MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

PRZETWÓRSTWO - Bartek po włosku?

Elżbieta Sobańska
Wędlin z „Bartka” prawdopodobnie już nie zobaczymy - fot. Piotr Jasiczek
Wędlin z „Bartka” prawdopodobnie już nie zobaczymy - fot. Piotr Jasiczek
W 2005 roku majątek Tadeusz Bartkowiaka, właściciela zakładów mięsnych „Bartek” w Sierakowie, wyceniano na ponad 270 milionów złotych. Ile jest wart dziś, trudno ocenić.

W 2005 roku majątek Tadeusz Bartkowiaka, właściciela zakładów mięsnych „Bartek” w Sierakowie, wyceniano na ponad 270 milionów złotych. Ile jest wart dziś, trudno ocenić. Jego firmę zajął komornik, chcą ją przejąć zagraniczni kontrahenci i rolnicy, którym winna jest pieniądze.

Najbardziej zainteresowane kupnem „Bartka” są włoskie firmy. Nalegają, aby do transakcji doszło jak najszybciej. Są doniesienia, że Włosi już kupili spółkę. Urząd gminy w Sierakowie informuje tylko, że firma nie została jeszcze wyrejestrowana. Informacji o sprzedaży nie potwierdza także komornik, który zajął mienie spółki.
– Taka sprzedaż teoretycznie jest możliwa, aczkolwiek musiałbym o tym wiedzieć – stwierdza Rafał Nowak z kancelarii komorniczej w Międzychodzie.

Tylko cisza

O dalszych planach firmy nie można też porozmawiać z Tadeuszem Bartkowiakiem. Właściciel, w 2005 roku 60. na liście najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”, odmawia teraz wszelkich kontaktów. Zmienił numery telefonów, aby, jak sam mówił, uniknąć rozmów z wierzycielami. To niepokoi współpracujących z nim rolników, którym winny jest prawie 3 miliony zł za dostarczone świnie.
Rolnicy uważają, że już w połowie ubiegłego roku właściciel „Bartka” wiedział o niewypłacalności spółki. Zaczął wtedy wyprzedawać sieć swoich sklepów. Mimo to nadal przyjmował od rolników tuczniki.
– On zwyczajnie wyłudził od nich towar, obiecując, że wszystko zostanie zapłacone – uważa Witold Przybył z Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Międzychodzie, do którego zgłosili się pokrzywdzeni rolnicy.
Od czerwca 2006 roku spółka przestała regulować faktury. Wniosek o ogłoszenie upadłości firmy trafił do sądu dopiero w listopadzie. Złożył go Gospodarczy Bank Wielkopolski, jeden z tych, które przyznały „Bartkowi” kredyty.
– Gdyby zarząd chciał ratować firmę, sam złożyłby wniosek dużo wcześniej – uważa Przybył.

Firma dla rolników

Problemy Bartkowiaka rozpoczęły się wraz z zaciągnięciem kredytów na modernizację zakładów. Największe straty przyniosła budowa ubojni. Kosztowała ponad 7 milionów zł. Miała przerabiać ponad 1300 tuczników dziennie. Ostatecznie ubój był trzykrotnie mniejszy.
Sytuacji firmy nie poprawił eksport na rynki europejskie. Gwoździem do trumny było nałożone przez Rosję jesienią 2005 roku embargo na dostawy mięsa. Z początkiem stycznia pracę straciło kilkaset osób.
Teraz w zakładach są tylko ochroniarze zatrudnieni przez GBW, którzy pilnują wyposażenia. Linie ubojowe są nietknięte, maszyny pomyte i gotowe do uruchomienia. Taki widok zastali przedstawiciele 200 rolników, którzy chcą odzyskać od Bartkowiaka pieniądze. Chcieli wejść na hipotekę firmy, ale okazało się, że jest obciążona na ponad 50 milionów zł. Teraz pokrzywdzeni chcą zawiązać grupę producencką, która wykupiłaby firmę na licytacji.
– Byłaby to pierwsza ubojnia, która przeszłaby w ręce rolników. Ich zdaniem dałaby im zabezpieczenie przed zmową dużych zakładów mięsnych – ocenia Witold Przybył.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto