MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozważni i romantyczni

Marcin Kostaszuk
Tomek Makowiecki ma szansę stać się następcą Roberta Gawlińskiego. - fot. Sony  BMG
Tomek Makowiecki ma szansę stać się następcą Roberta Gawlińskiego. - fot. Sony BMG
Nie ma na to żadnej rady, dziś śpiewają tylko baby – ten refren popularnej piosenki Big Cyca o polskim światku muzycznym stał się nieaktualny. Listami przebojów zaczęli rządzić panowie i to wcale nie najmłodsi.

Nie ma na to żadnej rady, dziś śpiewają tylko baby – ten refren popularnej piosenki Big Cyca o polskim światku muzycznym stał się nieaktualny. Listami przebojów zaczęli rządzić panowie i to wcale nie najmłodsi. Ukazująca się dziś płyta Tomka Makowieckiego „Ostatnie wspólne zdjęcie” świetnie reprezentuje całą formację polskich „rozważnych i romantycznych” wokalistów.

Za prekursora męskiego popu trzeba uznać Roberta Gawlińskiego, który w latach 90. jako jedyny wyłamywał się z rockowego schematu i podbijał żeńską widownię romantycznymi balladami, zarówno z Wilkami, jak i solo. Rządziły jednak śpiewające kobiety.
Zwiastunem zmiany tej tendencji był jeden z odcinków „Szansy na sukces” z 2001 roku. Wygrał go 18-letni Tomek Makowiecki z Gdyni, który zaśpiewał jedną z piosenek... Roberta Gawlińskiego. Młodszy o pokolenie od lidera Wilków wokalista dał się potem zauważyć w „Idolu” i już w 2002 roku nagrał poprawną płytę „Makowiecki Band”, a trzy lata później świetne „Piosenki na nie”.
– Na Zachodzie wokalistów o podobnej wrażliwości jest wielu. U nas na przykład Artur Rojek przez długi czas musiał borykać się z jakimś przedziwnym, negatywnym skojarzeniem związanym z jego głosem. Przełamał go i dzięki niemu ludzie stali się bardziej otwarci na męskie głosy – mówi Makowiecki, który na swej nowej płycie zgrabnie łączy staroświecki pop z francuskim rodowodem, z prostymi kompozycjami na bazie brzmienia akustycznej gitary. Utwory takie jak „Ostatnie wspólne zdjęcie”, „Hotel małych łez” czy „Szum wiatru i stereo” każą widzieć w Makowieckim polskiego odpowiednika popularnych w Europie Jamesa Blunta i Damiena Rice’a.
Uwaga nieco zmęczonej damskim popem polskiej widowni koncentruje się na wokalistach od kilku lat. Rodzynkiem sezonu 2003 stał się za sprawą przeboju „Siłacz” były lider formacji Atmosphere Marcin Rozynek. Dwa lata później „Jednym tchem” Bursztynowego Słowika w Sopocie wyśpiewał Andrzej Piaseczny (już nie Piasek), a triumfem stała się debiutancka płyta Krzysztofa Kiljańskiego. Swe nowe oblicza odkryli nestorzy Krzysztof Krawczyk i Ryszard Rynkowski.
Ostatni rok to już prawdziwy wysyp śpiewających panów. Karierze Piotra Kupichy i zespołu Feel świetnie wróży zwycięstwo na festiwalu w Sopocie, Platynowej Płyty doczekał się Szymon Wydra, a przebój „Nieprawda” to obiecujący rozrusznik popularności Łukasza Zagrobelnego.
– Myślę, że jeśli chodzi o faceta, to nie ma najmniejszego znaczenia, kiedy zaczyna. Joe Cocker zaczynał mając około 40 lat – mówi Łukasz Zagrobelny.
Znakomita płyta Makowieckiego może okazać się kolejnym hitem. Jest nim już natomiast album „Chopin. The Complete Preludes” pianisty Rafała Blechacza. Ten ostatni wprawdzie nie śpiewa, ale i jego sukces dowodzi, że zmęczeni Dodą Elektrodą słuchacze szukają muzycznego odpowiednika Adama Małysza.

Głos Wielkopolskidostępny także w wersji elektronicznej - [

ZAMÓW TERAZ SMS-em!

](http://www.prasa24.pl)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto