Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tour de Pologne: Wielki wyścig za 4 miliony euro

Robert Małolepszy
W Tour de Pologne pojadą takie gwiazdy jak zwycięzca Giro d'ItaliaVincenzo Nibali, mistrz olimpijski i triumfator Tour de France Bradley Wiggins czy mistrz świata Fabian Cancellara
W Tour de Pologne pojadą takie gwiazdy jak zwycięzca Giro d'ItaliaVincenzo Nibali, mistrz olimpijski i triumfator Tour de France Bradley Wiggins czy mistrz świata Fabian Cancellara Barek Syta
W Tour de Pologne pojadą takie gwiazdy jak zwycięzca Giro d'ItaliaVincenzo Nibali, mistrz olimpijski i triumfator Tour de France Bradley Wiggins czy mistrz świata Fabian Cancellara. Z Czesławem Langiem, dyrektorem Tour de Pologne, rozmawia Robert Małolepszy

Kiedy zadzwoniłem do Pana w sprawie wywiadu, jeździł Pan na rowerze. Przygotowanie do Tour de Pologne amatorów?
Nie, taka normalna, zwykła jazda, jaką uprawiam od pewnego czasu z grupą fajnych ludzi. Spotykamy się co tydzień w niedzielę w Powsinie i jedziemy na kolarzówkach 80-100 km. Sądzę, że takich osób jest już bardzo wiele.

Ścigacie się?
Nie, ale tempo jest naprawdę wysokie. Kto jechał choć raz w peletonie, a takie peletony się tworzą podczas tych wycieczek, wie, że człowieka ogarnia wtedy taka mała euforia - chce pędzić do przodu, nadawać tempo, zmieniać tych, co na czele.

Tydzień do najważniejszego wyścigu, od kiedy to Pan organizuje Tour de Pologne, a być może najważniejszego w historii, a Pan ma czas na rower?
Nie, tylko w niedzielę jeździłem. Od pewnego czasu staram się regularnie jeździć co najmniej trzy razy w tygodniu. Roboty jest oczywiście cała masa, ale jeżdżę, żeby nie zwariować. Rower to najlepszy sposób na odstresowanie, ale też na zebranie myśli.

Jakby dziś się Pan obudził i miał wybór - organizować dalej Tour de Pologne czy wrócić do peletonu, to co by Pan wybrał?
Oczywiście wróciłbym do peletonu jako kolarz. Tour de Pologne to moje dziecko, ale jazda na rowerze to największa miłość mojego życia.

Zamyka Pan oczy, myśli Pan: Tour de Pologne, i co Pan widzi?
Tłumy ludzi na podjazdach tegorocznych etapów we Włoszech, a potem w Polsce. Piękny, kolorowy peleton i niesamowitą atmosferę na trasie. Kto nie był, ten tego nie zrozumie, ale niektóre etapy naszego wyścigu mają magiczną atmosferę. Uwielbiam jechać w peletonie, a potem wyprzedzić go i dojechać wcześniej na metę. Zawsze czuje się taką atmosferę napięcia, wyczekiwania na kolarzy. Bez względu na to, czy jest to płaski etap na Śląsku, rynek w Krakowie, czy meta w Bukowinie Tatrzańskiej.

Jak to się stało, że Pański wyścig przekroczył granicę i dotarł aż do Włoch?
Na pewno pomogło to, że mój przyjaciel z peletonu Francesco Moser, wielka gwiazda włoskiego kolarstwa, odpowiada w regionie Trentino za turystykę. W ostatnich latach coraz więcej Polaków jeździ tam na narty. Włosi szukali pomysłu na jakąś spektakularną akcję promocyjną w naszym kraju, a ja szukałem spektakularnego pomysłu na organizację 70. edycji Tour de Pologne. Od słowa do słowa, dwa lata przygotowań, rozmów i jedziemy.

Można powiedzieć, że to będzie największe wyzwanie logistyczne w historii polskiego sportu?
Sądzę, że tak. Wyścig Pokoju był organizowany na terenie trzech państw, ale miał trzech organizatorów - po jednym z każdego kraju. Piłkarskie Euro było gigantyczną imprezą, ale jednak organizacja meczu na stadionie to zadanie o wiele prostsze niż organizacja wyścigu. Zwłaszcza gdy kraje dzieli ponad 1000 km, trzeba przemieścić w ciągu doby ponad 1000 osób i kilkadziesiąt tirów sprzętu.

Co było najtrudniejsze?
Uzgodnienia. Działamy w dwóch krajach - inne służby, inne przepisy. Realizacja telewizyjna robiona przez TVP na terenie Włoch. Niektóre pozwolenia musieliśmy uzyskiwać w Rzymie.

Ile kosztuje organizacja Tour de Pologne?
Około cztery mln euro, ale w tej kwocie są też umowy barterowe - wycenione, ale tak naprawdę bezgotówkowe.
Włochom opłacało się ściągnąć Tour de Pologne do Trentino, dlaczego Warszawie się to nie opłacało?
Trzeba by zapytać władze Warszawy. Ja nie wiem. Nie miałem nawet okazji zaprezentować swojej oferty.

A złożył ją Pan?
Tak. Marzyło mi się, by 70. Tour de Pologne skończył się w Warszawie, może nawet finiszem na Stadionie Narodowym, a wcześniej etapem kryterium po ulicach stolicy. Złożyłem ofertę, ale pozostała bez echa. Szkoda, może kiedyś doczekam chwili, że Tour de Pologne, tak jak Tour de France, będzie się kończył np. na Krakowskim Przedmieściu. Na razie, kolejny już raz, z czego bardzo się cieszę, będziemy gościć na krakowskim Rynku.

Z czego jest Pan najbardziej dumny?
Z miejsca, do którego doszliśmy. Bo my już dziś jesteśmy w światowej elicie. Ja naprawdę nie mam żadnych kompleksów wobec organizatorów innych wyścigów, nawet Tour de France. Standardy mamy dziś takie same. Tour de Pologne to jest europejski produkt.

To może czas spróbować wydłużyć wyścig?
Na to nas jeszcze nie stać. Potrzeba by dwa razy więcej pieniędzy.

Co kosztuje najwięcej?
Przez tydzień trzeba zakwaterować i wyżywić 1200 osób. Do tego wypłacić nagrody dla kolarzy i startowe dla grup: 7-8 tys. euro na ekipę plus koszty dodatkowe, które czasem sięgają kilkunastu tysięcy euro. Co roku trzeba dokupić nowe elementy scenografii, wynająć trybuny, wozy Moviko, które stawiamy dla VIP-ów i sędziów na mecie, opłacić sędziów, pomiar czasu. Tylko w ekipie technicznej pracuje około 200 ludzi. Lista kosztów jest długa.

Jeszcze coś się Panu marzy?
Zwycięstwo Polaka w Tour de Pologne. Gdyby Michał Kwiatkowski nie pojechał tak dobrze w Tour de France, to pierwotny plan zakładał, że wycofa się w połowie wyścigu, by w Polsce pojechać po zwycięstwo. Ale to, co pokazał we Francji, przeszło najśmielsze oczekiwania. Do nas przyjedzie, ale jako VIP - do Bukowiny Tatrzańskiej.

Kwiatkowski może stać się wielką gwiazdą kolarstwa?
Może. Ma niesamowitą psychikę, świetną technikę. Czuje wyścig - wie, jak się poruszać w peletonie. Umie znaleźć się na czele wtedy, gdy idzie ucieczka, potrafi walczyć w rozpędzonej grupie. A do tego jeździ w jednej z najlepszych ekip świata - to taki kolarski Real albo Barcelona.

Jest w stanie poprawić jazdę w górach?
W tych mniejszych już dziś radzi sobie świetnie. Odstaje tylko na tych największych, kilkunastokilometrowych podjazdach. Jak będzie nad tym pracował, wejdzie też w stały cykl startów w największych tourach, nauczy się trzymać rytm najlepszych, będzie w stanie dotrzymać im kroku.

Dotrzymać czy wygrać?
Być może już niebawem wystarczy dotrzymać koła najlepszym góralom. Na TdP będą w tym roku testowane nowe przepisy, które pozwolą właśnie takim kolarzom jak Michał niwelować straty z wielkich gór.

W jaki sposób?
Na każdym etapie będzie można zarobić 30, 20 albo 10 s za aktywność na premiach. Zawodnik, który zdobędzie najwięcej punktów na tych premiach, dostaje 30 s, drugi - 20 s, trzeci - 10s. U nas po etapach górskich we Włoszech, które normalnie pewnie ustawiłyby klasyfikację generalną, będzie można odrobić 2,5 min na pięciu kolejnych etapach. A potem jest jeszcze czasówka, na której będzie można odkuć się jeszcze bardziej.

Kto zatem wygra tegoroczny Tour de Pologne?
Sam jestem ciekaw. Takiej obsady jeszcze nie mieliśmy. Na starcie stanie sześciu kolarzy z czołowej dziesiątki tegorocznego Giro plus zwycięzca i trzeci kolarz ubiegłorocznego Tour de France. Ten wyścig jest wreszcie taki, o jakim zawsze marzył Sylwek Szmyd. Szykuje się być może najciekawsza rywalizacja w historii Tour de Pologne. Już nie mogę doczekać się startu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto