MPK - Nie opłaca się sprzedawać biletów

W krakowskich kioskach brakuje biletów tamtejszego przewoźnika miejskiego. Sprzedawcom nie opłaca się bowiem nimi handlować. Poznańscy pasażerowie takiego problemu na szczęście nie mają. Choć i w stolicy Wielkopolski są kioski, w których o biletach można tylko pomarzyć.

Poznańscy kioskarze przyznają, że często sprzedaż biletów jest po prostu nieopłacalna. Jest to bowiem... najczęściej sprzedawany towar, z którego niestety jak się okazuje są najmniejsze zyski.
- Pasażerowie kupują bilety, w ogóle nie myśląc o gazetach czy innych oferowanych przeze mnie produktach. A przecież ze sprzedaży samych biletów komunikacji miejskiej nie da się utrzymać kiosku - twierdzi kioskarz z poznańskiego Piątkowa.
Klienci wybranych kiosków w Poznaniu mogą być spokojni o to, że dostaną w nich bilety. Obowiązek ich sprzedaży wprowadziła między innymi sieć Ruch SA, która ma ponad kilkadziesiąt punktów na terenie miasta.
Mimo to czasami poznańscy pasażerowie spotykają się z brakiem biletów w kioskach. I to nie dlatego, że dostawca nie zdążył ich dowieźć.
- Chciałam kupić bilet, ale kioskarz powiedział, że nie sprzeda mi go, jeśli nie kupię gazety. Kiedy odmówiłam, on odmówił mi podania biletu. Powiedział, że nie opłaca mu się schylać - opowiada oburzona Paulina Wiśniewska, która codziennie tramwajem dojeżdża do pracy.
Kupując bowiem bloczek stu biletów ulgowych 10-minutowych w Wielkopolskim Oddziale Kolporter Service, kioskarz musi zapłacić 62,85 złotych. Oznacza to, że gdy sprzeda wszystkie bilety, zarobi zaledwie 2,15 złotych (czyli niewiele ponad 2 grosze na jednym).

Więcej w dzisiejszym wydaniu Polska Głos Wielkopolski, lub [

](http://www.prasa24.pl)