Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojna o podziemia

Robert DOMŻAŁ
Przewodnik - Niemiec, zatrudniony przez poznańską firmę, oprowadza Holendrów po Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym. Samorząd Międzyrzecza skarży w sądach firmy turystyczne, z którymi miał współpracować.

Przewodnik - Niemiec, zatrudniony przez poznańską firmę, oprowadza Holendrów po Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym. Samorząd Międzyrzecza skarży w sądach firmy turystyczne, z którymi miał współpracować.
A gdzie są nietoperze dla których MRU było przez lata ostoją?

Międzyrzecki Rejon Umocniony to kilkadziesiąt kilometrów podziemnych korytarzy i bunkrów wybudowanych ledwie w trzy lata przez Niemców. Powstały w latach ‘30 na pograniczu z Polską, w rejonie, gdzie wcześniej istniały kopalnie węgla brunatnego. Podobnych umocnień nie ma nigdzie w Europie. Chętnych do czerpania z nich korzyści nie brakuje. Dwa biura turystyczne, PTTK, indywidualnie działający przewodnicy ....

Spacer pod Pniewem

Krętym korytarzem obchodzimy pomieszczenie, w którym znajdowało się pierwsze gniazdo ckm. Forsujemy pancerne drzwi, a raczej właz w dolnej ich części, przez który może przecisnąć się tylko jedna osoba. Dalej podążamy w dół schodami: dziesięć..., dwadzieścia stopni. Zaglądam w czeluść. Latarka rozjaśnia tylko nieco mrok.

- Około sześćdziesięciu metrów - podpowiada przewodnik.

- Za Niemca w szybie jeździła winda. Teraz jest to pułapka. 11 listopada 1993 roku do tego właśnie szybu wpadł 14-letni chłopak. Najprawdopodobniej zgasła mu latarka. Pomylił kierunki. Spadając głową, zawadził o krawędź głównego tunelu. Gdy spadł, jeszcze żył. Od tego czasu w podziemiach MRU nikt już nie zginął - dodaje.

Idziemy dalej. Korytarz wysoki na 2 metry. Zaokrąglone sklepienie. Co kilkadziesiąt metrów pomieszczenia, w których mieszkali żołnierze. Tu i ówdzie zamurowane wnęki. W niektórych brakuje cegieł. To ślady dzikich poszukiwań. Schodzimy na niższy poziom. Środkiem tunelu biegną tory kolejki... elektrycznej. Na wybielonych ścianach miłosne wyznania i wulgarne epitety. W bocznym korytarzu galeria podziemnych artystów. Portret Jaremy Stempowskiego wykonany węglem sąsiaduje z trzema naturalnej wielkości kobiecymi aktami. Wyglądają jakby dopiero co namalowane. Kilka kroków dalej przyczepiony do ściany śpi mieszkaniec lochów - nietoperz. Odcinek w Pniewie jest jedynym oświetlonym w całym systemie. Dzierżawi go Biuro Turystyczne Małgorzata.

Z podziemi do sądu

- Kiedy wygrałem przetarg na dzierżawę umocnień w Pniewie, chciałem urządzić okrągły stół, by wszystkie firmy działające na Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, wiedziały, co robić. Może udałoby się powołać wspólną straż. Miastu w przetargu zaoferowałem 210 tys. zł rocznie dzierżawy plus VAT, ale okazało się, że nie można natychmiast podpisać umowy i rozpocząć eksploatacji obiektu, ponieważ trwa spór między miastem a Pro Nature. (To firma, która wcześniej dzierżawiła odcinek w Pniewie - dop. red.). Umowę z UMiG podpisałem dopiero w marcu 2003. Jednak już następnego dnia burmistrz powiadomił mnie, że chce wycofać się z tej umowy, bo jest źle spisana - mówi Jarosław Kuś, szef Bura Turystycznego Małgorzata.

Niezgodny samorząd?

Biuro Małgorzata zdążyło poróżnić się z władzami Międzyrzecza. Urząd Miasta domaga się od dzierżawcy zwrotu 53 tys. zł. Sprawa trafiła do sądu.

- Ponieważ w umowie jest zapisane, że część należnej gminie dzierżawy będę mógł rozliczyć w inwestycjach, tak też zrobiłem. Odkąd wygrałem przetarg do chwili rozpoczęcia działalności minęło dwa i pół roku. Obiekt nieużytkowany popadł w ruinę. Musiałem wyrównać parking, założyć toalety. A że w umowie z gminą zapisane jest, że część dzierżawy mogę rozliczyć w nakładach inwestycyjnych przedstawiłem rachunki na 210 tys. zł. Burmistrz powołał swojego biegłego. Ten oszacował prace wykonane przez nas na 71 tys. zł. Burmistrz postanowił uznać z tego 21 tys. zł. - mówi Jarosław Kuś
Burmistrz Międzyrzecza nie chciał rozmawiać z dziennikarzem. Pracownik Urzędu, który wyznaczony został do rozmowy stwierdził, że skoro sprawa jest w sądzie, lepiej będzie poczekać na jej rozstrzygnięcie.

Najlepsze są ciemności

- Zejście do oświetlonych podziemi nie daje takich wrażeń. To jakby zejść do piwnicy - mówi Joachim Szlegel, współwłaściciel konkurencyjnej firmy Pro Nature z Poznania. Dzierżawi ona umocnienia w okolicach Boryszyna.
Tylko w pierwszym dniu sezonu turystycznego na Pętlę Boryszyńską dotarły dwa mikrobusy z młodymi Holendrami.
Wraz z nimi przechodzę przez rozkopane wzgórze, w którym ukryty był przez Niemców bunkier. Stajemy na betonowej płycie, z której wystają setki stalowych prętów. Nad schodami prowadzącymi do podziemnych umocnień napis:,,Obiekt prywatny...’’

Schodzimy po betonowych, dobrze zachowanych schodach. Ciemności rozświetlamy latarkami. Mrok jakby zupełnie nie robił na Holend rach wrażenia. Gadają i gadają.

- Gdzie jest Dworzec - pytam po niemiecku przewodnika.

- Za chwilę do niego dotrzemy - odpowiada... po polsku Stefan Doll. Na ścianach napisy :,,PZPR hańba narodu’’, ,,Solidarność’’. Ale przewodnik - Niemiec w ogóle ich nie dostrzega.

- Napisałem już wiele artykułów o tych umocnieniach do specjalistycznego pisma. Teraz chcę to wszystko zebrać i wydać w postaci książki. Będzie gotowa w tym roku - mówi Stefan Doll.

Dalej, w jednym z korytarzy kilkadziesiąt wkładów do zniczy oraz kilkanaście pustych puszek po piwie - najświeższe ślady obecności w podziemiach człowieka. Kierujemy się do wyjścia. Stalowa skorodowana konstrukcja. Nikt nie próbował jej choćby zakonserwować. Nieopodal miejsca, z którego wychodzimy, z ziemi wystaje w lesie 30-metrowej wysokości... komin.

Zabytek na wyłączność?

Jest i trzeci podmiot, który chce oprowadzać po MRU. To PTTK. W ubiegłym roku przewodnicy PTTK oprowadzili po umocnieniach, wchodząc do podziemi sobie znanymi bunkrami, poza Pniewem i Boryszynem, około 1700 o- sób, o tylu mówią. Dało to ich firmie, po odliczeniu pieniędzy, jakie dostali przewodnicy, 900 zł dochodu.

- To nie wystarczy nawet na prąd, jaki zużywamy w biurze. Mamy najniższe ceny, ale wcale nie największą liczbę turystów - dodaje Czesław Woźniak, emerytowany nauczyciel, szef PTTK.

- Jeszcze w roku 2002 współpracowaliśmy z poz- nańskim biurem Pro Nature. Kierowaliśmy do nich turystów, ale nic nam z tego nie przyszło. Przestaliśmy - dodaje.
Zdaniem Pro Nature współpraca polegała na doprowadzeniu czterech wycieczek i PTTK nie wystawiło za to żadnej faktury.

- Chcielibyśmy zaproponować turyście pakiet. Pokazać zamek w Międzyrzeczu i MRU i żeby było to w cenie jednego biletu. Ale z dzierżawcami trudno się porozumieć, bo oni domagają się... wyłączności na oprowadzanie - mówi Woźniak.
Miasto sądzi się też z poz- nańskim Biurem Turystycznym Pro Nature.

- W Międzyrzeczu poznaniaków nie lubią. Sami traktowali przez lata bunkry jak wysypisko śmieci. Kiedy przyjechaliśmy do Pniewa, obiekt był zarośnięty chwastami, krzewami. Zaczynaliśmy pracę wczesnym rankiem. Kończyliśmy późnym wieczorem - mówi Joachim Szlegel, mieszkaniec... Mosiny.

Niewypał w ogień

- Pamiętam jak jeden z pracowników, mający prawie 60 lat, biegł przez pole niczym nastolatek, krzycząc: ,,Wariat, idiota!’’ Okazało się, że inny mężczyzna wrzucił do ogniska niewypał. Kiedy kazałem tamtemu stanąć w bezpieczniej odległości i ostrzegać każdego, kto by przechodził w okolicy, wrócił do ogniska, butem rozgarnął żar i wykopał niewypał w pole - dodaje Szlegel.

Kasa wyparowała

- Życzliwy mieszkaniec gminy Międzyrzecz wysyłał donosy do Urzędu Skarbowego, Państwowej Inspekcji Pracy, Sanepidu z odległej o 60 km Zielonej Góry. Ale przetrwaliśmy - opowiada Joa- chim Szlegel.

W ciągu roku do obiektu - jeszcze w Pniewie, gdy zarządzała nim Pro Nature, włamywano się trzy razy. Ginęły przede wszystkim kuchenki mikrofalowe. Ale firma była ubezpieczona.

- Któregoś razu skradziono kasę fiskalną. Takiej kradzieży miejscowi policjanci jeszcze nie zanotowali, a Urząd Skarbowy patrzył na nas podejrzliwie - wspomina współwłaściciel.

Kiedy już zrobili porządek wokół Pniewa, przeciwczołgowe zapory w kształcie smoczych zębów oczyścili z chwastów i krzewów, przyszło im się rozstać z Pniewem.

- Gmina nie rozliczyła się z nami z nakładów, jakie ponieśliśmy. Nie chcą nam zwrócić 167 tys. zł - mówi Szlegel.

- Część naszego sprzętu jak wyposażenie baru przejął nowy dzierżawca. Moim jest też kontener z WC. Zabraliśmy ze sobą nietoperze, bo to my je sprowadziliśmy do kraju. Były tam wampiry, które karmiliśmy krwią bydlęcą. Znaliśmy terminy bicia zwierząt w całej okolicy. Mieliśmy nietoperze liścionosy i rudawki. Te ostatnie zajadały się bananami. Potrafiły wgryźć się w zawieszonego banana, spałaszować pomarańcze. Teraz nasze zbiory są w poznańskim Zoo - opowiada Joachim Szlegel.

Cierpliwy jak Niemiec

Obecnie Pro Nature zadomowiła się w sąsiedniej gminie Lubrza na tak zwanej pętli Boryszyńskiej. W ubieg- łym roku wyróżniona została tytułem Perły Ziemi Lubuskiej, a także Produkt Turystyczny Roku.

W tym roku do Boryszyna mają przybyć... Australijczycy. Joachim Szlegel twierdzi, że potwierdzili już swoje przybycie. Jak dotąd byli w fortyfikacji Francuzi i Włosi.

- Południowcy uważają, że przewodnik powinien mówić w ich języku. W ubiegłym roku spośród zagranicznych turystów największy przyrost zauważono właśnie wśród Włochów - mówi Szlegel. Turyści z Holandii natomiast nie lubią, gdy mówi się do nich... po niemiecku. Niemcy zaś są... najcierpliwsi. Gdy przewodnik jest w podziemiu z inną grupą, po prostu czekają. Do Boryszyna regularnie przyjeżdżają Norwegowie o- raz żołnierze NATO, stacjonujący na poligonie w Wędrzynie.

Drezyną przez podziemia

Kolejny sezon to również nowa atrakcja, czyli podziemna kolejka - drezyna. To e- fekt współpracy z miłośnikami zabytkowych lokomotyw z Wolsztyna.

- Pętla to najciekawszy odcinek MRU. Nie trzeba tam chodzić tymi samymi drogami. Jest tam dziewięć komór amunicyjno-magazynowych. W jednej z nich przechowywane były obrazy z poznańskich muzeów - mówi Szlegel
Zdaniem Anny Kędryny, która oprowadzała po Pętli Boryszyńskiej przed Pro Nature, takie opowieści szkodzą fortyfikacjom. Bo zaraz zjeżdżają się poszukiwacze skarbów.

- Jest tam kolonia letnia nietoperzy, w której przebywają matki z młodymi nietoperzami. To miejsce jest oddzielone od trasy turystycznej kratą. Ale kto podejdzie do kraty, usłyszy piski młodych, czuje się też charakterystyczny zapach odchodów nietoperzy - mówi Joachim Szlegel.
Oprowadzamy od 1 kwietnia do 30 października. Chociaż nic by się nie stało, gdyby pod opieką przewodnika ruch odbywał się i po tym terminie - dodaje jego wspólnik.
Czesław Woźniak z PTTK, uważający się za współtwórcę rezerwatu, zżyma się, gdy słyszy o oprowadzaniu poza wyznaczonym terminem. Jego zdaniem liczba nietoperzy maleje.
Aż dziw bierze, że obiektem, liczącym już blisko 80 lat, nie zainteresowali się muzealnicy...

MRU

Budowa MRU ruszyła latem 1936 r. Gdy budowa nabrała rozmachu, zmieniła się doktryna wojenna Niemiec. Latem 1938 r. postanowiono przerwać budowę MRU. Do wybuchu wojny Niemcy na stukilometrowej linii MRU wybudowali 106 bunkrów, w tym 21 połączono wspólną siecią podziemnych tuneli o łącznej długości ponad 30 kilometrów i głębokości do 40 metrów. Stanowiło to ledwie 30 proc. pierwotnego planu. W okresie wojennym MRU wykorzystywany był jako podziemne fabryki. Firma Daimler-Benz produkowała tam części do silników samolotowych. Fortyfikacje MRU zostały zdobyte przez wojska radzieckie na przełomie stycznia i lutego 1945 roku w ciągu 3 dni. Załogi bunkrów były nieliczne i nie przeszkolone do obrony.
- MRU z wojskowego punktu widzenia, z powodu zbyt skomplikowanej obsługi i zamontowania dział o zbyt małym kalibrze, okazał się nieporozumieniem. Jeden z adiutantów Hitlera, gdy ten dowiedział się o kosztach tej inwestycji, popełnił samobójstwo - mówi Robert Jurga, znawca fortyfikacji i ich rysownik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto