Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

TEMAT TYGODNIA - Układ poznański

Krzysztof M. Kaźmierczak, Piotr Talaga
fot. PIOTR JASIECZEK
fot. PIOTR JASIECZEK
W zamian za liczne lukratywne stanowiska rzekoma opozycja po cichu wspiera władze miasta. Na straży świetnie funkcjonującego układu poznańskiego stoi od lat prezydent Ryszard Grobelny Ryszard Grobelny tylko dla ...

W zamian za liczne lukratywne stanowiska rzekoma opozycja po cichu wspiera władze miasta. Na straży świetnie funkcjonującego układu poznańskiego stoi od lat prezydent Ryszard Grobelny

Ryszard Grobelny tylko dla niezorientowanych jest samotnym apolitycznym rycerzem, który ma przeciwko sobie wszystkie siły polityczne w mieście. W rzeczywistości jest on patronem układu gwarantującego synekury ich przedstawicielom. Chociaż oficjalnie więcej łączy go z PO (partia ta popierała go w poprzednich wyborach) to szczególny układ zawiązany jest ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości. Ugrupowanie to już drugą kadencję jest nominalnie w opozycji do prezydenta. W jego sferze wpływów jest jednak cały czas jeden z najistotniejszych elementów zarządzania miastem: polityka mieszkaniowa (Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych, Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej, Towarzystwo Budownictwa Społecznego „Nasz Dom”).

Armia zaciężna

Miasto Poznań jest bodaj największym przedsiębiorstwem w regionie. Jego budżet to dwa miliardy złotych rocznie. Prezydent jest odpowiedzialny za wiele dziedzin życia – komunikację, sprawy mieszkaniowe, kulturę, opiekę społeczną, oświatę itd. Zarządzać tak skomplikowanym tworem nie może jedna osoba. Do tego potrzebni są zaufani współpracownicy. Zaciąg zewnętrzny miał przynajmniej częściowo charakter polityczny, choć wielu z nominowanych trudno odmówić doświadczenia i kwalifikacji. Po przegranych wyborach parlamentarnych w 2001 r. spore grono ekipy AWS-UW zaczęło tracić posady. Rok później rozstrzygnięcia w wyborach samorządowych dały zielone światło do przyszłych zmian kadrowych.
Prezydent Ryszard Grobelny swoimi zastępcami uczynił Jerzego Stępnia (PO), byłego wicewojewodę wielkopolskiego oraz Mirosława Kruszyńskiego, byłego prezydenta Ostrowa Wielkopolskiego, któremu nie powiodła się kampania w rodzinnym mieście. Dyrektorem gabinetu prezydenta został Marek Kalemba, wcześniej pełniący identyczną funkcję w gabinecie wojewody. Jego zastępcą od 2003 roku został Andrzej Soboń, który wcześniej także zatrudniony był w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim. Dyrektorem Biura Kształtowania Relacji Społecznych jest Włodzimierz Groblewski pracujący wcześniej w biurach posła Michała Stuligrosza oraz senatora Wojciecha Kruka. W Urzędzie Miasta pracę znaleźli także inni wysocy urzędnicy administracji rządowej i samorządowej.
Piotr Kołodziejczyk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej w rządzie Jerzego Buzka trafił na stanowisko dyrektora Wydziału Działalności Gospodarczej UMP, by później awansować na fotel sekretarza miasta.

Fotel daje fotel

Nowi, najbliżsi współpracownicy prezydenta Poznania rozpoczęli wkrótce własny zaciąg. Podwładnym Mirosława Kruszyńskiego, na stanowisku dyrektora ZKZL, został Waldemar Flugel. Ten członek PiS był wcześniej między innymi prezesem Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Były wojewoda Stanisław Tamm najpierw został pełnomocnikiem, by później objąć stanowisko dyrektora Wydziału Działalności Gospodarczej. Były starosta poznański – Ryszard Pomin – został natomiast specjalistą do spraw restrukturyzacji placówek oświatowych. Ze Starostwa Powiatowego w Poznaniu pochodzi także Ryszard Żukowski, dyrektor Biura Audytu Wewnętrznego i Kontroli. Jędrzej Solarski, zastępca dyrektora Wydziału Organizacyjnego był wcześniej asystentem wojewody Macieja Musiała. W Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim pracowały także Maria Strzałko, miejski konserwator zabytków (wcześniej wojewódzki konserwator zabytków) i Maria Remiezowicz, która objęła stanowisko dyrektora Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych.
– Za zatrudnieniem tych osób nie stoją względy polityczne. To są dobrzy specjaliści i dlatego zaoferowaliśmy im pracę – stwierdził Ryszard Grobelny w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim”. Stanowczo zaprzeczył wpływom politycznym, ale po kilku minutach nie wprost przyznał jednak, że odgrywały one rolę. – W latach 1998-2000 obsadzano część stanowisk na drodze uzgodnień między koalicjantami rządzącymi wtedy Poznaniem. Jeśli pracują oni do dzisiaj, to wyłącznie dlatego, że są dobrymi fachowcami. Nie znam poglądów politycznych większości wymienionych osób. Zatrudniamy tylko osoby spełniające kryteria zatrudnienia.
Sposób doboru kadr nie gwarantuje wcale obiektywnego doboru fachowców. Ustaliliśmy, że na 35 osób zatrudnionych w UMP po 1 stycznia 1998 roku na stanowiskach dyrektorskich tylko 3 przyjęto na stanowiska w wyniku konkursu, a zaledwie 8 zostało awansowanych z innych stanowisk w UMP. Pozostałe osoby zostały przyjęte w wyniku rekrutacji, która jest bardzo uproszczoną formą konkursu.

Rodzina mieszkaniowa

Od lat dobór kadr w poznańskiej mieszkaniówce jest bezpośrednio związany z układami politycznymi, rodzinnymi i towarzyskimi członków i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości. W 2000 roku przeprowadzono restrukturyzację Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej. Usprawnienie działalności miało się wiązać z redukcją kosztów oraz zatrudnienia. Szumne zapowiedzi okazały się nie tak ważne jak podział łupów. Prezesem spółki został Tomasz Ryszczyński wspierany przez RS AWS, a jego zastępcą Adam Winogradzki rekomendowany przez ZChN. W ślad za tymi nominacjami do mieszkaniówki zaczęli napływać krewni, znajomi i polityczni towarzysze.
Kto trzyma władzę? Poparcie dla tego układu władzy zapewniali Przemysław Smulski, ówczesny członek Zarządu Miasta Poznania (w latach 1998-2002, a następnie pełnomocnik PiS na powiat grodziski z rekomendacji Marcina Libickiego), Artur Różański (ówczesny przewodniczący Komisji Mieszkaniowej Rady Miasta, a następnie pełnomocnik PiS na Poznań).
– Nie ukrywam, że w przypadku doboru swoich współpracowników szukałem ich po prawej stronie sceny politycznej – wspominał Przemysław Smulski.
Tę samą receptę stosowali szefowie MPGM. Wkrótce w firmie pojawili się dzięki Ryszczyńskiemu: Zbigniew Woźniak (dyrektor marketingu), Krzysztof Żądło (kierownik REB nr 7, wcześniej z Ryszczyńskim pracowali w firmie Raben), Anna Hauser (obsługa prawna, prywatnie siostra kandydata na posła z listy AWS w 1997 roku), Piotr Lewicki (wówczas dyrektor wydziału spraw lokatorskich, osoba polecona przez działaczy AWS). Do tego grona dokooptowano Jerzego Pietrzaka (wówczas szef działu technicznego), którego poleciła Hauser.
– Zasada była taka: gdy ja przyjąłem jednego fachowca, wiceprezes Winogradzki zatrudniał swoich kolegów partyjnych – tłumaczył Tomasz Ryszczyński.
I rzeczywiście wiceprezes nie był swemu przełożonemu dłużny. Ludźmi Winogradzkiego mieliby być: Bartosz Krajewski (kierownik Biura Obsługi Mieszkańców nr 3) oraz dwie osoby prowadzące do dziś księgowość z MPGM – Mirosława Rosiejka oraz Krzysztof Siejkowski. W 2000 roku w MPGM pracował także inny członek PiS, prywatnie przyjaciel Filipa Libickiego – Mariusz Jurkiewicz, który następnie kierował Poznańskim Ośrodkiem Specjalistycznych Usług Medycznych (odchodził z niego w niesławie – stwierdzono nieprawidłowości finansowe).
Wielu działaczy nie pracuje już w MPGM. W nowym rozdaniu szefem spółki został inny członek PiS Włodzimierz Wilkanowicz (wicewojewoda za kadencji Macieja Musiała) I on się jednak rozstał z firmą. Przyczyny dopatruje się w jego konflikcie z Waldemarem Flugelem (czołowym działaczem PiS zatrudnionym na stanowisku dyrektora Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych) oraz publicznym wystąpieniom przeciwko Mirosławowi Kruszyńskiemu, zastępcy prezydenta. Jego miejsce zajął pod koniec ubiegłego roku Michał Prymas. Niektórzy działacze PiS wskazują, że za jego nominacją stoi Marcin Libicki. Od momentu jego pojawienia się w spółce skończył się trwający bardzo długo spór o pieniądze między MPGM a ZKZL.

Polityczne TBS-y

Towarzystwa budownictwa społecznego w Poznaniu tworzono jako polityczne synekury, które kosztują wiele milionów złotych. Za rządów Ryszarda Grobelnego powstały niekorzystne dla miasta zapisy w statutach TBS-ów.
We wszystkich umowach TBS z udziałem miasta Poznania istniał zapis dający możliwość każdemu wspólnikowi desygnowanie i wybór od jednego do dwóch członków rady nadzorczej, zaś miasto Poznań uprawnione było do powoływania i odwoływania dwóch przedstawicieli RN. Takie samo prawo przysługiwało udziałowcowi, który wykupił jeden udział za 500 zł i miastu, które (np. w poznańskim TBS) miało kilkadziesiąt milionów zł. We wszystkich miasto posiada ponad 90 procent udziałów. Umowy spółek zostały jednak tak sporządzone, że mniejszościowi udziałowcy posiadali większość w radzie nadzorczej, która powołuje zarząd.
O przyszłość poznańskiego TBS zabiegał sprzed dwóch kadencji – Michał Parysek (środowisko UW). TBS „Wielkopolska” sporo zawdzięcza byłemu radnemu Tadeuszowi Jarmołowiczowi (SLD), TBS „Nasz Dom” miał gorącego orędownika w osobie ówczesnego radnego Jacka Tomczaka (PiS).
Udziałowcami towarzystw zostali przyjaciele polityków lub też szefowie firm politycznie związani z konkretnymi ugrupowaniami. Oni też zagościli w radach nadzorczych wybierając do zarządów swoich. Zasadą jest, że kluczowe stanowiska także zajmują funkcjonariusze polityczni lub osoby z partiami związane.
– Chcemy ich rozliczać z efektów a nie z doboru kadr i sposobów dojścia do celu – mówił jesienią 2003 roku prezydent Ryszard Grobelny. Jednocześnie publicznie stwierdzał, że polityczny rodowód tych spółek był dla niego naturalny. Z pięciu spółek TBS pozostały trzy, każde kojarzone z innym ugrupowaniem (PiS, SLD, PO).

Konserwacja układu

Dotychczasowe kontrole TBS-ów (prowadzone przez komisję rewizyjną i NIK) wykazywały sporo nieprawidłowości w zarządzaniu miejskim majątkiem. Miasto nie wyciągało z tego żadnych konstruktywnych wniosków. Wręcz przeciwnie starało się zamieść problemy pod dywan. Przykładem nasza wielomiesięczna walka o udostępnienie wglądu do dokumentacji finansowej TBS „Nasz Dom”, w której odkryliśmy wiele nieprawidłowości (pisaliśmy o nich w artykule „Czego NIK (t) nie znalazł”).
Wydawałoby się, że wybory samorządowe powinny wpłynąć na ewentualna zmianę polityki miasta dotyczącą funkcjonowania towarzystw budownictwa społecznego. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Dotychczasowy układ został zakonserwowany. Miasto, by poprawić fatalną kondycję tych spółek, przekazało im kolejne grunty, na których powstać miały mieszkania komercyjne.
Ostatnio pojawiła się informacja, że sytuacja towarzystw jest na tyle zła, że nie są one w stanie właściwie spożytkować tej formy wsparcia. Miasto rozważa odsprzedanie tych gruntów, zwłaszcza, że ich wartość (boom budowlany) znacząco wzrosła. Nad spółkami nadal jednak rozpościera się parasol ochronny. Ponoć obecna wartość tych nieruchomości sięgać może nawet kilkuset milionów złotych. Nie wiadomo, gdzie trafić mają pieniądze. Czy te gigantyczne sumy mają być znowu wpompowane w źle zarządzane nomenklaturowe przedsiębiorstwa? Władze Poznania dotychczas nie poinformowały dlaczego ponownie zmieniają politykę mieszkaniową i co zamierzają zrobić z tak wielkim publicznym majątkiem.

Ja wam, my tobie

Wzajemne korzyści z układu poznańskiego można było zaobserwować jesienią 2006 roku. Trwała kampania przed wyborami samorządowymi. Jej centralnym punktem był pojedynek między kandydatami na prezydenta miasta. Przyglądaliśmy się wnikliwie wszystkim głównym konkurentom. Ryszard Grobelny i Jacek Tomczak oficjalnie wytaczali przeciwko sobie ciężkie armaty. Nieoficjalnie wiadomo było o spotkaniach, w których „dzielono” miasto w razie, gdyby do drugiej tury przeszedł Grobelny i kandydat PiS.
Dotarliśmy wtedy do informacji o niejasnych powiązaniach Tomczaka z spółką „Poznań 3D”, przez którą w poprzednich wyborach parlamentarnych realizowano kampanię Tadeusza Dziuby. Mieliśmy uzasadnione podejrzenia, że będąc radnym Tomczak nie wykazał udziałów w tej spółce. Wystąpiliśmy do władz miasta o udostępnienie jego oświadczeń majątkowych. Chcieliśmy także sprawdzić oświadczenia jego kolegi partyjnego, Artura Różańskiego, kandydującego do sejmiku samorządowego. Nie otrzymaliśmy dokumentów mimo usilnych starań. Na przeszkodzie w ich ujawnieniu stanęły opinie prawników władz miasta.
PiS zrewanżował się Grobelnemu dwukrotnie. Milczał kiedy przed drugą tura wyborów prezydenta Poznania ujawniliśmy, że jest on zamieszany w możliwe nieprawidłowości związane z wartymi miliony nieruchomościami w centrum miasta, na pl. Andersa. PiS miał szansę przechylić szalę na korzyść konkurentki Grobelnego, Marii Pasło-Wiśniewskiej. Nie podjął jednak żadnych działań, mimo tak ostrego wcześniej piętnowania rzekomo aferalnych grzechów walczącego o kolejną kadencję prezydenta.
Poznańscy działacze PiS milczeli także w styczniu 2007 roku. „Głos Wielkopolski” ujawnił wtedy, że Ryszard Grobelny jeździł służbowo za granicę na koszt firmy, która buduje Andersia Tower. Na dodatek wyszło na jaw, że aby ukryć nieetyczny sponsoring wprowadzano dziennikarzy w błąd. Największa partia opozycyjna w Radzie Miasta Poznania miała wspaniałą okazję, by dobrać się do skóry prezydentowi. W wielu miastach Polski ścierano się z prezydentami przy okazji mniejszych przewinień. W stolicy taka sprawa zakończyłaby się pewnie wnioskiem o odwołanie Hanny Gronkiewicz-Walz. Tymczasem poznański klub radnych PiS nie podjął żadnych działań, by wyciągnąć wobec Grobelnego konsekwencje za sponsorowaną podróż.
– Wszystkie informacje dotyczące kampanii wyborczej są wyssane z palca. Była ona za ostra, żeby były w niej jakiś elementy współpracy między głównymi kandydatami – twierdzi prezydent Poznania. W rozmowie z nami nie skomentował jednak zadziwiająco łagodnego w stosunku do niego zachowania PiS.

O co ta gra?

Do czego jeszcze Grobelnemu potrzebny jest PiS? To mogą wiedzieć jedynie liderzy tej partii. Oficjalnie wszyscy na ten temat milczą.
– To oczywiste, że o coś musi chodzić. Być może o jakieś gwarancje dotyczące rozstrzygnięć sądowych, w sprawach, których Grobelny jest oskarżony? – zastanawia się jeden z czołowych poznańskich działaczy PiS.
Byłoby to przydatne. Przed sądem trwa proces, w którym prezydent oskarżony jest w sprawie tzw. Kulczykparku. Prokuratura w Zielonej Górze zajmuje się także jego udziałem w sprawie związanej z Andersia Tower .
– Gdyby PiS miał wpływy na sąd, to wykorzystałby je jeszcze przed wyborami samorządowymi – mówi prezydent Grobelny zaprzeczając, by liczył na pomoc rządzącej w Polsce partii.
Bez wątpienia wyroki sądów są nieodgadnione, ale sytuacja we władzach stolicy Wielkopolski jest w pełni przewidywalna. Dzięki przemyślnie zbudowanemu i starannie dopieszczanemu układowi prezydent Poznania może czuć się spokojny o swój fotel. Opozycja z pewnością mu nie zagrozi. A pomóc zawsze jest gotowa... •

Wpływy i koneksje, czyli dziwne przetargi

W 2001 roku rozstrzygnięty został w MPGM przetarg na wymianę okien. Wygrała firma, która zaoferowała usługę o kilka milionów drożej niż konkurenci. Odpowiedzialność za rozstrzygnięcie tego przetargu przypisuje się Winogradzkiemu, ale to Ryszczyński stracił przez nią stanowisko.
– Za przetarg na okna był odpowiedzialny Winogradzki – mówi Ryszczyński.
– Odpowiedzialność leżała po stronie Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych – dowodzi Winogradzki – On płacił za zamówienie, podpisywał dokumenty i miał przedstawicieli w komisji przetargowej.
– To było zamówienie MPGM i to spółka ponosiła za wszystko odpowiedzialność – argumentuje Aleksandra Konieczna (wówczas dyrektor ZKZL).
Sporo wątpliwości budzi także rozstrzygnięcie innego przetargu na piece gazowe dla poznańskiej mieszkaniówki. Zwycięzcą został Piecobiogaz, któremu powierzono także zarząd nad przyłączami gazowymi. I w tym przypadku jako głównego sprawcę tych decyzji wskazuje się Winogradzkiego. Niejasności w tej sprawie potęguje fakt, że Jerzy Wiśniewski, właściciel Piecobiogazu jest rzekomo dobrym znajomym Winogradzkiego. Ten jednak temu przeczy.
– Najlepszą ofertę złożył Piecobiogaz. Wynik ten nie budził żadnych wątpliwości w Urzędzie Zamówień Publicznych. Moja znajomość z panem Wiśniewskim miała jedynie charakter służbowy.
– Przetarg od początku budził moje wątpliwości – mówi Ryszczyński. – Nie wykluczam, że doszło do sfałszowania dokumentów.
Budzących zastanowienie przetargów jest więcej. Jeden z nich dotyczył zabytkowej, doskonale usytuowanej, kamienicy przy ul. Paderewskiego. Organizowany przez kierowany przez człowieka PiS ZKZL przetarg wygrała akurat firma, która jest mniejszościowym udziałowcem kontrolowanego przez PiS TBS „Nasz Dom”. Co ciekawe, jej oferta była jedyna. Wcześniej ZKZL odrzucił starania ubiegającego się o kamienicę, sąsiadującego z nią Muzeum Narodowego. Prezydent twierdzi, że ofertę muzeum odrzucono, bo nie chciało ono zapłacić za kamienicę.

Ryszard Grobelny

44 lata. W latach 1990-2002 radny miasta Poznania. Związany początkowo z komitetami obywatelskimi, a później z Unią Wolności. W latach 1992-1998 członek Zarządu Miasta Poznania. Od grudnia 1998 roku do dzisiaj prezydent. Podczas wyborów
w 2002 oficjalnie popierany przez PO, w wyborach 2006 popierany nieoficjalnie przez część poznańskiej PO.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto