Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teatr Fredry: Nie patrzcie!

jan
Teatr Fredry: Nie patrzcie!
Teatr Fredry: Nie patrzcie! archiwum prywatne
Święty Wojciech w żółtej sukni w kwiaty, prowokacje i niepełnosprawni aktorzy, a w tle niesamowita przygoda. Sprawdź jak powstawał spektakl "Niech nigdy w tym dniu słońce nie świeci" i poznaj historię Ewy i Doroty!

Teatr Fredry: Nie patrzcie!

"Niech nigdy w tym dniu słońce nie świeci" to spektakl zrealizowany w ramach projektu „5 zmysłów. Ekspresja” i powstał dzięki współpracy Teatru Fredry, Stowarzyszenia Edukacyjnego MCA oraz More Than One Production. Udział osób niepełnosprawnych w spektaklu oraz poruszanie w nim tematów tabu związaniem z funkcjonowaniem osób niepełnosprawnych w społeczeństwie wzbudzał skrajne emocje.

– Nazywam się Dorota Jenek. Mieszkam w Mikuszewie, gmina Miłosław. Nie powiem ile mam lat, ale mam czworo dorosłych dzieci, dwie synowe i jednego zięcia, męża też mam. Doczekałam się też czworo wnucząt. Od 25 lat zajmuję się moją córką Ewą, starsze dzieci już dawno wyfrunęły z rodzinnego gniazda. Dzięki mojej córce Ewie bywam w różnych miejscach do których sama albo w innym towarzystwie bym nie trafiła.

– Nazywam się Ewa Jenek. Mam 25 lat, mieszkam w małej wiosce ok. 40 km od Gniezna, z wykształcenia jestem kulturoznawcą. Poruszam się na wózku. Oficjalna diagnoza to Mózgowe Porażenie Dziecięce, ale jak jest naprawdę tego pewnie nigdy się nie dowiem, to bardzo delikatna i skomplikowana sprawa.
O projekcie 5 zmysłów nasze bohaterki wiedziały od początku jego istnienia. Nie kryły radości, gdy gnieźnieński Teatr podjął współpracę z tą grupą i postanowił wspólnie zrealizować spektakl z udziałem osób niepełnosprawnych pt. „Niech nigdy w tym dniu słońce nie świeci”.

– Pierwsze spotkanie z twórcami spektaklu odbyło się we foyer teatru. Przyjechałam tu z myślą, że gdzieś na uboczu zaczekam, aż Ewa załatwi swoje sprawy. Po chwili zostałam zaproszona do koła, w którym siedzieli realizatorzy. Wszyscy rozmawiali, poznawali się i muszę przyznać, że świetnie się bawiłam. Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że są to moje pierwsze kroki w kierunku sceny. Chyba na drugim spotkaniu reżyser powiedział mi, że chciałby, żebym wzięła udział w tym przedstawieniu i na pewno będę coś mówić. Pomyślałam sobie, że Ewa będzie niezadowolona z mojej obecności, ciągle przebywamy razem, w niektórych sytuacjach moja obecność jej przeszkadza, ale z drugiej strony pomagam jej dotrzeć do miejsc, których beze mnie by nie dotarła i ominęłoby ją wiele atrakcji. – opowiada Dorota. - Razem w domu, razem w pracy, razem na różnych wydarzeniach, razem wszędzie. Informację o tym, że mama zagra ze mną w spektaklu przyjęłam po prostu do wiadomości i starałam się podejść do tego profesjonalnie – mówi Ewa.

Praca nad spektaklem z profesjonalnymi aktorami jest z pewnością dużym wyzwaniem, ale też przygodą, którą zapamięta się do końca życia. Sukces spektaklu „Niech nigdy w tym dniu słońce nie świeci” jest zasługą tego, że występujący aktorzy opowiadają własne historie. Jak powstaje takie dzieło? - Próby były wyczerpujące. Dużo ćwiczeń ruchowych, codziennie 8 godzin i tylko godzina przerwy obiadowej. w soboty i niedziele to samo. Do tego należy dodać czas na dojazd do domu, gdzie oprócz codziennych obowiązków musiałam wykonać też zadane przez reżysera zadania domowe. Na następny dzień np. miałam napisać legendę o sobie, albo przeprowadzić ze sobą wywiad prasowy – tłumaczy Dorota. Ewa dodaje - Chodziło o to, żeby zagrać siebie. Jedna z aktorek przez wiele lat grała tylko księżniczki i miała tego dość. Ja miałam dość tego, że przez to jaka jestem często nie jestem brana pod uwagę i traktowana inaczej niż inni. Tak właśnie powstała nasza scena.

Po wielu spotkaniach i ciężkiej pracy nad spektaklem w końcu przyszedł ten długo wyczekiwany dzień. – Premiera jest doświadczeniem wyjątkowym, zza opuszczonej kurtyny słychać charakterystyczne mruczenie na widowni, ktoś mówi, że jest komplet, pełna sala, wydaje mi się, że wszystko zapomniałam, niczego z siebie nie wyduszę, niepokoję się o Ewę – opowiada Dorota.
Postanowiliśmy zapytać dlaczego.
– O sobie nie myślę, zależy mi na sukcesie Ewy, staram się jak mogę... Niech ona to oceni. Ja mam nieporównywalnie większe doświadczenie życiowe i mogę przewidzieć sytuacje, o których ona jeszcze nie ma pojęcia dlatego zawsze staram się ją osłaniać od zła, choćby niewidzialną dłonią. Na szczęście na początku był ruch sceniczny, który łagodnie oswajał z nową sytuacją. Spektakl jest pracą zespołową, bardzo źle bym się czuła gdybym zepsuła pracę pozostałym wykonawcom. Najtrudniejszy był pierwszy występ. Reżyser polecił, by patrzeć na publiczność, ale ja nie mogłam. Jedna z postaci podczas spektaklu gdy osoby niepełnosprawne stoją na skraju sceny krzyczy prowokacyjnie do publiczności „Nie patrzcie!”. Te słowa bardzo mi pomogły. Następnego wieczoru było już lżej, nawet popatrzyłam gdzie siedzi mój syn.

Miałem przyjemność zobaczyć premierę, która zakończyła się brawami na stojąco. Spektakl wypadł fantastycznie. – Wszystkie reakcje były bardzo pozytywne, ludzie przychodzili, dziękowali i płakali wspomina Ewa. Po wszystkim okazało się, że znalazła się grupa osób, którym spektakl się nie podobał. – Myślę, że po prostu zrobiliśmy coś, czego w teatrze normalnie nie ma i to bije po oczach, stąd takie emocje. Nie doszukałam się jednak konstruktywnej krytyki. Jeśli zdarzy się tak, że ktoś będzie coś do nas, jako do zespołu miał i będzie w stanie przyjść i o tym powiedzieć to super. Wtedy będzie można podyskutować na konkretne argumenty, spektakl nie ma się podobać wszystkim, ma dać do myślenia. Jeśli choć jedna osoba przychodzi i mówi, że to co zobaczyła jest dla niej ważne, a reszty widowni nie będzie to obchodzić to i tak warto grać dla tej jednej osoby – dodaje Ewa. Nie ma jednak wątpliwości, że cały projekt okazał się dużym sukcesem zarówno dla Teatru jak i uczestników projektu, którzy debiutowali na scenie.

Okres prób do spektaklu wspominam dobrze, choć były okresem niełatwym pod względem fizycznym i emocjonalnym. Był to jednak też sposób na oderwanie się od codzienności, szansa na to by podjąć nowe wyzwania. Było dużo zabawy i śmiechu. – mówi Ewa, a jak przygodę z Teatrem wspomina jej mama? – To była fantastyczna przygoda, nawet w najśmielszych snach mi się nie objawiło, że będąc w moim wieku mogę zadebiutować na scenie i nawet spodobać się publiczności, czego dawali mi wyraz w gratulacjach po premierze. Moja najbliższa rodzina miała okazję zobaczyć mnie w świetle reflektorów, a nie jak zawsze kryjącą się przy kuchni czy innych pracach gospodarczych. Przedstawienie widziało też kilka moich koleżanek, są zachwycone, wzruszone, a może też troszkę mi zazdroszczą?

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto