MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

TYGODNIK PILSKI - Senator krzyczał, straszył, więził...

Barbara Sadłowska
Henryk Stokłosa stwierdził przed sądem, że zeznania  pracowników i sąsiadów są nieprawdziwe
Henryk Stokłosa stwierdził przed sądem, że zeznania pracowników i sąsiadów są nieprawdziwe Waldemar Wylegalski
Jak mnie ktoś zamyka, to powinna to być policja, bo prawo jest równe dla wszystkich – oświadczył poznańskiemu sądowi w miniony wtorek Stefan K., rolnik, którego były pilski senator podejrzewał o kupowanie paszy kradzionej z jego zakładów.

We wrześniu 1998 roku Henryk Stokłosa urządził nocne polowanie na złodziei i paserów. Podejrzewani pracownicy przyjeżdżali do firmy niby to na zastępstwo, ale w biurze czekał na nich senator, który krzykiem, groźbami, a nawet biciem miłą zmusić ich do pisania oświadczeń, w których przyznawali się do kradzieży i zobowiązywali do naprawienia szkody. Musieli też ujawnić wspólników złodziejskiego procederu – rolników, którzy mieli kupować skradzione pasze, prosięta i kurczaki.

– Startował do mnie z pięściami, to napisałem, co mi kazał, bo bałem się, że mnie pobije – zeznał były pracownik Farmutilu.
Po podpisaniu oświadczenia ochroniarze zamknęli go, wraz z innymi w garażu pozbawionym okien, miejsc do siedzenia i toalety. Następnego dnia po nocnej akcji Janusz S., rolnik, gospodarujący na 35-hektarowym gospodarstwie - po sąsiedzku z zakładem w Śmiłowie - zastał senatora w swoim obejściu. Henryk Stokłosa zaglądał do stodoły, obory i chlewni, szukając swojej paszy i inwentarza. Niczego nie znalazł, ale przekonał rolnika, by pojechał za nim do biura swoim samochodem i zobaczył oświadczenia pracowników. Wynikało z nich, że sprzedali Januszowi S. tonę paszy i 30 kurczaków.
– Senator powiedział mi: – Zobacz, co na ciebie napisali. Ja miałem napisać, że od nich kupowałem. Nie chciałem, bo mi nie przynosili paszy, wtedy roz-wścieczył się, że chronię złodziei – zeznał Janusz S.

Dodał, że kiedy wahał się z podpisaniem oświadczenia, ochroniarz ściskał go za ramię i ostrzegł, że „był tu już twardziel, co nie chciał podpisać”. Janusz S. więc podpisał, a potem usłyszał, że ma dołączyć „do reszty”. Tak trafił do garażu, w którym był ósmym „aresztantem”. Jeden z uwięzionych mężczyzn miał podbite oko – twierdził, że zrobił mu to senator, paskiem z klamrą. Potem przyjechała po nich policja...

– Za przyjęcie kurcząt i paszy zostałem niesłusznie skazany, ale sąd drugiej instancji mnie uniewinnił – powiedział świadek.
Henryk Stokłosa próbował też „porozmawiać” z jego ojcem.

– Po godzinie 22 przyjechał ochroniarz po mojego ojca. Ten nie zgodził się z nim pojechać. Dwadzieścia minut później zjawił się senator i zaczął krzyczeć na ojca: „ Złodziej! Ze złodziejami trzymasz! Zniszczę was! Za dwa tygodnie śladu po was nie będzie, bo nie macie na adwokatów! Powiem księdzu, jakich ma parafian!” – zeznał .

Świadkiem wizyty senatora była też żona rolnika. Opowiedziała, m.in. jak próbowała odebrać samochód, który senator „zajął” mężowi. Jednak jej zeznania, podobnie jak innych świadków, Henryk Stokłosa skwitował oświadczeniem, że „są niezgodne z prawdą”.

od 7 lat
Wideo

Potężne ulewy i gradobicia. Strażacy walczyli żywiołem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto