- Nie mam dzieci, a moje mieszkanie to nora bez toalety, wody i ogrzewania - opowiada 86-letni mężczyzna, dla którego jeden z poznańskich szpitali bezskutecznie szuka miejsca. Już trzy tygodnie temu mógł zwolnić łóżko. Okazuje się, że u schyłku życia stał się kłopotliwym zawalidrogą. I tak się też czuje. Kazimierz W. ma syna i córkę, ale nawet on uważa, że nie nadają się na opiekunów leżącego ojca. - Wolę iść do przytułku - podkreśla.
- Mamy pięć osób w podobnym wieku, które blokują łóżka na neurologii, ponieważ nie mamy ich dokąd odwieźć - mówi Ryszard Stankiewicz, dyrektor 111. Szpitala Wojskowego.
A to oznacza, że o tyle miejsc wydłuża się kolejka czekających na przyjęcie. Każdy dzień "przechowywania" pacjenta, co zwykle trwa około miesiąca, wyliczono na ponad 400 zł. Tych pieniędzy nikt nie zwróci. Fundusz zdrowia płaci tylko za procedury lecznicze, a te już zostały zakończone i rozliczone.
Problem ze starszymi pacjentami nie omija żadnej lecznicy. Szpital Raszei w Poznaniu wytypował nawet pracownika, którego zadaniem jest umieszczenie pacjenta w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, bądź pielęgnacyjno-opiekuńczym.
Tutaj chirurdzy i kardiolodzy najczęściej zgłaszają łóżka, czasem trzy, ale bywa, że i siedem, zablokowane przez wyleczonych pacjentów.
- Tam, gdzie się nie płaci za pobyt, czeka się na śmierć pensjonariusza, bo dopiero wtedy zwalnia się miejsce - opowiada dyrektor Elżbieta Wrzesińska-Żak.
Nie radzi sobie z tym również Szpital Strusia, który w przeszłości stworzył własny oddział dla chorych wymagających takiej opieki. Zmiana przepisów zmusiła go do pozbycia się 50-łóżkowego oddziału opiekuńczo-leczniczego. Dzisiaj więc, jak każda jednostka staje w kolejce i czeka, ponosząc w tym czasie niezaplanowane koszty.
- Wyleczyliśmy matkę, telefonujemy do syna, że może ją odebrać, a on mówi, że leży w innym szpitalu na zawał - opowiada Lesław Lenartowicz, szef Szpitala HCP, skomercjalizowanego, ale też zmuszonego do przedłużania pobytu pacjentom wbrew sztuce leczenia i rachunkowi ekonomicznemu. Nikt nie wystawi ich łóżek na ulicę, zastrzega prezes L. Lenartowicz, ale oni hamują ruch chorych i zajmują drogie miejsca. Tańsze są w ośrodkach, których jest za mało. - Dlatego trzeba przywrócić przepisy, które umożliwiały szpitalom tworzenie opiekuńczych oddziałów, bo takich osób przybywa co roku i utrudniają leczenie - twierdzi L. Lenartowicz.
W całej Wielkopolsce opiekuńczo-leczniczych łóżek jest 518. Pielęgnacyjno-opiekuńczych jeszcze mniej - 194. Według szacunków naszych rozmówców powinno ich by ć dwa razy tyle.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?