Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozstanie Lipnickiej i Portera

Magdalena Łukaszewicz-Rigamonti
Miłość i muzyka, trzy wspólne płyty, jedno dziecko i prawie gotowy dom – to dorobek konkubinatu Lipnicka-Porter. Zaraz jednak majątek trzeba będzie dzielić, przynajmniej muzyczny, bo artystyczne duo ogłosiło, ...

Miłość i muzyka, trzy wspólne płyty, jedno dziecko i prawie gotowy dom – to dorobek konkubinatu Lipnicka-Porter.

Zaraz jednak majątek trzeba będzie dzielić, przynajmniej muzyczny, bo artystyczne duo ogłosiło, że trzeci krążek, zatytułowany wymownie „Goodbye”, który do sklepów trafi 22 lutego, będzie ostatnim wspólnym przedsięwzięciem pary.– U nas wszystko w porządku. Żadnych nieporozumień, kłótni, rozstań. Tylko płyt nie będziemy razem nagrywać – wyjaśnia 33-letnia Anita Lipnicka.
W poprzedniej dekadzie jej krążki rozeszły się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Później wraz z Porterem nagrała popowo-rockowe ballady, które znalazły się na dwóch albumach „Nieprzyzwoite piosenki” (2003) i „Inside Story” (2005). Oba sprzedały się w ponad stu tysiącach egzemplarzy, co w naszych realiach uznawane jest za wielki sukces. – Hal koncertowych nie zapełniamy, ale w klubach na naszych koncertach zawsze jest ciasnota – opowiada Anita. – Mam nadzieję, że po premierze „Goodbye” jeszcze trochę razem pogramy.
Siedzący obok John Porter, najsłynniejszy polski Walijczyk, od końca lat 70. mieszkający w naszym kraju i życiowy partner Lipnickiej, popija podwójne mocne espresso. Lekko łamaną polszczyzną wyjaśnia dyplomatycznie: – Trzy płyty na razie wystarczą. Nie chcemy się powtarzać. Teraz pora grać solo.
A Lipnicka dodaje: – Przez te sześć lat mieliśmy niezłą frajdę. Z jednej piosenki, którą miałam nagrać z Johnem, zrobiły się trzy płyty i wspólne życie. Mamy dziecko i jesteśmy rodziną – wylicza na palcach wokalistka. – Pewnie będziemy gościnnie występować na swoich płytach – tłumaczy.
Obydwoje twierdzą, że mają już wizje własnych solowych karier. – Ale to nie ma teraz żadnego znaczenia, bo przecież promujemy „Goodbye” – z marketingowym zacięciem wyjaśnia Porter. Opowiada, że nowy album, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich płyt, nagrali w Polsce. – Ale za to zaprosiliśmy najlepszych realizatorów i producentów z zagranicy. Produkcją zajął się Chris Eckman, a miksem i realizacją Phill Brown i Rafał Paczkowski – chwali się Porter. – No i zainwestowaliśmy sporo własnej kasy. Chcieliśmy, żeby to był naprawdę dobrze skrojony krążek – dodaje z dumą Lipnicka.
Nie chce zdradzić, ile ich ta płyta kosztowała. Ledwie udaje jej się skończyć zdanie, że to suma przekraczająca kilkakrotnie polskie standardy, a już w słowo wchodzi John, ucinając dyskusję o pieniądzach. – Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że wyszło całkiem nieźle. Lubimy słuchać tych piosenek. I zdradza, że zanim stworzyli 11 nowych utworów, musieli się sporo natrudzić.
– Anita jest jak stary hipis. Bierze gitarę, papieroski, siada na łóżku i kombinuje. Coś tam sobie gra, podśpiewuje, a potem wychodzi z tego całkiem fajny kawałek. Przez te ostatnie lata sporo się nauczyła – zdradza Porter. Przyznaje, że jeszcze sześć lat temu nie bardzo wiedział, kim jest Lipnicka.
– Ale „Wszystko się może zdarzyć”, mój przebój, obił się mu o uszy. John twierdzi, że niemiłosiernie wyłam – mówi Anita.
– No bo wyłaś strasznie. Teraz śpiewasz pięknie – odpowiada John.
Te urocze przekomarzania kończy Lipnicka: – Przyjaźnimy się, więc stać nas na szczerość. Kiedy słucham moich piosenek nagranych bez Johna, to muszę przyznać, że ma rację. Teraz staram się nie napinać i głos sam się ze mnie wydobywa, a przez to lepiej brzmi – tłumaczy wokalistka. Zarzeka się, że na swoich nowych solowych płytach nie zamierza wracać do poprzednich wokalnych praktyk.
Na „Goodbye” śpiewa delikatnie, jakby muskała głosem oparte na gitarowych rytmach melodie. Wtóruje jej Porter. A w jego chrypiącym wokalu słychać trzydziestoletnie doświadczenia prawdziwego rockmana. Ich ostatnia wspólna produkcja to najlepsza z dotychczasowych płyt rewelacyjnie zgranego duetu. Miejmy więc nadzieję, że artystyczne rozstanie to tylko marketingowy chwyt. I że wkrótce dostaniemy kolejną porcję ich wspólnych „nieprzyzwoitych piosenek”.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto