Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sylwia Fiołek - członkini Orkiestry Dętej z Obornik

Alicja Durka
Alicja Durka
Sylwia Fiołek najczęściej widywana jest przez oborniczan na koncertach Obornickiej Orkiestry Dętej. Prowadzi występy, zapowiada kolejne utwory i opowiada publiczności o działaniach zespołu. Mogłoby się wydawać, że zawsze tak było. Nic dziwnego, bo ich współpraca zaczęła się aż siedemnaście lat temu.

W 2002 roku Sylwia chciała zorganizować koncert osób niepełnosprawnych. Zgłosiła się z taką propozycją do Stowarzyszenia Przyjaciel.
- Niepełnosprawnych dzieci nie było wtedy widać na ulicach, a w kulturze, to już w ogóle. Chowali się, bo obawiali się reakcji społeczeństwa. Chciałam, żeby one wyszły i pokazały, co potrafią. Ku mojemu zdziwieniu, wszyscy byli bardzo zadowoleni z pomysłu - wspomina Sylwia Fiołek.
Po entuzjastycznej reakcji rozpoczęło się planowanie. Sylwia chciała uatrakcyjnić koncert i do współpracy zaprosiła osoby, które miały już doświadczenie sceniczne. Wtedy skontaktowała się z orkiestrą, z której wybrano kilkoro muzyków, którzy stworzyli band. Stanęli przed problemem, kto poprowadzi cały koncert.
Wiele osób powiedziało, że ja to wszystko zorganizowałam, wiem najwięcej o wszystkich działaniach i teraz muszę pokazać, co udało się stworzyć i opowiedzieć słuchaczom o występujących i ich osiągnięciach. To było bardzo ciekawe doświadczenie, dla mnie zupełnie nowe, ale odbiór był pozytywny - dodaje kobieta.
Po koncercie Sylwia stwierdziła, że nigdy więcej tego nie powtórzy, że emocje towarzyszące przy takim występie są zbyt duże. Dyrygent miał jednak inne zdanie. Rozbudował w tamtym czasie orkiestrę i szukał kogoś, kto zajmowałby się przerwami między poszczególnymi utworami i zaproponował to Sylwii Fiołek. Mimo wielu obaw, postanowiła podjąć to wyzwanie.
Podczas pierwszego występu z orkiestrą, wszystko, co miała powiedzieć zapisała na kartkach, które miały wspomagać ją, gdyby nie wiedziała, co powiedzieć. Koledzy z orkiestry postanowili jednak sobie pożartować i schowali jej notatki. Po chwilach grozy, oddali je wraz z wejściem orkiestry na scenę.
Od tego czasu, współpraca przebiegała bardzo poprawnie. Propozycje występów wychodziły zawsze ze strony dyrygenta, ale po kilku latach, zebrała się grupa muzyków, która poprosiła Sylwię o wzięcie udziału w wyborach do samorządu orkiestry.
- Zgodziłam się na to i rozwinęło się to tak, że pracujemy razem do tej pory. Skład dosyć dynamicznie się zmienia, ale ja niezmiennie udzielam się w samorządzie - opowiada kobieta.
Teraz, poza prowadzeniem koncertów, przygotowuje plakaty, zaproszenia i reaguje na aktualne potrzeby, np. organizuje wyjazdy, sporządza listy członków, załatwia deklaracje i wiele innych. Istotną częścią działalności jest organizacja spotkań integracyjnych.
- Uważam, że to jest potrzebne, a nawet konieczne, żeby organizować spotkania, na których nie gramy na instrumentach, a tylko rozmawiamy ze sobą. Dzieci i młodzież potrzebują takich spotkań. Czasem jest to ognisko, czasem bowling, ale zawsze chodzi o integrację - dodaje kobieta.
Mimo ścisłych związków z orkiestrą i muzyką, Sylwia nie gra na żadnym instrumencie. Kiedyś próbowała ćwiczyć na flecie poprzecznym , ale nie miała czasu, ani determinacji do systematycznego obcowania z instrumentem.
Nie bez przyczyny, bo w życiu zajmowała się wieloma rzeczami. Uprawiała fotografię artystyczną - w tamtym czasie analogową. Miała nawet kilka wystaw, jedna z nich miała miejsce w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Teraz porzuciła fotografię na rzecz innych pasji, a na co dzień wybrała aparat cyfrowy. Sentyment jednak pozostał.
- Pamiętam, że kiedyś przez siedem nocy przygotowywałam własną ciemnię, ale wtedy miałam chyba więcej czasu, energii i pasji - śmieje się fotografka.
Poza tym, zrobiła też uprawnienia instruktora fitnesu. Nie stało się to jednak jej pasją. Czasem korzysta ze zdobytych kompetencji, ale nie wiąże z tym swojej przyszłości. Nie chce też podążać ślepo za modą, więc ćwiczy tylko wtedy, gdy ma na to ochotę.
Później urodziło się jej dziecko, które stało się dla niej najważniejsze i dlatego porzuciła większość swoich zajęć. Okazało się, że córka ma ogromny talent muzyczny. Teraz gra na perkusji w orkiestrze i śpiewa. Często występuje, a kiedyś śpiewała nawet w zespole kameralnym, który działał przy orkiestrze i składał się z osób bardzo zaangażowanych w muzykę.
Teraz Sylwia pracuje w rodzinnej firmie, która istnieje już o 1991 roku i zajmuje się tam księgowością. Wolny czas stara się poświęcać córce, bo nie chce marnować ani chwili.
Poza tym, działa w stowarzyszeniu, które za zadanie wyznaczyło sobie wspieranie uzdolnionych dzieci i młodzieży. Przede wszystkim, szukają różnych możliwości i środków.
- Chcemy wspierać uzdolnioną młodzież. W szkole edukacja muzyczna jest na bardzo niskim poziomie. Wiele osób nie ma przestrzeni do tego, by móc się odpowiednio rozwijać i obcować ze sztuką. Często patrzę na dzieciaki, które mają ogromny talent i potencjał, ale czasem nie wiedzą o tym. Chciałabym, żeby wszystkie miały warunki do tego, by odnaleźć swoją pasję. Sztuka jest bardzo ważna, a często nie doceniamy jej wartości - mówi działaczka.
Kolejną sprawą, na której skupia się Sylwia jest motywacja muzyków. Zespół jest bardzo zróżnicowany pod kątem wieku, charakteru i możliwości. Wszyscy jednak muszą działać dla wspólnego celu, by dany utwór brzmiał jak najlepiej. Dlatego bardzo ważne są dla niej rozmowy i budowanie odpowiedniej atmosfery.
Największym marzeniem Sylwii jest to, by kultura słowa i sztuka trafiła do jak najszerszej społeczności, by ludzie wzajemnie szanowali siebie i swoje poglądy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto