W czasie pożaru mieszkania, kiedy jest podejrzenie, że w środku może znajdować się człowiek, strażacy przeszukują każde pomieszczenie metr po metrze. Tak według relacji dowódcy akcji było również w niedzielny poranek 22 sierpnia podczas pożaru mieszkania na ulicy Broniewskiego w Trzciance. Strażacy z miejscowej jednostki ratowniczo--gaśniczej zrobili wszystko, co do nich należało, a jednak zostało ciało.
Zwłoki 51-letniego Józefa C. cztery dni po pożarze znaleźli policjanci. Były w pokoju, który strażacy przeszukiwali trzykrotnie. Za pierwszym razem weszli w aparatach oddechowych: w środku panowało silne zadymienie. Potem, kiedy pokój był już wywietrzony, sprawdzali go jeszcze dwukrotnie. Wychodząc z niego byli pewni, że nikogo tam nie ma. Wszak leżącego w pokoju mężczyzny mógł nie zauważyć jeden strażak, ale trzech?
- Nikt nie rozumie, co się stało - mówi bryg. Jacek Kwapis, rzecznik komendy powiatowej straży pożarnej w Czarnkowie. - Z czymś takim spotykam się po raz pierwszy. Zresztą nie tylko ja. Nikt w komendzie nie pamięta takiego zdarzenia.
Mężczyzna zmarł wskutek zaczadzenia. Prokuratura wykluczyła udział w tym zdarzeniu osób trzecich. Wszczęła jednak śledztwo przeciwko strażakom o niedopełnienie przez nich obowiązku, którym miało być znalezienie przebywającego w mieszkaniu mężczyzny. Nic nie wskazuje jednak na celowe zaniedbanie, a raczej na bezprecedensowy wypadek przy pracy. Tyle że nieco makabryczny. Niewyjaśniona pozostaje też przyczyna pożaru - tym zajmie się już biegły.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?