Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznań urządza getto u sąsiada w Koziegłowach?

Beata Marcińczyk, Bogna Kisiel
Mieszkańcy Koziegłów tłumaczą dziennikarce „Głosu”, dlaczego nie chcą lokatorów z Poznania
Mieszkańcy Koziegłów tłumaczą dziennikarce „Głosu”, dlaczego nie chcą lokatorów z Poznania Grzegorz Dembiński
– To chwyt poniżej pasa. W ten sposób można całą biedę wyprowadzić z Poznania do gmin ościennych – mówi wzburzony Mariusz Poznański. Wójt gminy Czerwonak jest zaskoczony i zbulwersowany pomysłem prezydenta Poznania, który zamierza przenieść osoby z wyrokami eksmisyjnymi do Koziegłów. Mają zamieszkać w budynku, w którym znajduje się teraz Dom Nauczyciela Akademickiego. Miasto zawarło właśnie umowę przedwstępną na jego kupno od Uniwersytetu im. A. Mickiewicza za 2,7 mln złotych.

– Dotychczasowi lokatorzy opuścić mają budynek do końca września – informuje Magdalena Gościńska, rzecznik Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych. – Chcemy go przeznaczyć na lokale socjalne. Przystosowanie budynku do naszych celów kosztować ma około 200 tys. zł – dodaje.

Tłumaczy też, że do Koziegłów przeprowadzani będą lokatorzy komunalni, którzy mieszkają w prywatnych kamienicach i mają długi z powodu niepłacenia czynszu.
– Z roku na rok płacimy coraz większe odszkodowania wierzycielom z tytułu niedostarczenia lokali socjalnych. W ubiegłym roku było to 8,5 miliona złotych – mówi M. Gościńska. – Naszym celem jest zmniejszenie tej kwoty – tłumaczy.

W Domu Nauczyciela Akademickiego w Koziegłowach jest 56 pokoi – 35 segmentów o powierzchni 36 mkw., 14 samodzielnych pokoi po około 19 mkw. i 2 segmenty po 55 mkw.

– Władze uczelni zdecydowały się na sprzedaż ze względów czysto ekonomicznych – tłumaczy Dominika Narożna, rzecznik UAM. – Osoby, które mieszkają w Koziegłowach, wiedziały o tych planach i o tym, że będą musiały się wyprowadzić. Przeniesione zostaną do Domu Akademickiego przy ulicy Nieszawskiej 3 po zakończeniu w nim remontu.

Mieszkańcy Koziegłów są zaskoczeni i oburzeni postępowaniem władz Poznania. Mówią, że miasto robi sobie u nich śmietnik.
– To kolejny problem po oczyszczalni, elektrociepłowni i spalarni, który miasto spycha do naszej gminy – twierdzi młode małżeństwo mieszkające przy ul. Leśnej.
Władysław Reichelt z Kicina winą obarcza wójta gminy, który – według niego – „siedzi, jak mysz pod miotłą i nie robi nic”. Maria Noster, przewodnicząca Stowarzyszenia „Żyj Normalnie” jest innego zdania. Zwraca uwagę, że pomysłem na zagospodarowanie domu, w którym mieszkają m.in. doktoranci UAM, zaskoczeni są wszyscy – także władze gminy.

– Arogancja poznańskich urzędników nie zna granic – mówi zdenerwowana Maria Noster.
Irena Karalus, mieszkająca w pobliżu budynku należącego jeszcze do UAM, zwraca uwagę, że skoncentrowanie tylu ludzi – wymagających pomocy i pracy socjalnej – w jednym miejscu doprowadzi do poważnego problemu społecznego. Daleka jest od katastroficznych wizji, ale ona, jak i jej mąż nie wierzą, by gmina Czerwonak potrafiła mu sprostać, chociażby z tego powodu, że jej
możliwości są bardziej ograniczone niż
Poznania.

Radni Maria Libera oraz Piotr Picyk zapowiadają, że na czwartkowej sesji Rady Gminy Czerwonak poinformują o sytuacji i będą naciskać na wójta Poznańskiego, żeby spotkał się w sprawie domu nauczyciela z Ryszardem Grobelnym.

– Umowa przedwstępna to jeszcze nie koniec świata – przekonuje Libera. – Można dyskutować, na co przeznaczyć obiekt. Może to nasza gmina go kupi?
Tomasz Lewandowski, przewodniczący komisji gospodarki komunalnej i polityki mieszkaniowej Rady Miasta Poznania, pomysł poznańskich urzędników ocenia negatywnie.

– „Nie płacisz czynszu, masz wyrok eksmisyjny, to trafisz do Koziegłów” – użycie takiego straszaka wobec osób, które nie płacą z premedytacją czynszu, byłoby zrozumiałe. Jednak proponowanie przeprowadzki tym, którzy nie płacą, bo nie mają pieniędzy, jest praktyką niedopuszczalną – uważa Lewandowski. I przestrzega: – Jeżeli do jednego budynku wprowadzamy ludzi z wyrokami eksmisyjnymi, to tworzymy getta!

Radny Sojuszu Lewicy Demokratycznej wskazuje również, że nie jest to dobry sposób budowania więzi aglomeracyjnej. Wójt Poznański dodaje, że jest to zły pomysł, który „nie mieści się w kategoriach współpracy sąsiedzkiej”.

Miasto podrzuca problemy swoim sąsiadom. Bo tak przecież jest najłatwiej

Bogna Kisiel, dziennikarka działu Poznań

Kontenery socjalne na Głuszynie, spalarnia śmieci blisko Szczepankowa – żaden z tych pomysłów nie zostanie wcielony w życie, bo poznaniacy zaprotestowali. A władze miasta liczą się z ich głosem – śmieci wożą do Suchego Lasu, ścieki spuszczają w Koziegłowach i przy granicy tej wsi wybudują spalarnię śmieci. Znalazłoby się pewnie jeszcze parę uciążliwych inwestycji, którymi można byłoby uszczęśliwić sąsiadów zza płotu. Jednak miasto jest wspaniałomyślne i chce się z Koziegłowami podzielić także mieszkańcami. Budujemy wspólnie aglomerację? To macie w prezencie budynek socjalny wraz z lokatorami.
Co na to Koziegłowy? Powinny zaprosić do siebie rządzących Poznaniem. Ale dopiero po tym, jak ci drudzy przegrają wybory. I będą kolejną, niepotrzebną w Poznaniu rzeczą.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto