Koniec naleśników? Czas na chińską zupę!

Jeśli zakończy się era tanich koktajli czy naleśników popularne „mleczaki” w stolicy Wielkopolski mogą opustoszeć. Potwierdzają to także ich stali klienci. Jednym z nich jest Rafał Waldowski, który w barze „Pod Arkadami” przy pl. Cyryla Ratajskiego pojawia się średnio trzy razy w tygodniu.

– Gdy ceny pójdą w górę, to nie będą tutaj przychodził. Przestanie się to po prostu opłacać, więc wybiorę raczej kebab – mówi.
Zdanie pana Rafała potwierdzają też studenci, dla których bary mleczne są alternatywą dla niezdrowych i drogich jak na kieszeń żaka fast foodów.
– Jeśli nie będzie mnie stać na naleśniki z bananami, to rozpocznę akcję zbierania chińskich zupek – stwierdza z przekąsem Marek, student historii.
Projekt rozporządzenia ministra finansów przewiduje, że kwota dofinansowania do barów mlecznych w całym kraju pozostanie taka sama i wyniesie 21 mln złotych. Zmienią się jednak zasady dotacji i grupy produktów dotowanych. Dopłacać będzie się jedynie do dań nabiałowo-jarskich. Jednocześnie jednak z dotacji mają być wyłączone np. niektóre soki i mrożonki, a część towarów w ogóle nie będzie objęta dotacją.

To zaś sprawi, że konieczność kupna świeżych owoców, na przykład zimą podniesie koszt wyprodukowania potrawy. Naleśniki czy pierogi z truskawkami (do tej pory jedna z tańszych pozycji w menu) staną się przez to potrawami drogimi. Zmiana sposobu dotowania budzi też inne wątpliwości. „Czy pierogi ruskie, jako typowa potrawa serwowana w barach mlecznych będą dotowane?” – pytają spółdzielcy w piśmie do Ministerstwa Finansów. – Do ich polania używa się przesmażonego boczku wędzonego lub smalcu z cebulką.

Zdaniem spółdzielców, zapisy projektu prowadzą do wykluczenia barów mlecznych z rynku. Dodają, że już dzisiaj nie udaje się pokryć wszystkich kosztów z uzyskanej przez bary marży i dotacji, a dalsze ich zwiększanie może spowodować konieczność zamykania lokali. Jak uważa prezes poznańskiego „Społem” proponowane uregulowania uderzą jednak nie tylko w przedsiębiorców, ale przede wszystkim w osoby, które z nich korzystają, czyli najuboższe grupy społeczne: emerytów, rencistów, studentów, podopiecznych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. – Nasze „mleczaki” odwiedza codziennie kilka tysięcy osób, a bonów MOPR -owskich wydajemy miesięcznie kilkanaście tysięcy – dodaje Jadwiga Chróst.

Z 40 tys. barów mlecznych w całej Polsce do dziś utrzymało się około 120, w tym 9 w Poznaniu. Odwiedzane są głównie przez osoby z niewielkimi budżetami. Dla wielu z nich posiłek w barze, to jedyna szansa w ciągu dnia na ciepły obiad. Jak przyznają spółdzielcy, w tej chwili pozostaje im jedynie czekanie z niecierpliwością do stycznia. Tymczasem ministerstwo informuje, że posiłki przygotowane na bazie nowej listy dotowanych produktów „zapewnią konsumentowi właściwe i niezbędne do życia wartości pokarmowe”...

Smakołyki prosto z ,,mleczaków”

Zdrowo i niedrogo, to dewiza poznańskich barów mlecznych. Poniżej podajemy przykładowe ceny smacznych posiłków.
– zupa pomidorowa z makaronem – 2,02 zł
– pierogi ruskie z boczkiem i cebulką – 4,68 zł
– krokiet z kapustą i grzybami – 3,09 zł
– pyzy z truskawkami, bitą śmietaną i sosem truskawkowym – 3,54 zł
– ziemniaki z masłem, bukiet jarzyn oraz jajko sadzone – 6,65 zł
– kotlet sojowy, ziemniaki z masłem, brokuły i zupa pomidorowa – 7,85 zł
Każdy z 9 lokali ma swoją specjalność. W barze „Kalina” jest to czernina, szare kluski z boczkiem i kiszoną kapustą, a w „Przysmaku” naleśniki z kurczakiem i sosem czosnkowym.