Mecz z Podbeskidziem to przykład tego, że Lech znajduje się w kryzysie?
Grzegorz Wojtkowiak: - Na razie musimy do tego wszystkiego podejść dosyć spokojnie. Pewnie nie byłoby tego pytania, gdyby Semir Stilić w samej końcówce meczu z Podbeskidziem trafił do siatki. Najważniejsze dla nas, to zacząć wygrywać.
Czytaj także: Czy Jose Bakero pogrąży Lecha Poznań w kolejnym sezonie?
Niepokoić może fakt, że stwarzacie bardzo mało sytuacji pod bramką rywala. Macie z tym problem?
Grzegorz Wojtkowiak: - Na pewno gra nam się bardzo trudno, kiedy rywal stoi na swojej połowie i się broni. Kiedy przeciwnik czeka na nas na trzydziestym, czterdziestym metrze od własnej bramki, to trudno go zaskoczyć ciekawą, dynamiczną akcją. Wtedy po prostu zaczynamy grać atakiem pozycyjnym. Przeciwnicy zazwyczaj mocno zagęszczają środek pola i tym utrudniają nam zadanie. Musimy zmienić nasze podejście do treningu, meczu i pamiętać, jak się ustawia każda drużyna, która gra z Lechem.
Gołym okiem widać, że brakuje wam szybkich ataków. Takie kiedyś potrafił zainicjować w Lechu Sławomir Peszko. Gdzie się podziały dynamiczne wejścia bocznymi sektorami boiska?
Grzegorz Wojtkowiak: - Żeby tak grać, przeciwnik musi się otworzyć, prowadzić z nami grę na wymianę ciosów. Wiadomo jednak, że mało kto zdecyduje się na taki krok. Należy pamiętać, że to drużyny, z którymi mierzy się Lech są nastawione na odbiór piłki i natychmiastowy kontratak.
Czytaj więcej w Głosie Wielkopolskim
Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?