Zimę widać na ulicach, parkingach, chodnikach, ale także... w marketach budowlanych. Bo do usunięcia kilkunastocentymetrowej warstwy śniegu z dachu czy odgarnięcia chodnika przed domem potrzeba odpowiednich narzędzi. Dlatego łopaty do śniegu, saperki, zbijaki do lodu czy sól drogowa, to towar pierwszej potrzeby.
– Jak w czwartek od rana zaczął się szturm, to trwa do teraz – podkreśla Krzysztof Szprada, kierownik Działu Ogród w poznańskiej Castoramie. – Schodzi dosłownie wszystko, od najprostszych łopat, po te z włókien węglowych, które kosztują nawet sto złotych i więcej. Sprzedaliśmy już nawet odśnieżarki spalinowe, które kosztują do kilku tysięcy złotych.
Ruch przy marketach widać od samego rana. Wiele osób kupuje „w pakiecie” łopatę , sól i saperkę do samochodu. W dużych sklepach, zaopatrują się także mniejsi handlarze, dla których przyszły prawdziwe żniwa.
– W czwartek jeden pan przyjeżdżał dwa razy, by w sumie kupić 200 łopat do śniegu – opowiada Szprada.
Choć towar jeszcze jest, to zapasy się kończą. Już widać puste kosze, które zostaną uzupełnione dopiero w przyszłym tygodniu. Pytanie czy dostawcy zdążą zaopatrzyć sklepy. – Właściwie zostały już tylko najtańsze łopaty, sól i chlorek wapnia – mówi Maciej Damrat z poznańskiego Praktikera. – Wszystkie droższe modele zniknęły ze sklepowych półek już w czwartek.
Kupno niezbędnych zimowych akcesoriów, to koszt od kilkunastu do nawet kilkuset złotych. Oprócz łopaty do śniegu (od 12 do 120 zł), warto zaopatrzyć się w ocieplane kalosze (około 50 zł) czy gumowe rękawice zimowe (od 28 zł).
Mróz wypędził handlowców z poznańskich rynków. W ciągu ostatnich kilku dni zaledwie paru zdecydowało się sprzedawać warzywa i owoce.
– W takiej temperaturze wszystko przemarza. Trzeba okrywać kocami – opowiada pan Henryk, sprzedający na placu Wielkopolskim. – Dla nas też stanie na mrozie, to żadna przyjemność. Herbata natychmiast robi się zimna. Nie wystarczają trzy pary rękawiczek, a klientów jest jak na lekarstwo.
W ubiegłym roku podczas mrozów rynki świeciły pustkami prawie przez miesiąc, a handlujący liczyli finansowe straty.
W piątek tramwaje i autobusy miejskie radziły sobie lepiej. Śnieg nie padał, a do mrozu można się przyzwyczaić.
– Oczywiście zdarza się, że jakaś zwrotnica zamarznie – przyznaje Iwona Gajdzińska, rzecznik prasowy MPK. – Ale nasi pracownicy wyposażeni są w specjalne palniki, które w kilka sekund topią lód.
W piątek kilka tramwajów miało z tego powodu przymusowy postój. Doszło też do wykolejenia „dwójki” na ulicy Strzeleckiej. Przyczyną było prawdopodobnie oblodzenie szyny. Inny z tramwajów nie mógł przejechać przez plac Wielkopolski, ponieważ na torowisku stał samochód. Przerwa trwała ponad 40 minut. W końcu kierowca się zjawił. Dostał mandat i zostanie obciążony kosztami wstrzymania ruchu.
Problemy z parkowaniem występują wszędzie.– Kilka razy musiałam objechać osiedle, żeby w końcu znaleźć miejsce na auto. Parking był w ogóle nieodśnieżony – żali się Paulina Kamińska, mieszkanka osiedla Zwycięstwa.
Na Winogradach to kierownicy osiedli wybierają firmę, która odśnieża. Później każda z nich jest rozliczana z pracy.
– Po ostatnich opadach nikt sobie nie radził ze śniegiem. Nie tylko na osiedlach – mówi Jacek Lewandowicz z PSM Winogrady.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?