Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piła - "Studnia nieszczęścia" zalana cementem. Będą dalej wiercić

Ewa Auer
Zdaniem specjalistów z Hydro-Nafty, którzy zatamowali wyciek wody w Kalinie, groziła nam powtórka sprzed 117 lat, kiedy woda trysnęła w centrum Piły. Ale nie ma się czego bać.

Piotr Drzyzgiewicz, prezes pilskiej Hydro-Nafty, firmy, która na kilka dni przed świętami zalała płuczką cementową 150 metrowy odwiert w Pile - Kalinie, tuż przy siedzibie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych nie ma wątpliwości, że gdyby nie współczesna technologia, to mielibyśmy powtórkę sprzed 120 lat.

Wtedy przy pl. Zwycięstwa w centrum Piły też trysnęła woda, nazwana później tzw. studnią nieszczęścia. Wówczas woda leciała kilka miesięcy. Ale Niemcy, choć zalali ja później betonem, nie znali współczesnej technologii, nie mieli takiego sprzętu, którym najpierw ujarzmiono tryskającą pod dużym ciśnieniem wodę, a potem zalano ją cementem.

- Najpierw zatłoczyliśmy ciężką płuczkę z barytem, dzięki któremu wzrósł ciężar właściwy płuczki, by zrównoważyć ciśnienie wypływającej wody, potem wpuściliśmy do środka odwiertu tzw. paker, który uszczelnił ściany otworu. Pozwoliło to na kontrolowane odprowadzenie wody, a potem na zalanie odwiertu cementem - wyjaśnia Michał Idzikowski, kierownik działu wierceń w Hydro-Nafcie.

Przypomnijmy, że odwiert wykonywała na zlecenie Dyrekcji Lasów Państwowych firma DemaxDrill z Poznania. W planach ma 11 takich odwiertów. Woda trysnęła przy pierwszym, prace więc chwilowo wstrzymano. Ich cel jest jednak ważny. Lasy chcą zainstalować pompę ciepła do ogrzewania swoje siedziby. Aby pompa mogła pracować, trzeba zrobić odwierty w ziemi, by dojść do ciepła, które tam się znajduje.

- To rozpowszechniona już metoda na zachodzie Europy do ogrzewania budynków, w Polsce też już wielokrotnie stosowana. Pozyskiwana energia jest tania i ekologiczna. O tej metodzie mówi się, że jest na wpół źródłem odnawialnym - tłumaczy Piotr Drzyzgiewicz.

Metoda jest prosta. Na głębokości 100 metrów mamy w ziemi temperaturę od 8 - do 13 stopni Celsjusza. Na głębokości 200 metrów dwa razy większą. Dzięki sprężeniu powietrza za pomocą zasilanych prądem kompresorów, następuje jego przepływ i wzrost temperatury nawet 80 stopni C. Jedyny koszt, to pokrycie rachunków za prąd. Unia dopłaca nawet do takich projektów. W pierwszej jednak kolejności szkołom, szpitalom, słowem placówkom użyteczności publicznej.

- My robimy to ze środków własnych - mówi Antoni Łosoś, naczelnik działu organizacji kadr i administracji. - Zakładamy, że za 12 lat inwestycja nam się zwróci. A rachunki za ciepło będą wynosić jedną czwartą tego, co teraz płacimy.

Pod warunkiem, że operacja się uda. Jak zapewnia Antoni Łosoś, na początku nowego roku firma DemaxDrill zamierza kontynuować prace.
- Na pewno będziemy wykonywać odwierty w innym miejscu bardziej oddalonym od naszej siedziby. Następuje teraz korekta planów geologicznych.

Jakim jednak wykonywanie kolejnych odwiertów opatrzone jest ryzykiem? Piotr Drzyzgiewcz uśmiecha się trochę tajemniczo...
- To co zdarzyło się w Kalinie było wypadkiem przy pracy, choć na pewno poważnym, bo podroży koszty inwestycji. W Pile było jednak wiele wycieków, których mieszkańcy nawet nie zauważyli, a z których lała się woda. Od 2005 roku zlikwidowaliśmy w mieście 40 takich ujęć, które były przykryte betonowymi kręgami. A z kolei w Parku Miejskim zrobiliśmy ujęcie, z którego leje się woda do stawu, bo usychał i wymierały w nim ryby.

Michał Idzikowski wyjaśnia z kolei, skąd mamy tyle wód.
- Piła leży w zlewni Gwdy i Noteci, około 60 metrów nad poziomem morza. Spływają do nas wody z Pomorza, z okolic Czaplinka i Złocieńca, które leżą znacznie wyżej, jakieś 140-150 metrów. Część wód opadowych spływa w głąb ziemi i dochodzi do nas, ale trwa to... przynajmniej 40 lat. Na ich brak na pewno nie możemy jednak narzekać, co nie oznacza, że nie można wiercić - mówi.

Co zrobić jednak, by zminimalizować ryzyko kolejnych odwiertów w Kalinie.
- Firma DemaxDrill realizuje projekt od początku do końca i na pewno wie, co robi. Odwierty jednak nie powinny być bliżej niż co 15 metrów. A od tego feralnego kolejny, moim zdaniem, nie bliżej niż 30 metrów - odpowiada prezes Hydro-Nafty.

Antoni Łosoś z RDLP wierzy, że tym razem niespodzianek nie będzie i w trakcie miesiąca firma wykona wszystkie zaplanowane odwierty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piła - "Studnia nieszczęścia" zalana cementem. Będą dalej wiercić - Wielkopolskie Nasze Miasto

Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto