Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Platforma Obywatelska idzie po samodzielną władzę?

Igor Ryciak, Katarzyna Borowska
Donald Tusk - zwycięzca. Sondaże wskazują, że jego wysoka wygrana może pozwolić na samodzielne utworzenie rządu - fot.  Wolfgang Rattay/REUTERS
Donald Tusk - zwycięzca. Sondaże wskazują, że jego wysoka wygrana może pozwolić na samodzielne utworzenie rządu - fot. Wolfgang Rattay/REUTERS
W dzisiejszym dniu decydujemy kim są „oni” – powiedział oddając swój w wyborach głos abp Józef Życiński, metropolita lubelski. Już wiadomo, że „onymi” będą Tusk, Pitera, Komorowski, ...

W dzisiejszym dniu decydujemy kim są „oni” – powiedział oddając swój w wyborach głos abp Józef Życiński, metropolita lubelski. Już wiadomo, że „onymi” będą Tusk, Pitera, Komorowski, Schetyna ich koledzy z Platformy Obywatelskiej. Ich zwycięstwo w wyborach 2007 jest bezapelacyjne. Po sześciu latach w opozycji – najpierw wobec rządu SLD, potem PiS drużyna Donalda Tuska przejmuje władzę. - PiS miał ideologię państwa zamkniętego. Wykazywał nieufność wobec wszystkich i wszystkiego.

Mam nadzieję, że teraz pojawi się nowa jakość rządzenia w której najważniejszy jest obywatel, nie państwo – mówi Lena Kolarska – Bobińska, szefowa Instytutu Spraw Publicznych. Czy ta nadzieja, którą we wczorajszym głosowaniu wyraziła przecież większość z nas, ma szansę się spełnić?
Przed rządem Platformy Obywatelskiej stoją gigantyczne zadania. Sama partia ustawiła sobie poprzeczkę wyjątkowo wysoko. W swoim programie zapisała PO zapisała gruntowną reformę ustrojową. Funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego mają być rozdzielone. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zlikwidowana. Ordynacja wyborcza zmieniona z proporcjonalnej na większościową – posłów podobnie jak dziś senatorów wybieralibyśmy w okręgach jednomandatowych. Liczba posłów ma zostać ograniczona, a senat przekształcony w izbę samorządową lub całkiem zlikwidowany. Do tego ograniczone mają być immunitety poselskie. Te zmiany byłyby rewolucyjne. Tylko, że by stała się ona możliwa trzeba zmienić konstytucje. A do tego potrzeba większości dwóch trzecich czyli 307 głosów w sejmie. A to oznacza, że bez poparcia PiS żadna ze zmian nie jest możliwa, nawet gdyby poparła ją LiD (PO, PSL i LID mają w sumie 302 głosy, o pięć zbyt mało by zmienić konstytucję).

Z resztą na Donalda Tuska i jego gabinet czekają znacznie bardziej pilne zadania. W kraju tlą się strajki w służbie zdrowia. Oflagowanie budynków, pikiety, marsze protestacyjne, manifestacja a nawet strajk – to z kolei plany nauczycieli, którzy domagają się podniesienie wynagrodzenia zasadniczego o 50 proc. Znalezienie na to pieniędzy - to podstawowy problem z jakim będzie musiał poradzić sobie rząd.

Tak samo jak z budową stadionów na Euro 2012, budową dróg i autostrad, zagospodarowaniem unijnych dotacji. Przed Donaldem Tuskiem kilka kontrowersyjnych decyzji, które z pewnością będą go kosztować punkty poparcia. Czy pozwolić amerykanom na budowę tarczy antyrakietowej. Czy wycofać wojska Iraku. Co dalej z obwodnicą Rospudy. To pytania, które wymagają pilnej odpowiedzi i politycznej odwagi.
By zmieniać konstytucję PO musiałaby zawrzeć koalicję z PiS. Ale współpraca z Partią Jarosława Kaczyńskiego niesie też za sobą gigantyczne ryzyko. Jeśli PiS miałby wejść do rządu PO to tylko pod warunkiem, że obejmie (czy raczej zachowa) resorty spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Ludzie Kaczyńskiego mięli by do dyspozycji policję i prokuraturę. Czy można sprawować władzę zmieniając cięgle karty SIM w telefonie, bo każda rozmowa może być nagrywana? To mało realne.
Podobnie jak koalicja z LiD. To byłaby wizerunkowa katastrofa i powód do gigantycznego napięcia wewnątrz partii, które z czasem skończyło by się rozłamem. Bo dla konserwatywnego skrzydła PO sojusz z postkomunistami byłby nie do wytrzymania choć oczywiście LiD jest mimo wszystko bardziej przewidywalna niż Prawo i Sprawiedliwość. Pozostaje więc tylko koalicja ze słabym i mało wyrazistym PSL.To może jednak nie wystarczyć by stawić czoło PiS, które przejdzie do opozycji. I to nie tylko parlamentarnej.

Partia Jarosława Kaczyńskiego zachowuje instytucje, które skutecznie mogą storpedować rządy Tuska. Po pierwsze zostaje Prezydent, który może wetować ustawy. PiS nie zdobył co prawda wystarczającej większości by to weto podtrzymać, ale by je odrzucić PO będzie musiała za każdym razem porosić się LiD – zapewne nie bezinteresownie.
- Sytuacje, w których prezydent był z innej opcji polityczne, niż rząd, już się w historii Polski zdarzały. Rząd Jerzego Buzka sprawował władzę, gdy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, i paraliżu rządzenia nie było. I w tym przypadku nie musi być tragedii. Rzeczywiście jednak prezydent ma prawo weta wobec wszystkich ustaw, jakie przyjmuje parlament. To weto może być odrzucone przez Sejm, większością 3/5 głosów – mówi prof. Piotr Winczorek, konstytucjonalista. - Rząd także może blokować decyzje prezydenta. Większość z nich wymaga bowiem prezydenckiej kontrasygnaty. Tylko w trzydziestu przypadkach, wymienionych w konstytucji, prezydent może podejmować decyzje, bez potwierdzenia ich podpisem premiera – dodaje.

Inny problem to KRRiTV, która z kolei wybiera kierownictwo mediów publicznych. Dziś na czele TVP stoi Andrzej Urbański, do niedawna minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, a radiem publicznym kieruje Krzysztof Czabański, który nigdy nie krył swojej sympatii do obu braci. Media te, potwierdzają to nawet badanie Państwowej Komisji Wyborczej, zdecydowanie faworyzuje PiS. Fakt, że telewizja publiczna zmienia ramówkę i zdejmuje popularny serial by nadać konferencję prasową CBA nie miał dotychczas precedensu.

Jest też CBA, której szef, zgodnie z ustawą, został powołany na czteroletnią kadencję i jeszcze blisko trzy lata nie może być odwołany. Akcja prowokowania polityków przy pomocy przystojnych agentów i seksownych agentek może być więc kontynuowana.
Do tego doliczyć trzeba Narodowy Bank Polski i Najwyższą Izbę Kontroli – ich szefowie także pochodzą z nadania PiS i mogą robić co się da by poparcie dla PO topniało w szybkim tempie. Czy Tusk będzie w stanie jakoś sobie z tym poradzić?

Powyborczy scenariusz wydarzeń

- Dziś, w poniedziałek, powinniśmy poznać oficjalne wyniki wyborów. Poda je Państwowa Komsja Wyborcza, jeśli nie będzie kłopotów z liczeniem głosów.

- W poniedziałek ruszą też prace nad tworzeniem nowego rządu. Jeśli okaże się, że PO zdobyła wystarczają liczbę głosów, by tworzyć gabinet samodzielnie Donald Tusk może ogłosić jak będzie wyglądal jego rząd i to czy on sam stanie na czele nowotworzonej Rady Ministrów. Jeśli Platforma nie zdobędzie większości głosów bedzie musiała rozpocząć negocjacje dotyczące stworzenia koalicji rządowej, podziału minsterstw i stanowisk w administracji.

- 5 listopada – prezydent Lech Kaczyński zwołuje pierwsze posiedzenie Sejmu. Zgodnie z zapisami konstytucji ma na to 30 dni od daty wyborów, ale Lech Kaczyński zapowiada, że zrobi to wczesniej. Początek pierwszego posiedzenia poprowadzi marszałek senior. Będzie to osoba wskazana przez prezydenta spośród najstarszych wiekiem posłów.

- 19 listopada – do tego dnia premier musi przedstaawić skład rządu. Ma na to 14 dni od pierwszego posiedzenia Sejmu. Prezydent wręczy członkom nowej Rady Ministrów nominacje. Tego samego dnia obecny gabinet przestanie istnieć, a nowi ministrowie obejmą swoje resorty.

- 3 grudnia – nowy premier przedstawia w Sejmie swoje expose i prosi o wotum zaufania (ma na to 14 dni od nominacji prezydenckich). Takie wotum uchwala się bezwzględną wiekszością glosów obecności co najmniej połowy posłów. Czyli musi za nim zagłosować minimum 231 posłów. Dopiero wtedy nastapi koniec powyborczejk karuzeli.

- Jesli rząd nie zdobędzie wotum, w czasie nastepnych dwóch tygodni Sejm wybiera własnego premiera i ministrów. Prezydent taki rząd musi powołać.

Wyjątkowo długa cisza wyborcza na warszawskim Ursynowie

- Ostatni wyborca oddał swój głos o 22.35 na warszawskim Ursynowie, w komisji nr 619. W dwóch stołecznych lokalach wyborczych głosowanie zakończyło się po godz. 22.
Chodzi o komisję obwodową nr 619 przy ul. Cybisa 1 i 582 przy Lokajskiego 3. W tych dwóch miejscach wieczorem zabrakło kart do głosowania. Żeby wziąć udział w wyborach niektórzy warszawiacy czekali pótorej godziny. Mogli postawić krzyżyk przy wybranym kandydacie dopiero, gdy strażnicy miejscy dowieżli potrzebne druki. - Kart zabrakło nam o godz. 19.05, a dodatkowe otrzymaliśmy dopiero po 20.50 -tłumaczyła przewodnicząca komisji przy ul. Cybisa 1 ,Małgorzata Kamińska.
W niedzielę rano komisja miała 1,5 tys. kompletów kart, a w spisie wyborców było 2 tys. 87 osób.
Najdłużej, bo do godziny 23. trwało głosowanie w komisji nr 619, skorzystał z tego Jacek Cena, który specjalnie przyjechał o godzinie 22.00 z Mokotowa na Ursynów żeby zdążyc zagłosować.- Usłyszałem w mediach, że lokal wyborczy przy Lokajskiego jest otwarty do godziny 23, wsiadłem do samochodu i przyjechałem. Gdyby nie to nie wziąłbym udziału w wyborach -tłumaczył Jacek Cena. Przewodniczący komisji przy Lokajskiego nie chciał komentować opóżnienia. (EC)

Tusk zmienił władzę. Czy zmieni też kraj?

PiS znalazł się w niedzielę na deskach. Platforma Obywatelska dostała najsilniejszy mandat do rządzenia i zmian, jaki od lat miało jakiekolwiek ugrupowanie. Przypomnijmy, że w wyborach w 2005 r., po których Jarosław Kaczyński wywrócił stary porządek do góry nogami, wynik wynosił ledwie 27 dla PiS, i 24 dla PO.
Większość Polaków odwróciła się plecami do Jarosława Kaczyńskiego. I nie zdecydowały o tym tylko strategiczne błędy w kampanii premiera. Są powody znacznie głębsze, społeczne. Większość Polaków jest po prostu inna niż diagnozował szef PiS. Mają inne marzenia, pragnienia, inaczej definiują to co rzeczywiście ważne. Dla siebie, i dla Polski.
Owszem, walka z korupcją jest ważna, aparat państwowy w rozkładzie, ale to jeszcze nie jest wizja rozwoju. Wojna z patologią wystarczy na początek, PiS zabrakło pomysłu na dalszy scenariusz. Wciąż słyszeliśmy tylko, że najpierw trzeba wygrać wojnę z układem.
Najbardziej wymowne jest chyba to, jak głosowali ludzie młodzi i Polacy, którzy wyjechali do pracy do Irlandii i Anglii – PO dostała tam 70, 80 procent poparcia. Zarobkowi emigranci zobaczyli jak można żyć w dobrze rządzonym państwie, czym państwo powinno się zajmować, zrozumieli na jakie wyzwania powinni odpowiadać dziś Ci którzy rządzą Polską. Mądre wydanie miliardów płynących z Unii, inwestycje w edukację, tworzenie państwa przyjaznego obywatelom, wolność gospodarcza. Takie tematy powinny stać się istotą rządzenia.
Przestrzegałbym PO przed żądzą odwetu w postaci komisji ds. rozliczeń gabinetu PiS-u. Jeśli zwycięży chęć rewanżu, szybko okaże się, że na istotne zadania zostaje niewiele czasu. Rozpocznie się też wyniszczająca wojna z prezydentem. A Polacy nie głosowali za komisjami śledczymi, raczej za komisjami które w końcu pomogą zbudować autostrady. I nawet jeśli działalność ministra Zbigniewa Ziobry czy CBA powinny być prześwietlone, to jako dopinający element rządów, w ramach porządkowania rozhuśtanego systemu, a nie jako główna treść tych rządów.
Dla polityków, którzy stworzą nowy rząd jak memento powinny brzmieć trzy zwrotne punkty kampanii, które pogrążyły PiS. Pierwszy to zgoda na debatę telewizyjną, podczas której w oczach Polaków Tusk z ignorowanego chłopca przeistoczył się w twardego lidera. Drugi - nieudany klip oskarżający PO o złodziejską prywatyzację szpitali, który przypomniał raczej, że to PiS rządzi od dwóch lat pogrążającą się w chaosie służbą zdrowia. Trzeci – rozpoczęcie brudnej kampanii przy użyciu CBA, przez ujawnienie zapisów z podsłuchów skorumpowanej posłanki PO.
Prawdopodobnie ten trzeci ruch zdecydował o skali przegranej PiS. W zamyśle ten manewr miał pogrążyć PO, ale po dramatycznym wystąpieniu płaczącej pani poseł następnego dnia, coś pękło. Owszem, nikt nie kwestionował, że Sawicka upadła. Ale gdzieś w głowach ludzi zaczęło kołatać się pytanie, czy dla kilku procent głosów można w dowolny sposób niszczyć każdego. Potem Jarosław Kaczyński chcąc ratować wynik zapędzał się coraz bardziej – mówiąc m.in. o fałszowanych sondażach. Może wtedy niezdecydowani uznali, że przekroczona została granica absurdu.
Przestrzegałbym jednak PO przed triumfalizmem. 30 procent wyborców Pis-u nie powinna poczuć się wykluczona. Kaczyński przegrał wybory, przegrał swoją szansę, ale też w wielu obszarach zmienił kraj. Jako pierwszy porwał się na korupcję, zajął się wykluczonymi. Wypchnął też poza parlament Giertycha i Leppera.
Donald Tusk dostał niepowtarzalną historyczną szansę, żeby radykalnie zmienić Polskę i pchnąć ją na tory nowoczesnego, zamożnego, bezpiecznego kraju, w którym wszyscy, i zwolennicy polski solidarnej, i liberalnej, mogą czuć się dobrze i żyć dobrze. To ogromna odpowiedzialność. Tusk ma do tego w ręku wszystkie instrumenty - pieniądze z Unii, wysoki wzrost gospodarczy, doświadczenie polityczne, oraz, co nie mniej ważne, niezbędną dozę twardego zdecydowania tak konieczną do sprawnego rządzenia. Tylko od niego zależy, czy temu podoła.
Polacy, jak sam zauważył wczoraj Donald Tusk, już na to zasłużyli.

Paweł Fąfara

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto