Bohaterem pierwszego aktu finału drużynowych mistrzostw Polski był Damian Baliński, największy wojownik wśród leszczyńskich Byków.
Owal stadionu imienia legendarnego Alfreda Smoczyka, nazywany „lotniskiem” wśród żużlowej braci, był przyczepny w niedzielny wieczór. – Jesteśmy przygotowani na każdy wariant. Nie będziemy zaskoczeni, jeśli nawierzchnia przypominać będzie skałę, ale gdy będzie ciężka, także sobie poradzimy – twierdził trener toruńskich Aniołów Jan Ząbik.
Dla teamu z grodu Kopernika w pierwszej odsłonie wielkiego finału 60. Drużynowych Mistrzostw Polski scenariusz układał się jak z krainy snów. W premierowej gonitwie na szczycie pierwszego wirażu wychowanek leszczyńskich Byków i zdobywca „Brązowego kasku” Adam Kajoch stracił kontrolę nad motocyklem i spowodował kraskę. Na szczęście Karol Ząbik i Kajoch o własnych siłach powrócili do parku maszyn, a juniorzy Unibaksu w powtórce wywalczyli bez trudu komplet punktów. Kiedy w czwartej gonitwie kapitan biało-niebieskich Leigh Adams dotknął taśmy maszyny startowej, jęk zawodu powędrował przez wszystkie sektory leszczyńskiego stadionu. Po 4. wyścigu torunianie powiększyli przewagę do 6 punktów (15:9).
Natychmiast trener biało-niebieskich, Czesław Czernicki sięgnął po rezerwę taktyczną, posyłając do boju wicemistrza świata, zamiast jego rodaka Troy’a Batchelora. Wspomniany manewr przyniósł sukces i Jarosław Hampel wraz z Adamsem ograli 5:1 Adriana Miedzińskiego oraz bezradnego Mateja Zagara. W kolejnej potyczce Adams wyraźnie pokonał szybkiego niczym błyskawica kapitana i lidera teamu z grodu Kopernika, Wiesława Jagusia, ale Ząbik uratował dla swojej drużyny remis, meldujac się na mecie przed Kajochem.
Kiedy Krzysztof Kasprzak z Damianem Balińskim, złoci medaliści DPŚ, pokonali w 7. wyścigu Adriana Miedzińskiego i Alana Marcinkowskiego 5:1, na trybunach zapanował niebywały entuzjazm. Następcy legendarnego Alfreda Smoczyka po raz pierwszy objęli prowdzenie (22:20). Gdy Kasprzak z Balińskim, którzy najtrudniejsze sytuacje pod względem taktycznym potrafią rozwiązać błyskawicznie i skutecznie, zostawili za plecami Jagusia i Alesa Drymla, broniąc się dzielnie przez cztery okrążenia przed kontratakami zdesperowanego kapitana Aniołów, wydawało się, że losy meczu są przesadzone.
Więcej w dzisiejszym wydaniu Głosu Wielkopolskiego
Głos Wielkopolskidostępny także w wersji elektronicznej - [
ZAMÓW TERAZ SMS-em!](http://www.prasa24.pl)
Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?