- Ta okropna choroba zaczęła ujawniać się około czwartego, piątego roku życia synów. Kiedy się urodzili, wszystko wydawało się w porządku. Przez pierwsze lata życia nic nie wskazywało, że dzieje się coś złego. Potem zaczął nas niepokoić ich chód - był taki dziwny, kaczy - wspomina matka braci Lidia Kliszewska.
Rodzice pojechali z chłopcami do ortopedy, ten jednak nie rozpoznał genetycznego schorzenia. Minęło kilka lat. W 2003 roku Szymon i Kuba poważnie zachorowali na grypę. Trafili do szpitala. - Ordynator powiedział, że podejrzewa u synów zanik mięśni i skierował nas na badania diagnostyczne. Wtedy nie wiedzieliśmy, co to za choroba, nie wiedzieliśmy nawet, że coś takiego istnieje - ciągnie swoją opowieść matka chłopców. Diagnoza brzmiała jak wyrok.
- To było straszne przeżycie, szok, nieprzespane noce, morze wylanych łez. Dowiedzieliśmy się, że chłopcom zanikają mięśnie i ten proces będzie postępował, że w końcu nie będą mogli się poruszać i zawsze będą uzależnieni od pomocy drugiej osoby. Najgorsza była wiadomość, że na tę chorobę nie ma lekarstwa - mówi ze łzami w oczach kobieta.
Pomóc może tylko regularna i intensywna rehabilitacja, prowadzona przez fachowców. Szymon i Jakub są poddawani profesjonalnym zabiegom rehabilitacyjnym dopiero dwa miesiące. Wcześniej rehabilitowała ich mama. Kliszewskich nie było na to stać. Pani Lidia ze względu na opiekę nad chłopcami nie może pracować. Otrzymuje tylko zasiłki. Rodzinę utrzymuje ojciec. Zarabia niewiele ponad tysiąc złotych.
W niedużym mieszkaniu z mamą, tatą i chorymi braćmi mieszka jeszcze córka Kliszewskich z dwuletnim synkiem, która też pozostaje na utrzymaniu rodziców.
- Do Szymona i Jakuba przyjeżdżają rehabilitanci z Wągrowca. Na razie jeszcze nie zapłaciliśmy za zabiegi i szczerze mówiąc, nie wiem, skąd weźmiemy pieniądze - zastanawia się załamana matka. Chłopcy są poddawani zabiegom trzy razy w tygodniu po 45 minut, a miesięczny koszt to 1080 zł. - Synowie dzielnie znoszą rehabilitację, mogliby być poddawani jej częściej, nawet siedem dni w tygodniu, ale w naszej obecnej sytuacji finansowej jest to nierealne - podkreśla Kliszewska.
Napisała prośbę do Fundacji Polsat i otrzymała pozytywną odpowiedź. Utworzono subkonto, na które można wpłacać pieniądze. Wysyła prośby do kolejnych fundacji.
Mimo ciężkiej choroby na twarzach Jakuba i Szymona często gości uśmiech. - Nie mamy za bardzo możliwości, by wyjść z domu, ale jakoś sobie radzimy. Lubimy telewizję, ale najbardziej grać na komputerze - mówią bracia.
Pomoc jest potrzebna natychmiast
Dla rodziny Kliszewskich najważniejsza jest obecnie pomoc finansowa.
Rodzice muszą bowiem opłacić rehabilitantów. Wkrótce czeka ich również kolejny wydatek. Jeszcze w tym roku chłopcy mają dostać wózki elektryczne. Ich zakup w części sfinansuje Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Jednak rodzina musi się dołożyć do tego zakupu.
Poniżej numery kont, na które można wpłacać pieniądze dla braci: Pekao SA I/ Warszawa
- 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362 z dopiskiem darowizna na leczenie Jakuba oraz
- 75 1240 1037 1111 0010 0957 3199 z dopiskiem darowizna na leczenie Szymona Kliszewskiego.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?