– Nie mieścił się na linii, dlatego przesunęliśmy go na godzinę 16.25 – mówi Krzysztof Pawlak, zastępca dyrektora Wielkopolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych. – Dla pasażerów, którzy o tej godzinie wracali z pracy uruchomiliśmy komunikację zastępczą do Rogoźna. To jednak chwilowe utrudnienie, bo tylko do 23 grudnia.
Jeszcze w tym tygodniu ma się również skrócić podróż do Poznania pociągiem, który planowo wyjeżdża z Piły o godzinie 17.46. Szkopuł tkwi w tym, że nigdy mu się to nie udało, a pasażerowie przyzwyczaili się już do komunikatu, że pociąg nie jest gotowy do odjazdu, tylko „czeka”. Na co czeka?
– Jest skomunikowany z pociągiem z Krzyża, który przyjeżdża trzy minuty później – tłumaczy Krzysztof Pawlak.
Tyle, że z Piły nie wyjeżdża spóźniony o pięć minut, ale o piętnaście, a nawet dwadzieścia. Co gorsza, na trasie zamiast nadrabiać opóźnienie, zwiększa je zaliczając kolejne postoje m.in. w Chodzieży, gdzie czeka na pociąg z Poznania do Piły. Na dworzec w Poznaniu wjeżdża ostatecznie około godziny 20.40, czyli prawie po trzech godzinach.
– Przyjęliśmy taką zasadę, że pociągi z większą liczbą pasażerów mają pierwszeństwo przed innymi, dlatego ten pociąg czeka – tłumaczy Krzysztof Pawlak. – Wydłużenie czasu podróży ma głównie jednak związek z kończącym się remontem na odcinku Wargowo-Złotniki. Po 23 grudnia ten pociąg będzie wyjeżdżał z Piły o godzinie 17.52 i przyjeżdżał o godzinie 20.17.
Teraz wbrew wszelkim prawom fizyki każdy pociąg osobowy jadący w kierunku Poznania pokonuje 100 kilometrów średnio o 25 minut dłużej, niż ten sam pociąg jadący w kierunku odwrotnym: każdy tor ma bowiem osobną prędkość. Kiedy będzie normalnie, to już pytanie do PKP PLK, które wczoraj nie znały jeszcze na nie odpowiedzi.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?