Kamila Piechockiego z Grylewa w gminie Wągrowiec, ostatni raz widziano w niedzielę o godzinie 18. Od tego czasu ślad po nim zaginął. Prawie stu policjantów z psami tropiącymi, strażacy, specjalny śmigłowiec z kamerą termowizyjną, motorówka z Chodzieży, strażacy i rodzina już trzeci dzień bezskutecznie szukają nastolatka.
– Kamil zawsze mówił dokąd wychodzi i o której godzinie wróci. W niedzielę około godziny osiemnastej wziął bryczkę i pojechał do lasu po tyczki do fasoli. Po jakimś czasie koń wrócił sam do domu. Wówczas zaniepokoiliśmy się. Zaczęliśmy szukać. Nie przynosiło to efektu. Zawiadomiliśmy policję. Około godziny dwudziestej trzeciej znaleźliśmy zsuniętą ze skarpy bryczkę. Ale po Kamilu nie było ani śladu – mówi Piotr Piechocki, ojciec zaginionego.
Do poszukiwań przystąpili także policjanci i wągrowieccy strażacy.
Poszukiwania nie przynosiły jednak efektu. W poniedziałkowy ranek w poszukiwania zaangażowano znaczne siły. Udział wzięło prawie stu policjantów i strażaków.
– Nie udało się nam natrafić na żaden ślad chłopaka. W tej chwili trudno powiedzieć, co mogło się z nim stać. Przeszukujemy jeszcze raz urwiska w lesie. Sprawdzamy także okoliczne szpitale, gdzie mógłby trafić chłopak. Będziemy szukali go aż do skutku – zapewnia Maciej Kusz z Komendy Powiatowej Policji w Wągrowcu.
Zdaniem ojca, chłopak na pewno nie uciekł z domu.
– Dla Kamila ten koń, dom i pobliski las to był świat, który kochał. Nie mam pojęcia, co mogłoby się z nim stać – załamuje ręce Piotr Piechocki. •
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?