Dariusz G. miał ponad 150 km/h na liczniku, kiedy za skrzyżowaniem w Hucie Szklanej uderzył w przydrożne drzewo. Siła uderzenia była miażdżąca: rozerwała samochód na pół, a siedzącemu z tyłu Dawidowi G. urwała rękę i zmasakrowała resztę ciała.
Ci, którzy widzieli ten wypadek, mówili o cudzie. Tym cudem było to, że kierowca i dwójka pozostałych pasażerów przeżyli. Odnieśli jednak poważne obrażenia ciała. Długo jednak będą pamiętać tamten sierpniowy dzień i to, co zostało z ich 17-letniego kolegi. To miał być zwyczajny wypad nad jezioro. Tyle, że zamienił się w horror, gdy 20-latek postanowił się popisać, a strzałka szybkościomierza przekroczyła 150 km/h. Dobrze bawił się tylko kierowca. Kiedy pasażerowie zaczęli się bać i prosić go, by zwolnił, dodał tylko gazu, by na samym skrzyżowaniu wyprzedzić samochód. To był ostatni manewr, który mu się udał. „Złapał” pobocze i wrócił na drogę tylko po to, żeby znowu z niej wypaść i uderzyć w drzewo. Nie był już w stanie nad niczym zapanować.
– Z opinii biegłego jasno wynika, że bezpośrednią przyczyną wypadku była wyjątkowa brawura i zlekceważenie zasad ruchu drogowego – mówi Radosław Gorczyński, prokurator rejonowy w Trzciance.
Za to właśnie 20-letni Dariusz G. usłyszał w prokuraturze zarzut umyślnego spowodowania wypadku i nieumyślnego spowodowania śmierci. Nie brakuje opinii, że w przypadku umyślnego spowodowania wypadku śmierć nie może już być nieumyślna. Prawo jednak na razie się nie zmieniło – 20-latkowi grozi do 8 lat więzienia i odebranie prawa jazdy na okres od roku do 10 lat. Od surowszych kar uratowało go to, że był trzeźwy.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?