Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ludzie 25 - lecia Jacek Szyszka stworzył scenę otwartą dla wszystkich

Zuzanna Musielak
Pleszew - Ludzie 25 lecia: Jacek Szyszka był nie tylko właścicielem pubu Hades i organizatorem imprez, ale też przyjacielem młodych muzyków. Dawał im szansę do zagrania swoich pierwszych koncertów na żywo

Jacek Szyszka zajął w plebiscycie ,,25 osobistości na 25 lat wolności” drugie miejsce. Jego kandydatura okazała się bezkonkurencyjna wśród ludzi młodych, oddających swoje głosy przede wszystkim za pośrednictwem portalu społecznościowego Facebook. Nic w tym dziwnego, bo właśnie młodzi ludzie Jackowi mogą być wdzięczni. Stworzył dla nich miejsce, gdzie mogą być naprawdę wolni, gdzie bez ograniczeń mogą realizować swoje pasje i wyrażać, nawet kontrowersyjne, poglądy.

Przez ponad 10 lat ,,Johny” – bo tak mówili o nim wszyscy – prowadził przy ulicy Marszewskiej klub Hades. Dzięki niemu pub, jakich na mapie Polski jest wiele, zamienił się w miejsce kultowe. ,,Johny” miał bowiem marzenie – stworzyć scenę otwartą dla wszystkich, którzy chcą na niej zagrać. I udało mu się ten plan zrealizować.
Hadesowa scena nie ograniczała nikogo. Tu od zawsze panowała wolność myśli, przekonań i poglądów. Tu obowiązywały zasady, których nasz kraj dopiero się uczył. Już w połowie lat 90. ubiegłego wieku, podczas gdy polska demokracja wciąż jeszcze raczkowała, Hades był już miejscem prawdziwie wolnym.

Swoje muzyczne debiuty zaliczyło tutaj wiele ple-szewskich zespołów, często gościli wykonawcy z różnych zakątków Polski. Pojawiali się nawet popularni artyści, jak choćby Gienek Loska czy Bajzel. Niestety, na początku roku ,,Johny” przegrał walkę z okrutną chorobą. Opłakiwali go nie tylko bliscy, ale także setki przyjaciół, którzy towarzyszyli mu w jego ostatniej drodze. Także pogrzeb Jacka był inny niż wszystkie – na cmentarzu rozbrzmiewała muzyka, którą sam lubił. Jego pożegnanie udowodniło, że swojemu sposobowi na życie pozostał wierny do końca.

Według Jacka wolność to przede wszystkim totalna niezależność, indywidualność, nietuzinkowość, swobodne wyrażanie swoich myśli

– mówi Katarzyna Brajer - Szyszka, żona Jacka. Jak przyznaje, nigdy nie ulegał modzie, a mimo to zawsze był ,,na fali”. – Pamiętam jego słowa, że sztuką jest nie ulec tłumowi, ale sprawić, żeby tłum poszedł za tobą – dodaje. Rzeczywiście, za Jackiem poszły tłumy młodzieży. Dla wielu z nich stał się kolegą i powiernikiem. Czasem przychodzili do niego po radę, bo mimo życiowego doświadczenia, nie narzucał im swojego zdania, nie oceniał ich postępowania, ale chętnie pomagał.

Jego wolność to prawdomówność bez względu na konsekwencje. Nie lubił ograniczania przez konwenanse i choć życie wymusza stosowanie się do pewnych zasad, starał się na tyle, ile to możliwe, pozostać w zgodzie z samym sobą

– tłumaczy Katarzyna Brajer-Szyszka. Jak mówi, Jacek kochał muzykę, w środku pozostał chłopakiem w kapturze i glanach, który chciał stworzyć dla młodzieży azyl – alternatywną scenę, gdzie mógł przyjść każdy i zagrać lub posłuchać muzyki w bezpiecznych warunkach.

Jego otwartość i chęć współpracy z młodzieżą wspominają młodzi muzycy pleszewskiego zespołu Twitch. –Johny był zawsze otwarty na wszelakie propozycje związane z organizowaniem imprez w mocnym, rockowym klimacie. Potrafił sam ogarnąć cały rozgardiasz. Bez niego klimat Hadesu niewątpliwie się zmienił i to miejsce nie będzie takie samo, ale z siedząc przy tamtej ladzie, łykając łyk piwa z hadesowej lodówki, wracają wspomnienia będące dowodem tego, że to Johny był numerem jeden wśród ludzi gotowych na organizowanie rockowych gigów – napisali rockmani.

W podobnym tonie wypowiada się pleszewska raperka Natalia ,,Wrona” Wrońska, która na scenie Hadesu gościła nie raz. –Jak wspominam Jacka? Jako otwartego, pomocnego człowieka, dzięki któremu udało się rozkręcić serię naprawdę fajnych, rapowych imprez. Cykl Rap Night zaczęliśmy skromnie, od małego koncertu, na którym rapowałam jako jedyna. Kolejne imprezy, dzięki zaangażowaniu moich przyjaciół, ale przede wszystkim właścicieli Hadesu, stawały się coraz popularniejszymi wydarzeniami. Mieliśmy tu i lokalnych raperów i muzycznych gości z innych miast (np. Kalisza czy Poznania), pełnych energii tancerzy, a przede wszystkim pozytywną publiczność, która z wydarzenia na wydarzenie była coraz liczniejsza – mówi dziewczyna.

– Za każdym razem wsparcie Jacka było ogromne – przygotowanie sali, przywiezienie sprzętu z Domu Kultury, kontakt z drukarnią, finansowanie kosztów podróży artystów z innych miast – praktycznie wszystko brał na siebie – dodaje. Natalia jest zdania, że za działalność na rzecz niezależnej muzyki należy mu się ogromny szacunek, bo gdyby nie Jacek, wielu artystów reprezentujących różne gatunki muzyczne, nie miało by szansy pokazać się pleszewskiej publiczności.

Swoje ideały Jacek Szyszka starał się wpoić dzieciom. Dorosłej już Kai i uczniowi szkoły podstawowej – Brunowi. Jak przyznaje Kaja Szyszka, udało się to nawet z nawiązką. –

Wolność, którą mi zaszczepił tata, to wyrażanie swoich poglądów głośno i wyraźnie – podkreśla, dodając, że w domu zawsze miała prawo do swojej własnej opinii na każdy temat. – Wolność w naszym domu kojarzy mi się także ze swobodą wyborów – tłumaczy Kaja. Dzięki temu, sama mogła podjąć decyzję o opuszczeniu rodzinnego gniazda zaraz po zakończeniu szkoły, żeby móc poznawać świat

.

O pamięć o Jacku dbają także przyjaciele. 10 maja, we współpracy z Urzędem Miasta i Gminy Pleszew i Domem Kultury, zorganizowali pierwszą edycję festiwalu jego imienia. Są pewni, że nie ostatnią.

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto