczął jako nastolatek. - Na gospodarstwie było nas pięcioro rodzeństwa i rodzice, więc trzeba było czegoś poszukać i padło na krawiectwo - mówi rzemieślnik.
Pierwsze kroki w zawodzie stawiał u Stanisława Rybki z Dobrzycy. Codziennie rano, przez cztery lata, wsiadał na rower i dojeżdżał do warsztatu oddalonego o pięć kilometrów od swojej rodzinnej miejscowości. Jak wspomina, raz uciekło mu przednie koło na studzience tuż za mostkiem przy stacji benzynowej i z hukiem spadł na bruk. Wybił sobie przedni ząb i obdarł całą twarz. Rower zaniósł do mechanika i wrócił do pracy, gdzie żadnej taryfy ulgowej nie było. - Od razu usadzili mnie przy stanowisku i trzeba było zabrać się do pracy - mówi z uśmiechem.
Gdy miał zdawać egzaminy krawieckie, otrzymał list z powołaniem do wojska. Swoje plany musiał więc odłożyć na później. Po odbyciu służby wojskowej przez blisko dziesięć lat szkolił się u Kazimierza Michalaka w Pleszewie, gdzie powrócił do planów zdania egzaminów w Izbie Rzemieślniczej. Dziś może pochwalić się tytułem czeladnika zarówno w krawiectwie męskim jak i damskim oraz tytułem mistrza krawiectwa męskiego. Egzaminy do najłatwiejszych nie należały. Aby je zdać,trzeba było przygotować z pomocą mistrza po jednej sztuce odzieży. - W Jarocinie w zakładzie pana Gilewskiego przygotowywałem ubranie na czeladnika męskiego, a w Ostrowie u pana Elmera wykonałem damski płaszcz - podkreśla Aleksander Bogacz. Później przyszedł czas na egzamin mistrzowski, który zaliczył w 1967 roku w Poznaniu.

Pierwszy własny warsztat

Po zdaniu wszystkich egzaminów i zaliczeniu kursów, pan Aleksander otworzył swój pierwszy zakład krawiecki przy Placu Powstańców 12. Po dziesięciu latach przeniósł się do własnego domu, gdzie na parterze stworzył miejsce pracy. - Na własny rachunek w zawodzie przepracowałem ponad 35 lat - mówi pleszewianin. Swoje pomysły na kroje czerpał między innymi z czasopisma “Modne krawiectwo”, którego jeden egzemplarz przechowuje do dziś na pamiątkę. Nie jest to jedyna pamiątka, którą trzyma w domu. Wśród wielu teczek są również kartki z własnoręcznie narysowanymi projektami z kursu kroju. – Tego rysunku uczyliśmy się w Ostrowie, gdzie specjalnie na zajęcia przyjeżdżał do nas pan Sosnowski – zdradza krawiec. Jak tłumaczy, krawiectwo było dla niego pasją, ale traktował je jako zawód. - Kiedy byłem młody, to chciało się robić, ale z wiekiem tego zapału było coraz mniej – mówi z uśmiechem pan Bogacz, choć jak dodaje, na emeryturze w swoim warsztacie przepracował jeszcze kilka lat.
Praca w zakładzie krawieckim do łatwych nie należała. Rozpoczynała się o godzinie 8:00 i trwała do 16 z przerwą na obiad. - Jako mistrz, przygotowywałem pracę na następny dzień. Nieraz trwało to kilka godzin dłużej - dodaje. Największy ruch w zakładzie panował w okresie komunijnym. Wówczas Aleksander Bogacz spędzał w pracy nawet całe noce. - Dzieciaki musiały mieć swoje stroje tydzień naprzód, ale przecież zostawały jeszcze kostiumy dla kobiet i garnitury dla mężczyzn - mówi krawiec. A zapotrzebowanie na krawców w Pleszewie było ogromne. - Jak dziś czekamy w kolejce u specjalisty, tak wówczas czekało się u krawca – dodaje. Trwało to nawet miesiąc, minimum stanowiły jednak dwa tygodnie.

Od ucznia do nauczyciela

O tym jak bardzo cenionym był krawcem, świadczyć może liczba uczniów, których szkolił w swoim fachu. Łącznie na praktykach pracowało ich czterech. Trzech uczniów przyznawanych było z góry przez Cech Rzemiosł Różnych, a czwarty został mu przyznany przez Naczelnika Mieczysława Kołtuniewskiego. Zdarzało się też tak, że przyjmowało się dwóch uczniów, a czasem tylko jednego. - Po prostu więcej nie można było – zdradza szczegóły pleszewianin i dodaje, że był bardzo wymagającym nauczycielem. - Być byle jakim krawcem, to lepiej nie być nim wcale – powtarza do dziś. Nauka u mistrza krawiectwa trwała łącznie trzy lata. W ciągu 35 lat pracy wykształcił blisko 30 uczniów. Przekazywał im nie tylko krawiecki fach, ale również uczył życia. – Przez te lata człowiek zżył się z nimi. To była taka nasza mała rodzina – mówi. Nadal nie brakuje uczennic, które w dniu imienin pana Aleksandra przychodzą do niego z życzeniami. Wśród rzeszy kobiet znalazło się dwóch uczniów: Krzysztof Maciejewski, który założył warsztat w Pleszewie oraz Włodzimierz Sopniewski, który do dziś szyje w Gołuchowie. - Chłopacy mieli już inne zawody, a dziewczyna co miała robić? Wybierały więc krawiectwo - tłumaczy.

Zmiany, idą zmiany

Kiedy pan Aleksander się uczył, w warsztatach krawieckich stawiało się na przeróbki. Marynarki były prute i wywijane na drugą stronę. Podobnie sprawa wyglądała z damskimi czy męskimi płaszczami. - Materiałów było jak na lekarstwo - mówi. Sztukę, którą krawcy musieli wówczas opanować do perfekcji, nazywano nicowaniem. Wtedy też utarł się żart, że krawiec przerobi ubranie nawet na trzecią stronę, ale kieszonka zamiast po lewej stronie znajdzie się na plecach. – Dopiero kiedy w Toruniu powstała fabryka materiałów Elana, skończyły się czasy przeróbek, a z produkowanych materiałów zaczęto wykrawać i szyć ubrania - tłumaczy. Na przestrzeni lat zmieniało się nie tylko krawiectwo, ale również sprzęt, którym posługiwali się krawcy. Nie brakowało maszyn na kołowrotek, na których pierwsze szlify zdobywali uczniowie. W warsztacie przy Kossaka stanęła również zakupiona w GS-ach maszyna przemysłowa “Łucznik” z elektrycznym silniczkiem, ale niewprawieni w krawieckim fachu przyszli czeladnicy, trzymali się od niej z daleka. – Po prostu nie nadążali z jej obsługą – dodaje pleszewianin.

Trudniejszy klient?

- Chyba kobiety… - mówi z lekkim uśmiechem Aleksander Bogacz. One lubiły przychodzić do krawca. Musiały koniecznie nanieść poprawkę, ale nie miało to dla nich znaczenia, że wszystko było dobrze. Jak wspomina pleszewski krawiec, zdarzały się klientki, które przynosiły ubranie do poprawki kilkakrotnie. - Czasem wystarczyło nic z nimi nie robić i powiesić na wieszaku. Wówczas potrafiły je docenić i powiedzieć, że są idealne - dodaje. Pleszewianin podkreśla również starą krawiecką prawdę, że każdy mężczyzna powinien mieć chociaż jeden garnitur szyty na miarę. - Każdy ma inne proporcje i wymiary - tłumaczy. Najwięcej przez swoje lata pracy uszył jednak płaszczy i to zarówno męskich jak i damskich. W ciągu tygodnia w zakładzie udawało się przygotować nawet cztery sztuki. - Moda na nie zmieniała się wyjątkowo często: dłuższe, krótsze, kimono czy reglany - wylicza krawiec. Później zapanowała również moda na kożuchy w stylu zakopiańskim. - Kupowałem więc surowe skóry i woziłem je do Słupcy, gdzie była garbarnia i dopiero z tych przygotowanych skór szyło się kożuchy - wspomina. Raz jeden z takich kożuchów teściowa pana Aleksandra zawiozła do znajdującego się w Kaliszu komisu, gdzie został sprzedany w mgnieniu oka. Dziś te czasy Aleksander Bogacz wspomina z rozrzewnieniem, bo jak podkreśla, dziś prawdziwego krawiectwa już nie ma. - Kiedy kończyłem swoją pracę i przechodziłem na emerytur, ludzie przychodzili do mnie i narzekali, że co oni teraz zrobią, gdzie oni pójdą, przecież gotowego ubrania sobie nie kupią, bo nie będą na nich dobrze leżeć – mówi. Byłeś świadkiem interesującego wydarzenia? Napisz do nas: [email protected]

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 16 lat
Wideo

Szutroza - Szlakiem Wielkopolskich Łowisk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto