Jeszcze do sierpnia tego roku PO w mieście i powiecie miała odrębne struktury – pierwszym przewodniczył radny Łukasz Borowiak, a drugim starosta Piwoński. Trzy miesiące temu z jego inicjatywy doszło do połączenia obu struktur i powołania nowego zarządu. Na czele partii stanął Piwoński. Przekonywał, że wzmocni ugrupowanie przed wyborami i doprowadzi do sukcesu. Celem było przejęcie władzy w Lesznie. Przez ostatni miesiąc nie było tygodnia, w którym Piwoński nie zwoływał konferencji prasowych lub briefingów, nie organizował happeningu, czy akcji promującej kandydatów. Były też spotkania z kandydującym na prezydenta Tadeuszem Pawlaczykiem. Zapowiadano wietrzenie budżetu, hamowanie zadłużenia i inwestycje. Partia kusiła wyborców kolorowymi wizualizacjami parków i placów, które za jej rządów miały zupełnie zmienić oblicze.
– Prowadziliśmy kampanię merytoryczną, nie atakowaliśmy, ale też nie przesadzaliśmy z pojednawczością. Uważam, że kampania pełna agresji, wytykania błędów i szukania haków, nie mogłaby być skuteczna – ocenia Krzysztof Benedykt Piwoński.
Było jednak kilka przypadków, kiedy Piwoński odgryzał się konkurentom. Pytał dlaczego SLD nie startuje pod własnym szyldem, tylko chowa się za plecami prezydenta Malepszego i jego komitetu. Po pytaniu prowadzącego kampanię SLD posła Wiesława Szczepańskiego dlaczego lokomotywa Platformy wciąż stoi w parowozowni, Piwoński ogłosił swój start do Rady Miejskiej Leszna. Po wyborach okazało się jednak, że poparcie dla PO było dużo słabsze, niż spodziewał się starosta. Dość trafnie ocenił to Szczepański.
– Niestety, cała para z tej lokomotywy poszła w gwizdek – mówi ironicznie poseł.
Kandydat na prezydenta poległ w pierwszej turze zdobywając 20,36 procent głosów. Piwoński dostał ich 280, co nie zapewniło mu mandatu. Jedynym sukcesem, o jakim można mówić, jest niezły wynik Platformy w mieście na tle innych ugrupowań. Partia powiększyła liczbę radnych z pięciu do ośmiu osób. Nie daje to większości, ale lewica także jej nie uzyskała.
Kiepsko poszło też w przypadku wyborów do Rady Powiatu, gdzie w poprzedniej kadencji karty rozdawała PO. Dzięki temu Piwoński (który osiem lat temu przegrał wybory na burmistrza Rydzyny, potem prowadził własną firmę) został wybrany na urząd starosty. Z poprzednim rozstał się w atmosferze skandalu, bo został skazany przez sąd za złe rozliczanie delegacji służbowych. W minionej kadencji także świętym nie był. Brał udział w kilku procesach, a rok temu otrzymał kolejny wyrok (karno-skarbowy) za to, że nie odprowadził podatków od sprzedaży działek. Teraz Piwoński może stracić również stanowisko starosty. Jeśli ludowcy zechcą przejąć władzę, mogą wystawić własnego kandydata. Nie jest to jednak przesądzone. Rozmowy trwają.
– Zarząd zdecydował, że podejmiemy je najpierw z PO, jako naturalnym koalicjantem. Jednak co do obsadzania stanowisk nie chcę się wypowiadać – zastrzega przewodniczący PSL w Lesznie Bronisław Brodziak.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?