MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kórnik tajemnic

Robert DOMŻAŁ
Schowki są w jego stropie i pod podłogą. Nawet kominek służył za schronienie. W kórnickim zamku są miejsca, do których turysta nie dociera. Jest i sejf, którego zawartość wyjmuje się raz na kilkadziesiąt lat.

Schowki są w jego stropie i pod podłogą. Nawet kominek służył za schronienie. W kórnickim zamku są miejsca, do których turysta nie dociera. Jest i sejf, którego zawartość wyjmuje się raz na kilkadziesiąt lat. Było tak kilka dni temu.

Wydaje się być zwykłą, pękatą, garderobianą szafą. A jednak zwykły magazynier jej nie otworzy. Potrzebny jest Król, Jan Król - kierownik magazynu. Potrzebnych jest jeszcze kilka innych osób. I to nie dlatego, że jej drzwi są tak ciężkie, ale dlatego, że wymaga tego procedura. Szczególny tryb otwierania... sejfu z najcenniejszymi eksponatami. Otwarto go w listopadowe przedpołudnie. Poprzednio uczyniono to siedem lat temu, z okazji 200-lecia urodzin Adama Mickiewicza.

Co ma wieszcz do Kórnika?

W sejfie są najcenniejsze zbiory Biblioteki Kórnickiej - rękopisy Adama Mickiewicza, a szczególnie ten jeden. Waży 558 gramów, ale jego waga dla historii polskiej literatury jest ogromna. To rękopis Dziadów część III.
- Dochowały się ledwie trzy rękopisy Dziadów. Nasz autograf opatrzony jest numerem dwa. To tak zwany czystopis. Pierwszy brulion jest obecnie w Paryżu. Trzeci będący kopią przepisaną przez Domeykę jest w Krakowie - opowiada Maria Łuczak, kustosz Biblioteki Kórnickiej.
Rękopis to 54 kartki z papieru czerpanego. Gdy przepisując ,,na czysto’’ Mickiewicz dotarł do sceny „U Senatora“ skończył mu się lepszy gatunkowo papier ze znakami wodnymi i resztę dzieła pisał na kartkach gorszych jakościowo i mniejszych.
- Dla Kórnika zdobyła go Klaudyna Potocka, siostra Tytusa Działyńskiego, żona Bernarda Potockiego, właściciela Tulec. Otrzymała go od samego Mickiewicza. Spotkali się w Dreźnie, dokąd po upadku powstania listopadowego Polacy masowo wyjeżdżali. Klaudyna nie szczędziła pieniędzy na pomoc powstańcom. W Dreźnie zorganizowała dla nich szpital. Patriotyczną postawą, ale pewnie i urodą ujęła wieszcza - opowiada Maria Łuczak, kustosz Biblioteki Kórnickiej.

Niewiedza ratunkiem?

Rosjanie w ciągu krótkiego pobytu w roku 1945 zniszczyli wiele eksponatów znajdujących się w zamku. Ich łupem padły zastawy, lustra, drzwi. Znaleźli nawet to, o czym najpewniej spora część Niemców nie wiedziała przez pięć lat okupacji, czyli sejf. Dlaczego nie zauważyli szafy-sejfu? Bo obłożono ją książkami. Mało powiedziane obłożono, cały pokój nimi wypełniono od podłogi po sufit. Czy zwykły żołnierz mógł sądzić, że prawdziwe skarby znajdują się w książkach?
- Zbiory, jakie zgromadzono w zamku, uratowała niewiedza. Niemcy, którzy zajęli majątek kórnicki, nie mieli w swoim gronie bibliotekarza. Gdyby on był, prawdopodobnie zbiory będące głównie polonicami, trafiłyby - tak jak i wartościowe książki z bibliotek Poznania - na przemiał do wytwórni papieru w Czerwonaku - mówi Maria Łuczak, kustosz zamku. Grzechem Niemców było to, że z kórnickiego zamku utworzyli magazyn najrozmaitszych przedmiotów z bibliotek i uczelni Poznania. Stropy zamku nie wytrzymały tego. Zamek zaczął pękać. Rosjanie dotarli do sejfu. Próbowali go otworzyć, strzelając do niego. Do dzisiaj są na ścianach ślady po kulach.

Pielgrzyma wędrówki

Rękopis Dziadów część III sporo wędrował po Europie. Z Klaudyną Potocką, która otrzymała go od poety mniej więcej dwa lata po napisaniu dzieła, dotarł do Szwajcarii. W latach ‘60 XIX wieku wypożyczał go paryski wydawca dzieł Mickiewicza, Eustachy Januszkiewicz. Pod koniec XIX wieku rękopis na krótko się zawieruszył.
- Odnalazł go Władysław Zamoyski, gdy po raz któryś przybył na krótko do Kórnika. By przyjechać do Wielkopolski, musiał uzyskiwać pozwolenie władz pruskich. Rękopis leżał w bibliotece, w teczce z zamkiem. Ponieważ nikt nie umiał otworzyć zamka, wezwano ślusarza. A gdy i ten okazał się bezradny, zamek podważono. Wewnątrz był bezcenny rękopis i listy Adama Mickiewicza. Pojechały one do... Zakopanego, gdzie mieszkali Zamoyscy po wygnaniu z Księstwa i nabyciu przez hrabiego Władysława dóbr zakopiańskich - opowiada Maria Łuczak.

Hop do komina

Nie tylko Zamoyski był nie- mile widziany w Kórniku. Poszukiwany przez pruskich żołdaków był i Tytus Działyński. Kiedy pewnego razu naszli go w zamku, nie mając czasu na ucieczkę, ukrył się w saloniku w kominku. Do przewodu kominowego wchodził co prawda na czworaka, ale dalej było już nieco wygodniej. Pod podłogą tego samego pomieszczenia kilkadziesiąt lat później, po powstaniu styczniowym, ukrywało się kilka osób. Żywność podawano im od zewnątrz, przez istniejące do dzisiaj okienko.
- Kiedy sprawdzaliśmy, czy jest tam jakieś pomieszczenie, znaleźliśmy je, a w nim kurze jajko - opowiada Leszek Grześkowiak, kierownik obsługi ruchu turystycznego.

Nieporęczne schody

By dostać się na galerię w sali mauretańskiej, wędrujemy schodami pozbawionymi poręczy. Na ten brak zwrócił uwagę jeden z pruskich arystokratów bawiący w Kórniku. Na pytanie, dlaczego nie ma poręczy, wszak może to być niebezpieczne, ówczesny burgrabia Stanisław Małecki stwierdził, że nie ma poręczy, tak jak nie ma w zamku pijaków.
Z galeryjki sali mauretańskiej już tylko krok do sali kolumnowej. Przed nami drewniane kolumny, a dalej królestwo moli książkowych - szeregi półek wypełnionych starodrukami i rękopisami. By pod ciężarem kilkuset tysięcy woluminów nie ugiął się strop, półki podwieszono do sufitu. W tym niedostępnym dla turystów pomieszczeniu, jest kolejny schowek. Znajduje się on między sufitem a stropem budynku.

Widok wieńczy dzieło

Wspinamy się po schodach zamkowej baszty. Częściej od turystów zaglądają do niej pająki. Po pokonaniu 54 schodów, stajemy na dachu, na poszyciu z blachy. Trzeba więc uważać, by go nie uszkodzić. Przed nami jezioro, park, dachy miasta, wieża kościoła. Aż dziw bierze, że to miejsce nigdy nie było pomyślane jako taras widokowy.

Droga na życzenie

Kórnicki zamek, zanim zamieszkała w nim Teofila Szołdrska Potulicka, znana jako Biała Dama, wcale nie przypominał współczesnego.
- Główne wejście znajdowało się od strony dzisiejszego parku. Dopiero gdy Teofila Szołdrska porzuciła drugiego męża i osiadła na zamku, przebudowała go - mówi Leszek Grześkowiak
Dziedziniec zamkowy przecięty dzisiaj drogą, już za czasów Białej Damy wyglądał tak samo. I wcale nie droga jest powodem spękań budynku. Przyczyn należy szukać głębiej, czyli w palach zatopionych w bagnie, na którym posadowiono zamek. Droga jest tam na życzenie. ,,Nie likwidujcie jej, bo będzie całkiem nudno. A tak przynajmniej jakaś bryczka czasem przejedzie’’ mówiły w XIX wieku niektóre mieszkanki zamku – opowiada Leszek Grześkowiak.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto