Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WYDARZENIE - Wesołe miasteczko w oblężonym mieście

Marcin Kostaszuk
Bob Geldof zagrał w Lubinie dla garstki słuchaczy - Zdjęcia MARCIN KOSTASZUK
Bob Geldof zagrał w Lubinie dla garstki słuchaczy - Zdjęcia MARCIN KOSTASZUK
„Dyskoteka-kurwoteka, syf, syf. Pozabijać ich! – wrzeszczał ze sceny wokalista Spięty. Gdy muzyka ucichła, z położonego 100 metrów od sceny wesołego miasteczka dobiegła... dyskotekowa młócka.

„Dyskoteka-kurwoteka, syf, syf. Pozabijać ich! – wrzeszczał ze sceny wokalista Spięty. Gdy muzyka ucichła, z położonego 100 metrów od sceny wesołego miasteczka dobiegła... dyskotekowa młócka.

25 lat temu ZOMO krwawo spacyfikowało demonstrację robotników. Rocznicę wydarzeń upamiętniły niemal wszystkie media, pojawił się też prezydent Lech Kaczyński. O kulturalną otoczkę zadbało lubińskie centrum kultury, organizując czterodniowy festiwal muzyczny z kulminacją w niedzielny wieczór. Lista zaproszonych robiła wrażenie. Znaleźli się na niej między innymi Misty In Roots – legendarny jamajski zespół reggae, i Bob Geldof, irlandzki folkowiec i organizator koncertów Live Aid i Live 8. Najważniejsza miała być jednak premiera muzycznego spektaklu „Zakazane piosenki” przygotowanego przez poznańsko-pilską formację Strachy Na Lachy.

Martyrologia i karuzela

Dość dziwny był rozdźwięk między hasłem imprezy „Muzyka z oblężonego miasta”, a strzałkami z napisem „Festyn”, które kierowały widzów na lubińskie lotnisko. Istota imprezy okazała się bliższa temu drugiemu określeniu – około 100 metrów od sceny rozłożyło się wesołe miasteczko z rzędem kolorowych karuzel, a dominujący pod względem obszaru był teren uciech... gastronomicznych.
Trzeba jednak przyznać, że organizatorzy z miasta miedzi nie poskąpili grosza także na sztukę. Tylko siwe brody weteranów z Misty In Roots przypominały, że brytyjscy rastamani zaczynali karierę już na początku lat 70. – pozytywna energia płynąca za ich sprawą ze sceny ogarniała jednak jedynie kilkaset osób, która po prostu niknęła na wielkim terenie lotniska. Jeszcze słabsza była frekwencja podczas występu Boba Geldofa, choć i jemu udało się przekonać do siebie widzów kombinacją rocka i irlandzkiego folkloru w stylu The Pogues.

Legoludzie na ekranach

Wydarzeniem wieczoru, jeśli chodzi o ilość oglądających je widzów, był jednak występ rodzimych artystów. Krzysztof „Grabaż” Grabowski postanowił uchronić od zapomnienia kultowe utwory lat 80., których jednak próżno dziś szukać w ofercie stacji radiowych ze złotymi przebojami. Wers o „Dyskotece-kurwotece” z tekstu „Łazienka” punkowej grupy WC to dobry przykład – w tamtym czasie utwór WC był zbyt wulgarny, Holy Toy grało zbyt nowocześnie, Variete zbyt ponuro, a większość innych kapel nie przebiło się do radia za zbyt odważne komentarze ówczesnej rzeczywistości. Świetnym pomysłem była oprawa wizualna – na ekranach obok sceny wyświetlane były animowane filmiki, w których główne role odgrywały postacie z klocków Lego. Legoludzie stali w kolejce po papier toaletowy, przemawiali legoprzywódcy z czerwonymi głowami, a scenki z legomilicjantami i legozomowcami kończyły się zwykle scenami przemocy. Jak na ironię podczas któregoś z tych fragmentów uzbrojeni ochroniarze uznali, że fotografowanie sceny przez reportera „Głosu” warte jest paru epitetów i wyprowadzenia „winowajcy”.

Kiedyś nie uciekali

„Zakazane piosenki” śpiewali zaproszeni przez „Grabaża” goście: maestrią i wyczuciem klimatu nagrań Siekiery i Variete wykazała się na pewno Renata Przemyk, „Nocne ulice” grupy Bikini świetnie w swoim pogodnym stylu zaśpiewał Muniek Staszczyk, podobnie jak Piotr Gutkowski (Indios Bravos) w przypadku „Dlaczego ja” Korpusu X. Nieporozumieniem był tylko udział Tomasza Kłaptocza z grupy Akurat.
Całość była dość ponura i utrwalała obraz opresyjnych i pozbawionych nadziei lat 80., co zaakcentował sam autor spektaklu, śpiewając pieśń Kaczmarskiego i Gintrowskiego „A my nie chcemy”, o pensjonariuszach płonącego „domu dla psychicznie i nerwowo chorych”, z którego jednak uciekać nie zamierzają.
Obserwując zetknięcie muzycznego sacrum z festynowym profanum, trudno było nie zauważyć, że Polska jeszcze długo będzie domem dla nerwowo chorych, a przynajmniej ciągle zadziwionych rzeczywistością niczym z krzywego zwierciadła. Różnica jest tylko taka, że z tamtego domu z lat 80. uciec było znacznie trudniej. •

Głos Wielkopolskidostępny także w wersji elektronicznej - [

ZAMÓW TERAZ SMS-em!

](http://www.prasa24.pl)

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto