Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PRAWO - Wygrywa obrona konieczna

Barbara Sadłowska
Piotr J., właściciel domu w Skórzewie został oskarżony o zabicie Adriana K., który nocą wtargnął do jego domu. Mężczyzna sądzony był jednak nie w wyniku aktu oskarżenia złożonego przez prokuraturę, która stwierdziła, że ...

Piotr J., właściciel domu w Skórzewie został oskarżony o zabicie Adriana K., który nocą wtargnął do jego domu. Mężczyzna sądzony był jednak nie w wyniku aktu oskarżenia złożonego przez prokuraturę, która stwierdziła, że działał w obronie koniecznej i umorzyła postępowanie. To rodzina zastrzelonego wystąpiła do sądu z prywatnym aktem oskarżenia.

Jest to sprawa precedensowa, nikt w Polsce – poza prokuratorem – nie zarzucił dotąd nikomu zabójstwa. Jarema Sawiński, wiceprezes Sądu Okręgowego w Poznaniu, przyznał, że nie słyszał o podobnej sprawie.

Między rodzicami

Do tragedii doszło 2 września 2005 roku. Tego dnia Piotr J. skontaktował się z rodzicami nastolatków, którzy byli świadkami pobicia jego syna Tomka na szkolnym boisku. Zadzwonił również do matki Adriana K. Zeznała potem, że sąsiad uważał, iż ich synowie powinni trzymać się razem, bo obaj dostali się na studia. Negatywnie wypowiadał się natomiast o innych kolegach Adriana i Tomka.

– Nazywanie ich zbirami, czy szajką to nie były dobre epitety dla tej młodzieży – mówiła matka Adriana, Teresa Kowalska, 56-letnia nauczycielka. Znała rówieśników swojego syna i uważała, że sąsiad przesadza. Treść rozmowy z Piotrem J. przekazała synowi i jego kolegom.

Tego samego dnia wieczorem Adrian zaprosił przyjaciół do domu. Pili alkohol, a w rozmowie przewinął się temat Piotra J., który niepotrzebnie stresuje rodziców. Gdy przed północą grupka młodzieży poszła do sklepu, Adrian odłączył się od kolegów i pobiegł do domu Piotra J.

Zastrzelił strach

Piotr J. miał zezwolenie na broń. Kiedy o 23.30 usłyszał walenie do drzwi i huk rozbijanej szyby, był pewien, że to napad. Twierdził, że ostrzegał milczącego napastnika, który trzymał jakiś błyszczący przedmiot w ręku. Mówił, że oddał dwa strzały ostrzegawcze – dopiero potem wycelował w człowieka, który wychylony przez dziurę w szybie sięgał do klamki. Nie znał Adriana K. Dopiero potem dowiedział się, że zastrzelił kolegę syna.

Adwokat z adwokatem

Adwokat Cezary Rajski, który reprezentował matkę zabitego, w tym procesie zastępował prokuratora. Udało mu się wykazać, że maturzysta nie miał w ręku żadnej broni, tylko zwykły klucz. Próbował też wyjaśnić, jak doszło do wybicia szyby. Kwestia ta budziła wątpliwości, bo biegły nie mógł jednoznacznie stwierdzić, w jaki sposób to się stało. Wczoraj mecenas Rajski przekonywał sąd, by skazał Piotra J. za zabójstwo.

– Prawo nigdy nie powinno ustępować przed bezprawiem – mówił adwokat Andrzej Reichelt, reprezentujący oskarżonego, dodając, że nie ma wzorcowego zachowania w sytuacji zamachu. Prosił sąd o uniewinnienie swojego klienta.

– Nie potrafię siebie postawić w takiej sytuacji, że straciłem syna – nie mogę – mówił w „ostatnim słowie” Piotr J. – Ale my też chcemy żyć, korzystać z dorobku życia i cieszyć się rodziną bez obawy, że do domu wpadnie ekipa z siekierami czy bejsbolami...

Masz prawo się bronić

Po naradzie sąd uniewinnił Piotra J. Obrona konieczna wyłącza odpowiedzialność karną – uzasadniała werdykt sędzia Maria Kostecka. Przypomniała, że to młody człowiek wtargnął nocą na posesję sąsiada. – Oskarżony miał prawo ten zamach skutecznie odeprzeć. Tym bardziej że stojąc oko w oko z napastnikiem, nigdy się nie wie, czy nie ma on broni pod kurtką – stwierdziła sędzia Kostecka. Wczorajszy wyrok jest nieprawomocny. Ani matka Adriana K. ani Piotr J. nie chcieli go komentować. •

Bronić się czy uciekać?

Dwanaście lat temu w domu Elżbiety Borowik w podwarszawskim Chotomowie zgasło światło. Kobieta była przekonana, że to kolejny napad. Wypaliła ze strzelby do domniemanych włamywaczy, którzy kradli... transformator ze słupa energetycznego. Zastrzeliła jednego z nich i jako zabójczyni trafiła do aresztu. Chociaż w jej obronie stanęła niemal cała Polska, prokurator domagał się dla Elżbiety Borowik 4 lat więzienia. Ostatecznie została uniewinniona przez sąd apelacyjny, który orzekł, że działała w obronie koniecznej.

Niedługo potem na Śląsku starszy mężczyzna, zaatakowany przez chuliganów, zabił jednego z nich nożem wyrwanym napastnikowi. Nie stanął jednak przed sądem, bo dręczony poczuciem winy popełnił samobójstwo.

Życie próbował odebrać sobie także Józef Banasiak z Łodzi, bo dźgnął nożem mężczyznę, który wtargnął na jego posesję. Spędził w areszcie 9 miesięcy. Dopiero po 8 latach i kilku skazujących, ale uchylonych wyrokach, w czerwcu ubiegłego roku sąd apelacyjny orzekł, że wprawdzie oskarżony przekroczył granice obrony koniecznej, ale nie ma konieczności wymierzenia mu kary.

Polscy prokuratorzy prowadzą rocznie około stu postępowań, dotyczących przekroczenia granic obrony koniecznej. Niemal wszystkie trafiają do sądu z aktem oskarżenia, bo... napastnik był odwrócony tyłem albo chciał ukraść radio z samochodu. Ministerstwo Sprawiedliwości zastanawia się nad nowelizacją kodeksu karnego, w którym przekroczenie granic obrony koniecznej nie będzie przestępstwem, jeżeli napadniętym kierował strach albo silne wzburzenie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto