W piątek piloci Janusz Adamczak i Tomasz Chudziński odjechali z poznańskiej Ławicy na lotnisko w Bagiczu koło Koszalina. Tam czekali na warunki umożliwiające wykonanie lotu z Polski do Szwecji. Wyzwanie podjęło dwóch instruktorów paralotniarstwa. Wystartowali dzisiaj o godz. 4:10, chwilkę po 8:00 byli już na miejscu. Wszystko odbyło sie bez zakłóceń, nie było także problemów z pogodą.
– To zupełnie inna forma latania. Możemy szybować jak ptaki i zachwycać się lotem. Nie ma kabiny, która ograniczałaby pilota, dowolnie długo można krążyć nad jednym miejscem, zataczając kręgi – mówi Tomasz Chudziński. – Można lecieć nad rzeką z prędkością ptaków lub uciekających zwierząt. To bardziej stan ducha niż sport.
Paralotnie to najdelikatniejsze statki powietrzne, bardzo wrażliwe na wszelkie podmuchy wiatru, który może wpływać na kierunek lotu. Piloci chcą lecieć z prędkością 50 kilometrów na godzinę, najlepiej z wiatrem południowym, ale pogoda może płatać figle.
Lotnicy mieli do pokonania odległość ponad 200 kilometrów. Motoparalotniami jednorazowo pokonuje się przeważnie dystans 60-80 kilometrów. Lot odbywał się na wysokości około 700-800 metrów. Specjalnie na ten lot wykonano skrzydła, mogące unieść od 150 do 300 kg.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?