Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rogoźno - Zabił dla... 20 złotych

Arkadiusz Dembiński
Bartosz P. został pojmany przez przez funkcjonariuszy z komendy wojewódzkiej policji. W poniedziałek powrócił na miejsce zbrodni, ale już w kajdankach
Bartosz P. został pojmany przez przez funkcjonariuszy z komendy wojewódzkiej policji. W poniedziałek powrócił na miejsce zbrodni, ale już w kajdankach fot. archiwum
Nawet na dożywocie do więzienia może trafić 26-letni Bartosz P. z Rogoźna. Mężczyzna z zimna krwią udusił kobietę, aby obrabować biuro nauki jazdy, w którym pracowała. Następnie próbował zatrzeć ślady, pozorując utopienie w wannie.

Ta brutalna zbrodnia kilka dni temu wstrząsnęła całą Wielkopolską. - To była bardzo sympatyczna i miła kobieta - mówili inni kursanci tej poznańskiej szkoły nauki jazdy.

Ze zdumieniem wiele osób spoglądało na siebie z niedowierzaniem. - Kto mógł zrobić coś takiego? - pytali.
Do tragicznego zdarzenia doszło w środę 29 grudnia przy ulicy Półwiejskiej w Poznaniu. - Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu i Komisariatu Poznań Stare Miasto wyjaśniają okoliczności związane ze śmiercią 35-letniej kobiety. Jej zwłoki znaleziono w środę w pomieszczeniu jednej z firm działającej przy ulicy Półwiejskiej. Wstępna opinia biegłych, którzy przeprowadzili sekcję zwłok, wskazuje na zabójstwo. Na miejscu przeprowadzono szczegółowe oględziny, a policjanci rozmawiali z wieloma osobami, które mogły mieć jakiekolwiek informacje w tej sprawie - informował wówczas Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Rozpoczęło się śledztwo, które miało wskazać, kto stoi za tą bestialską zbrodnią i dlaczego zabił...

Pomocny okazał się poznański monitoring miejski. Kamerami naszpikowana jest ulica Półwiejska, jedna z głównych arterii miasta, którą każdego dnia poruszają się tysiące poznaniaków, nie tylko robiących zakupy w licznych sklepach położonych przy niej.

- Monitoring pomógł nam w ustaleniu sprawcy - potwierdza Borowiak. - 1 stycznia policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu i Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu zatrzymali w Rogoźnie 26-latka, podejrzanego o zabicie w Poznaniu kobiety kilka dni wcześniej. Bartosz P. wynajmował w Poznaniu pokój. Był kursantem w szkole nauki jazdy - dodaje inspektor policji.

Mężczyzna przy zatrzymaniu nie stawiał żadnego oporu. Bez szamotaniny oddał się w ręce policjantów z oddzału antyterorysytcznego. - Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i nałożył na Bartosza P. trzymiesięczny areszt - wyjaśnia Mateusz Pakulski, prokurator rejonowy w Prokuraturze Poznań Stare Miasto, która wyjaśnia sprawę zabójstwa na Półwiejskiej.

Bartosz P. przyznał się do stawianych mu zarzutów. W poniedziałek ponownie wrócił na miejsce zbrodni. Jednak tym razem już zakuty w kajdanki, w asyście uzbrojonych po zęby policjantów. Wówczas to odbyła się wizja lokalna na miejscu morderstwa.

- Bartosz P. przy drzwiach szkoły nauki jazdy pojawił się już przed otwarciem lokalu. Wiedział, gdzie chowane są klucze do biura. Liczył, że uda mu się wejść do niego jeszcze przed przyjściem pracowników i ukraść pieniądze i inne przedmioty, które mógł spieniężyć. Jednak tego dnia kluczy w skrytce nie było. Mężczyzna jednak nie zrezygnował, schował się i czekał na przyjście pracownicy biura, która miała klucze przy sobie. Gdy kobieta przyszła i otworzyła drzwi, mężczyzna wszedł za nią do środka. Liczył, że mimo wszystko uda mu się skraść pieniądze. Gdy pracownica spostrzegła się co się dzieje, zaczęła krzyczeć. Z obawy, że może zostać złapany, napastnik zaczął ją dusić - tak najbardziej prawdopodobny przebieg zdarzeń z ostatniej środy grudnia, na podstawie wizji lokalnej, którą przeprowadzono na miejscu zbrodni, wyjaśnia prokurator Pakulski. Bartosz P. tłumaczył, że zrobił to, aby zdobyć pieniądze na... życie. W kasetce biura było... 20 złotych, których napastnik ostatecznie nie zabrał ze sobą. Po morderstwie chciał jeszcze zatrzeć ślady. Wrzucił więc ciało zamordowanej kobiety do wanny, sugerując, że mogła się w niej utopić...

Po zdarzeniu morderca wrócił do swojego mieszkania. Po wpisach jego autorstwa na jednym z popularnych portali społeczościowych świadczy, że wcale nie przejął się tym co zrobił: „- Chiiiiillllllout’owo :)” - taki wpis umieścił ledwie kilka godzin po tym jak udusił kobietę. Chillout oznacza potocznie spokój, relaksację...

Czy to oznacza, że morderca był spokojny, bo liczył, iż nic mu nie grozi? Nie dręczyły go wyrzuty sumienia?
Można tak wniosować choćby dlatego, że po kilku godzinach życzył wszystkim udanej zabawy sylwestrowej.
-„Będzie balllllllllllllllllll !! :), szampańskoooooOOOOO” - pisał.

Z informacji, jakie podał poznańskiej policji wynika, że Bartosz P. był znanym didżejem. Tak też sam pisze o sobie w internecie. - Preferuje styl Funky! Jego życie to muzyka! To ona wiernie towarzyszyła mu zarówno we wszystkich niepowodzeniach, jak i w zwycięstwach. Każde z uczuć, każdy nastrój miał swoją własną melodię, melodie, w rytmie której raz pocieszał, a innym razem dawał siły, by spełniać marzenia, iść zwarcie do przodu, żyć tak jak się pragnie ,mieć siłę do walki. Bartosz do perfekcji nauczył się przekładać muzykę na uczucia, a uczucia w muzykę, by następnie przekazać to ludziom - pisze. I dalej: - Jak sam przyznaje, podczas debiutu towarzyszyło mu wiele emocji, ale na szczęście występ spotkał się z pozytywnym przyjęciem jego skromnej osoby. Od tamtego momentu Bartek grał zarówno na mniejszych, jak i większych imprezach, co w dużej mierze zawdzięcza swoim przyjaciołom, rezydentom, zaprzyjaźnionym DJ’om oraz klubom! W czasie kilku miesięcy poznał świat profesjonalnego mix’owania.

Inni poznańscy didżeje jednak tłumaczą, że nie jest w tym zbyt dużo prawdy. - Z tego co wiem, to przez ostatni czas nigdzie nie grał. To był człowiek, któremu zależało na tym, aby jego ksywka pojawiała się na plakatach, aby móc się lansować - przyznaje jeden z poznańskich didżejów, który znał Bartosza P. - Rozmawiałem z nim kilkakrotnie. Dla mnie był w porządku, jednak wiem, że w stosunku do innych był porywczy. Poza tym miał skłonność do wymyślania niestworzonych historii na swój temat. Jak choćby o tym, gdzie to on nie grał... Oczywiście wszystko okazywało się tylko wytworem jego bujnej fantazji. Lubił stwarzać wokół siebie opinię wielkiego didżeja - przyznaje inny z twórców muzyki elektornicznej.

- W ostatnim czasie Bartek sporo czasu poświęcał także na ćwiczenia na siłowni. Spędzał tam coraz więcej czasu - wspomia jeden z jego znajomych. - No to po Berto... Ciągle mówił, jak się coś obok niego działo, że to nie on, że go wrobili, że ludzie gadają na niego. To teraz ma - pisze na portalu naszemiasto.pl użytkownik z Rogoźna. - Jeśli ten człowiek miał problemy psychiczne ( jak pisze jeden w internautów ) to powinien był być leczony. Może wówczas do tej tragedii, by nie doszło - zastanawia się na portalu naszemiasto.pl Sonia.

Bartosz P. nie miał stałego miejsca zatrudnienia. Wcześniej dorabiał sobie m.in. jako ochroniarz. Co jednak ciekawe, w pilnowaniu mienia innych nikomu nie przeszkadzał fakt, że Bartosz P. wcześniej był notowany między innymi za... kradzieże!

W ostatnim czasie Bartosz P. więcej czasu spędzał w pokoju w Poznaniu niż w Rogoźnie, gdzie był zameldowany. Mężczyzna ma małego synka. - Nie był jednak parą z jego matką. Opiekował się jednak małym - tłumaczy jeden z jego znajomych.
Małe dziecko zostawiła po sobie także zamordowana przez niego 35-letnia kobieta...
Bartosz P. trafił już do aresztu. Niewykluczone, że za kratkami spędzi resztę swojego życia...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto