FORMUŁA 1 - Skręcona kostka i wstrząs mózgu

Ten wyścig w Montrealu na długo zapisze się w naszej pamięci. 27 okrążenie. Robert Kubica jadący z prędkością 280 km/godz. wypada z toru. Uderza w stojący na poboczu samochód Scotta Speeda, po czym przelatuje ponownie przez tor i kompletnie roztrzaskuje się o bandę. Wygląda to makabrycznie. Z bolidu pozostaje tylko kokpit, a w nim nie dający znaku życia Polak.

Po chwili zjawiają się służby medyczne, ale kolejne minuty dłużą się koszmarnie. W jakim stanie jest Robert? – to pytanie zadają sobie miliony sympatyków talentu Polaka. Serca drżą, komentatorom łamią się głosy
Na szczęście wkrótce pojawia się pomyślna informacja. Kubica jest przytomny i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Rozmawiał już ze swoim menedżerem. Dobrze, że to Formuła 1, gdzie na konstrukcje, które mają chronić zdrowie kierowców wydaje się miliony dolarów...
Kolejne komunikaty przynoszą prawdziwą ulgę. Kubica jest przytomny, może ruszać nogami i rękami, rozmawia z lekarzami – wydaje się, że nie doznał poważnych obrażeń. Polak został przetransportowany helikopterem do szpitala. Później pojawia się informacja, że Robert ma złamaną nogę. Dla nas w tej chwili ten wyścig mógłby się już skończyć. To co dzieje się na torze nie ma wielkiego znaczenia. Wszyscy zastanawiamy się jakie były przyczyny wypadku. Eksperci twierdzą, że w BMW Kubicy zawiódł układ kierowniczy. Ale czy tak było faktycznie?

Więcej w dzisiejszym wydaniu [

](http://www.prasa24.pl) lub [

](http://www.prasa24.pl)