MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Triumf taktyki Zielińskiego

Maciej Lehmann
Walczyli jak nigdy, przegrali jak zawsze – to najkrótszy komentarz do postawy Lecha w piątkowych derbach Wielkopolski z Groclinem Dyskobolią. Grodziszczanie po złotym golu Jarosława Lato w 68.

Walczyli jak nigdy, przegrali jak zawsze – to najkrótszy komentarz do postawy Lecha w piątkowych derbach Wielkopolski z Groclinem Dyskobolią. Grodziszczanie po złotym golu Jarosława Lato w 68. minucie po raz czwarty z rzędu pokonali Kolejorza na własnym boisku i wyprzedzili lokalnego rywala w tabeli, przerywając tym samym passę trzech ligowych zwycięstw z rzędu poznaniaków.

– Niestety raziliśmy nieskutecznością i nie potrafiliśmy zagrać na zero z tyłu. Znów przegraliśmy we frajerski sposób – nie owijał w bawełnę obrońca Lecha Marcin Kikut. Po ostatnim gwizdku sędziego poznaniacy ze zwieszonymi głowami opuszczali murawę. Żal ze straconej szansy pogłębiała świadomość, że tego spotkania nie musieli przegrać.
– Właściwie od początku ten mecz tak się układał, że widać było, iż ten kto pierwszy zdobędzie bramkę na pewno go nie przegra – komentował derbową rywalizację Kikut.
Trzeba przyznać, że trenerzy obu zespołów przygotowali taktykę, której przewodnim hasłem było – nie stracić gola. Triumf święcił Jacek Zieliński, któremu udało się zneutralizować największe atuty Kolejorza.
Szkoleniowiec Groclinu zdecydował się na lewej obronie wystawić Marka Sokołowskiego. To prawonożny zawodnik, ale znacznie szybszy od Błażeja Telichowskiego. Wraz z Jarosławem Lato zastopowali Marcina Zająca.
– Wiedzieliśmy, że prawa strona Lecha jest bardzo groźna, nie mogliśmy dopuścić by Kikut z Zającem wygrywali z nami pojedynki biegowe. Myślę, że moi zawodnicy wykonali plan z nawiązką – stwierdził Zieliński.
Marcin Zając, najskuteczniejszy zawodnik poznaniaków, poza okazją na początku meczu, kiedy przegrał pojedynek sam na sam z Sebastianem Przyrowskim, zupełnie nie mógł rozwinąć skrzydeł. Poznaniakom została więc wytrącona z ręki najsilniejsza broń. Ataki lewą stroną można było policzyć na palcach jednej ręki. Niestety od dłuższego czasu w słabszej dyspozycji jest Jakub Wilk. Smuda liczył, że w przerwie na mecze eliminacyjne „Willi” odzyska wigor, lecz nadal może liczyć wyłącznie na jego ambicję. To jednak za mało. W pojedynkach z Mynarem i Piechniakiem, młody pomocnik Lecha był tak samo bezradny, jak po przeciwnej stronie Zając.
– Młodzi gracze małpują starszych kolegów niemal we wszystkim – tłumaczył swojego pupila Franz.
– Jak się okazało, także na siłowni. Nie przypilnowaliśmy Wilka i ten przesadził. Teraz są tego efekty.
Do momentu utraty gola, większych zastrzeżeń nie można mieć do postawy bloku defensywnego oraz środkowych pomocników. Podobać się mógł Dawid Kucharski. „Kucharz”stoczył kilka pojedynków biegowych z Adrianem Sikorą i wcale nie ustępował mu szybkością. Także przy stałych fragmentach gry lechici byli ogromie skoncentrowani i praktycznie napastnicy Groclinu byli niewidoczni. – Popełniliśmy właściwie tylko jeden błąd i kosztował on nas utratę punktów. Przy dośrodkowaniu Piechniaka musiałem zejść do środka pola karnego, Lato pozostał bez opieki i stało się. Moim zdaniem, mecz był bardzo wyrównany, a najsprawiedliwszym rezultatem byłby remis – dodał Kikut. Walka w środkowej strefie boiska zakończyła się remisem. Dimitrij Injać z Rafałem Murawskim nie pozwalali na wiele Radosławowi Majewskiemu i Pance Kumbevowi.
– Radek miał w nogach trudne dwa mecze w kadrze U-21 i dlatego brakowało mu może błysku, lecz z zadań defensywnych wywiązał się bez zarzutu, podobnie jak Tomasz Jodłowiec, który wygrał właściwie wszystkie pojedynki o górne piłki z Rengifo – chwalił swoich graczy Zieliński.
– Cały mecz graliśmy bardzo chaotycznie. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po stracie bramki zrobiło się jeszcze bardziej nerwowo – dodał Kikut.
Sztab szkoleniowy Lecha wyprowadziły z równowagi też niektóre decyzje arbitra.
Kontrowersje wzbudzała już sytuacja, po której gospodarze strzelili gola. Czy był spalony?
– Tej sytuacji nie będę oceniał – stwierdził Smuda.
– Jestem jednak w stuprocentach przekonany, że należał nam się rzut karny, bo Rengifo był ciągnięty za koszulkę w polu karnym. Przewinienie było ewidentne, widział to cały stadion, tylko nie pan Małek – złościł się Franz.
Kibice Groclinu długo fetowali po meczu zwycięstwo, sympatykom Lecha pozostał żal, że kapitał zyskany po wygranej z Legią znów został roztrwoniony. Ta kolejka mogła być przełomowa dla Kolejorza. Warszawski zespół po porażce 0:1 z Odrą zdawał się być już na wyciągnięcie ręki. Tymczasem po derbach bliżej czołówki jest Dyskobolia

Głos Wielkopolskidostępny także w wersji elektronicznej - [

ZAMÓW TERAZ SMS-em!

](http://www.prasa24.pl)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto