Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szamotuły. Kolejna dyskusja w sprawie ciężkich plecaków uczniów

Magda Prętka
Magda Prętka
Polska Press
Szamotulscy radni wraz z dyrektorami miejscowych szkół po raz kolejny pochylili się nad problemem uczniów. W jaki sposób można odciążyć przepełnione tornistry? Odpowiedzi na to pytanie nadal brakuje

Apel Anny Turskiej – mamy dzieci uczęszczających do Szkoły Podstawowej nr 1 w Szamotułach, a dotyczący podjęcia działań mających na celu rozwiązanie problemu ciężkich plecaków uczniów, odbił się szerokim echem w regionie. O sprawie pisaliśmy już w ubiegłym miesiącu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: CZY SZAFKI I BRAK PRAC DOMOWYCH ROZWIĄŻĄ PROBLEM CIĘŻKICH PLECAKÓW UCZNIÓW?

Występując na jednym z wrześniowych posiedzeń komisji oświaty Rady Miasta i Gminy Szamotuły, Turska zwracała się do samorządowców z prośbą o wsparcie pomysłu ograniczenia prac domowych zadawanym dzieciom. Wnioskowała też o doposażenie szkół w szafki, w których uczniowie mogliby pozostawiać część materiałów dydaktycznych, co – jak podkreślała – wpłynęło by na odciążenie tornistrów, a tym samym pozwoliłoby nauczycielom na lepszą organizację pracy. Radni oraz urzędnicy, którym problemy oświaty są doskonale znane, przyznawali wówczas, że choć ciężkie plecaki faktycznie pozostają sporym kłopotem od lat, oni sami niewiele w tej kwestii mogą zrobić. To nauczyciele decydują bowiem o wyborze zestawu podręczników i zeszytów ćwiczeń, zaś efektem przeładowanych programów nauczania są obszerne i złożone materiały dydaktyczne. Zakres prac domowych natomiast pozostaje w wyłącznej gestii grona pedagogicznego.

Samorządowcy nie pozostali jednak obojętni wobec apelu szamotulanki. Nad tematem pochylili się raz jeszcze wspólnie z dyrektorami miejscowych szkół podstawowych podczas ostatniego posiedzenia komisji oświaty, które odbyło się pod koniec października. Pretekstem do podjęcia dyskusji stał się zaś wniosek radnej, Ilony Kalugi występującej z oficjalną prośbą do dyrektorów szkół o rozważenie możliwości wprowadzenia w życie proponowanych przez Annę Turską rozwiązań. Cóż z dyskusji wynikło?

Problem jest znacznie bardziej złożony, aniżeli mogłoby się wydawać, a szafki nie są w stanie go rozwiązać w stu procentach – przekonywali zgodnie Wojciech Kaczmarek – dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1, Agnieszka Masłowska – wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 oraz Sławomir Dyzert – zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 2. Jak się okazuje– placówki zostały już w szafki wyposażone. W „Trójce” nie korzystają z nich jedynie dzieci z klas I – IV, w „Dwójce” z kolei w roku ubiegłym udostępniono je wszystkim dzieciom. Mimo to, problem pozostał.

– To nie jest tak, że mamy szafki i problemu nie ma. Problemem jest to, co przychodzi z góry. Dzieci dostają książki i te książki muszą nosić. Nie wiem w jaki sposób można ograniczyć wagę plecaka. Ja też mam córkę w IV klasie i patrzymy w ten plecak, żeby jak najmniej nosiła, ale zwyczajnie się nie da. Do każdego przedmiotu są ćwiczenia, są podręczniki, same zeszyty są ciężkie – komentował Sławomir Dyzert, który chwilę później wysunął dość ciekawy pomysł – Jesteśmy w XXI wieku i myślę, że już czas najwyższy, żeby ministerstwo zastanowiło się, czy część prac nie powinna znajdować się w tabletach np. w jednym tablecie dostępne byłyby wszystkie książki, a praca na lekcji – w klasach oczywiście odbywałaby się z papierem – sugerował.

Propozycja spotkała się z aprobatą uczestników komisji, ale niestety wymaga wprowadzenia rozwiązań systemowych. Tego doraźnego natomiast wciąż brakuje.

– Z jednej strony chcemy odciążyć dzieci, z drugiej – szkoła rządzi się swoimi prawami. Nauczyciele mają podstawy programowe do zrealizowania, a nie zrobią tego bez książek – komentowała przewodnicząca komisji, radna Anna Wicher.

Wojciech Kaczmarek bezradnie rozkładał ręce. Podkreślał, że choć szkoła wychodzi naprzeciw problemom uczniów, to idea samokształcenia dziecka w domu pozostaje jedną z kluczowych spraw w jego edukacji.

– Minimalizujemy wymagania – podkreślał dyrektor „Jedynki” – Osobiście ograniczam zadawanie zadań, bo dzisiaj jest trudno wyegzekwować samodzielne wykonanie zadania przez dziecko. Materiał przeanalizowany na lekcji wymaga jednak pewnego powtórzenia w domu. I teraz pojawia się pytanie: nie zadajemy w ogóle? – pytał retorycznie – Myślę, że podejmowanie takich krańcowych decyzji w ogóle nie jest wskazane. Proszę mi wierzyć – my się nad tym problemem pochylamy. Obligatoryjnie nie zadajemy prac domowych na święta, na dłuższe przerwy. Z podręcznikami jest podobnie – tam, gdzie możemy np. w klasach młodszych staramy się, aby dzieci zostawiały podręczniki w swoich salach – dodawał.

Zdanie Kaczmarka podzielili również pozostali dyrektorzy. – Nie można w ogóle nie zadawać dzieciom prac domowych. Nie wyobrażam sobie nauki języków, jeżeli nauczyciel nie zada do powtórzenia materiału – komentował Sławomir Dyzert – Nie możemy przechodzić ze skrajności w skrajność – czyli, że do tej pory było bardzo dużo zadań, a teraz nie będzie ich w ogóle. W tym przypadku trzeba znaleźć złoty środek, tak samo z ciężarem tornistrów. Szafka jest bardzo dobra, ale nie rozwiązuje problemu – kwitował.

Finałem dyskusji stała się deklaracja Wojciecha Kaczmarka odnośnie kolejnego pochylenia się nad wspomnianymi problemami wraz z gronem pedagogicznym. Trudno jednak wierzyć w to, że bez rozwiązań systemowych ciężkie tornistry z codzienności uczniów znikną. Do tematu będziemy jeszcze powracać.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto