– Do Poznania przyjechaliśmy na kurs. Jeden kolega ze mną służy, dwóch innych poznaliśmy dopiero na miejscu. Stwierdziliśmy, że skoro mamy luźniejszy dzień to wyjdziemy, żeby poznać Poznań, a tu taka historia się nam przydarzyła – opowiada „Głosowi” podoficer Wojsk Lądowych.
Żołnierze do klubu chcieli wejść około godz. 21. Odczekali swoje. Byli trzeźwi. Nie awanturowali się. Jeden z nich zdążył już zapłacić nawet za wejście i przekroczył próg Terytorium. W jaki więc sposób bramkarze zorientowali się, że mają do czynienia z żołnierzami?
– Jestem również studentem i razem z legitymacją studencką wyciągnąłem przypadkowo książeczkę wojskową – tłumaczy podoficer. – Jak zobaczył ją pan wpuszczający do klubu, to powiedział z pogardą, że MON-u nie wpuszczają. Dało się poznać brak szacunku w stosunku do nas właśnie dlatego, że jesteśmy żołnierzami – mówi z niekrytym żalem mężczyzna, który w armii służy od 6 lat. Był też przez pół roku na misji w Iraku.
Żołnierze nie wdawali się w większe dyskusje z obsługą klubu. Mówią, że choć sporo podróżują po Polsce, taka sytuacja zdarzyła się im pierwszy raz. Wcześniej spotykali się z pozytywnym przyjęciem. Część ochroniarzy wypytywała się ich nawet o służbę z myślą o wstąpieniu do wojska.
– To był dla nas szok. Cała ta sytuacja boli. Może nie zasłużyliśmy na jakieś poparcie, ale chociaż minimum szacunku ze strony ludzi. To nie było miłe – uważają zgodnie żołnierze.
Skontaktowaliśmy się z klubem Terytorium. Jego przedstawiciele nie odnieśli się jednak bezpośrednio do sytuacji, która miała miejsce 3 marca przy Mokrej. Nie zaprzeczyli, że wyprosili żołnierzy, ale nie wytłumaczyli nam, dlaczego do tego doszło.
– Najważniejszym celem pracowników ochrony klubu Terytorium jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim naszym gościom. Jeśli odmawiają oni komukolwiek wstępu do klubu, to ma to miejsce jedynie w uzasadnionych przypadkach – tłumaczy postępowanie obsługi Błażej Mikołajewicz z Terytorium.
– Do klubu nie są wpuszczane osoby niepełnoletnie, osoby będące pod wpływem alkoholu lub sprawiające takie wrażenie oraz zachowujące się w sposób agresywny. Każdy tego typu przypadek rozpatrywany jest indywidualnie – dodaje Mikołajewicz.
W Poznaniu nie wpuszczamy
To nie pierwszy przypadek, kiedy poznańskie kluby zamykają swoje drzwi przed klientami. W styczniu tego roku „Gazeta Wyborcza” opisywała sprawę Cuba Libre. Do klubu nie wpuszczono dwóch Romów. Ochroniarze mieli tłumaczyć, że takie jest zarządzenie właściciela. O sprawie zrobiło się głośno. Zorganizowano nawet spotkanie u wojewody, na które zaproszono Romów i poznańskich restauratorów. Jeden z Romów złożył pozew w sądzie przeciwko Klaudii Lopez, właścicielce klubu, w którym oczekuje przeprosin i zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. W ostatnią środę sąd ukarał ochroniarzy dyskoteki grzywną w wysokości 1 tys. zł. Była to kara tylko za odmowę świadczenia usługi bez uzasadnionej przyczyny – prokuratura nie dopatrzyła się bowiem w tej sprawie przestępstwa.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?