Wydawało się, że na trzy wymienione koncerty nierozpieszczana ostatnio nadmiarem ciekawych wydarzeń poznańska publiczność stawi się wyjątkowo tłumnie. I tu srogi zawód: o ile około 600 osób wypełniło klub Eskulap dość szczelnie na występie Johna Mayalla, o tyle ta sama liczba widzów na wielkiej łące Ethno Portu sprawiała wrażenie garstki. Niewiele większa frekwencja była na występie Gotan Project, ale Arena też nie wyglądała na wypełnioną...
John Mayall
- O co chodzi? Ja nie znam tej piosenki - rozpytywał swych muzyków John Mayall, gdy pod koniec jego koncertu rozentuzjazmowana widownia przez dobre 5 minut nie przestawała śpiewać mu "Sto lat". Nie była to jedynie kurtuazja.
Mimo wyraźnych korzeni, Mayall nie zamyka się w konwencji bluesa, co potwierdza ekspresyjny, frywolny, styl harmonijki. Nie mając przy sobie pokaźnych sum pieniędzy (ani tym bardziej paszportów i wiz), zostaliśmy zabrani na nietypową przejażdżkę po Europie i Stanach Zjednoczonych. Od chropowatego stylu chicagowskiego, ciepłych rytmów z delty Missisipi po balladę napisaną w klubie Flamingo Club w Londynie. Oprócz bluesowych klasyków ("Room to move") bohater wieczoru proponował też brzmienia nieomal rockowe, zwłaszcza gdy muzycy sięgali do najnowszych kompozycji z albumu "Tough", jak choćby "Nothing To Do With Love".
Największe wrażenie robi jednak witalność 76-letniego już lidera Bluesbreakers. Dotknięcie harmonijki, strun gitary czy klawiszy pianina działało jak zastrzyk eliksiru młodości, po którym z twarzy Mayalla znikały zmarszczki co najmniej z ostatnich dwudziestu lat.
Po trzech bisach mogło się wydawać, że muzycy nie dadzą się już namówić na powrót na scenę. Ale takiej publiczności nie odmawia nawet sędziwa legenda światowej sceny bluesowej - bohater wieczoru wyszedł do widzów jeszcze raz i uraczył ich solowym woogie boogie na klawisze i harmonijkę.
Gotan Project
Choć kolejne gwiazdy, znacznie odbiegają od bluesowo-rockowego Mayalla czy słonecznych rytmów muzyków z Konga, to z pewnością są przykładem, jak te gatunki można połączyć w całość. Koncert zespołu Gotan Project, który wystąpił w ostatnią środę w poznańskiej Arenie, potwierdził, że tango argentyńskie jest czymś więcej, niż do tej pory sądziliśmy. Bo jak inaczej wytłumaczyć muzykę Gotan Project, która choć opierająca się na dobrze znanym rytmie z odległego Buenos Aires, zabrała publiczność do klubowego Nowego Jorku, czy południowo-amerykańskich gett (świetne wykonanie hip-hopowego "Mi confession").
Na koncercie nie zabrakło także pokazów tanecznych, ale w wykonaniu... publiczności, która ośmielona przez muzyków, tłumnie zgromadziła się pod sceną i po kilku chwilach, ku zdziwieniu wszystkich, można było podziwiać pary tańczące tango wbrew rozstawionym krzesłom i małej ilości miejsca.
Ethno Port: kontuzja lidera Staff Benda Bilili
A mogło nie być tak pięknie. Tuż przed koncertem na festiwalu Ethno Port lider kongijskiej formacji Staff Benda Bilili, Ricky Likabu... złamał nogę. Na własne życzenie lekarze wpakowali mu uszkodzoną kończynę w gips bez operacji i tak Likabu i jego koledzy mogli zagrać swój pierwszy polski koncert. I to jak!
Wiadomo było, że nie zrozumiemy ani słowa - kongijscy muzycy śpiewają wyłącznie w języku nigala. Wiadomo było też, że możemy spodziewać się świetnej mieszanki skocznego, afrykańskiego etno z elementami psychodelii. Ale nigdy nie widziałem tak energicznie poruszających się na scenie niepełnosprawnych muzyków, czerpiących szczerą radość z każdego ruchu na wózku. Nie sądzę, żeby na Ethno Porcie ktoś mógłby bardziej mnie zaskoczyć.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?