Tego wieczoru w sali konferencyjnej Gromady trudno było o wolne miejsce siedzące, co więcej, o stojące też. Chętnych do zadania własnego pytania czy też zwykłego obejrzenia kandydatów na własne oczy nie brakowało. Trzeba jednak przyznać , że spora część miejsc zajęta była przez sztabowców poszczególnych kandydatów. Niemniej frekwencję na sali uznać trzeba za silną stronę debaty.
Najbardziej o właściwą oprawę debaty zadbał senator Piotr Głowski. Ulotki, długopisy, transparenty; na sali wspierał go też silny fanklub z żoną na czele. Z ulotek i banerów spoglądał również ubiegający się o reelekcję Zbigniew Kosmatka. Dwaj pozostali kandydaci postawili na swój urok osobisty... I właśnie on wydaje się być główną kartą przetargową w dobiegającej końca kampanii. Dlaczego?
Przysłuchując się minutowym odpowiedziom kandydatów (najpierw na 10 pytań przygotowanych przez organizatorów, a później na wolne „głosy z sali”), nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w większości poglądów nie różni ich praktycznie nic, prócz klubowych barw. „Tak jak powiedział mój poprzednik...” – ten, dość nieszczęsny w wyborczym pojedynku zwrot nadto często padał z ust przepytywanych. Odpowiadali podobnie, ubierając jedynie odpowiedzi w nieco inne słowa.
Najbardziej wyrazistym z czwórki wydawał się być kandydat PO Piotr Głowski, niemal na równi z urzędującym obecnie Zbigniewem Kosmatką. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie oni spotkają się w drugiej turze wyborów. Jeśli oczywiście do niej dojdzie.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?