Kobieta o wykonanym zabiegu nie miała pojęcia, a o wszystkim dowiedziała się dopiero z karty informacyjnej leczenia szpitalnego. Po przesłuchaniu personelu szamotulskiego szpitala śledczy przejęli także komplet dokumentacji medycznej z pobytu Wioletty Woźnej w szpitalu.
Jeśli prokuraturze uda się znaleźć dowody winy lekarzy, mogą oni odpowiadać z artykułu 156 Kodeksu karnego, który mówi o karze za ciężkie uszkodzenie ciała.
- To było potworne nadużycie ze strony lekarzy, bo nie można arbitralnie decydować przy stole operacyjnym o pozbawieniu kogoś płodności. Cesarskie cięcie nie jest przesłanką do sterylizacji. To był ogromny błąd lekarski. I świadczy o tym, że ci lekarze potraktowali pacjentkę przedmiotowo - mówi "Polsce" Bolesław Piecha, poseł PiS, lekarz i były wiceminister zdrowia. Dokumentację dotyczącą leczenia Wioletty Woźnej analizuje nie tylko prokuratura, ale też Biuro Rzecznika Praw Pacjenta. Eksperci Biura Rzecznika przyznają, że to szczególny przypadek.
- Po raz pierwszy spotkałam się z tego typu sytuacją, pomimo że trafia do nas ok. 20 tys. spraw rocznie - mówi "Polsce" Krystyna Barbara Kozłowska, która od siedmiu lat kieruje Biurem Rzecznika Praw Pacjenta. Jeśli okaże się, że w dokumentacji medycznej nie ma ani zgody pacjentki, ani jej prośby o sterylizację, całą sprawą powinna zająć się prokuratura. Środowisko lekarskie przestrzega jednak przed wydawaniem pochopnych opinii.
- Trzeba tę sprawę wyjaśnić na spokojnie i bez emocji, którym tak naprawdę się nie dziwię. Trzeba przejrzeć dokumentację, żeby się na ten temat wypowiadać. Należy też pamiętać, że czasami podczas zabiegu zdarzają się sytuacje, w których trzeba reagować nagle. Trudno mi sobie wyobrazić, że ta decyzja o sterylizacji została podjęta bez uzasadnienia, musiały być jakieś wskazania - wyjaśnia w rozmowie z "Polską" dr Joanna Orłowska-Heitzman, naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej.
Doktor Orłowska-Heitzman przyznaje jednocześnie, że z domniemaniem sterylizacji bez wiedzy pacjentki spotyka się po raz pierwszy.
Komplikacjami tłumaczy konieczność przeprowadzenia sterylizacji Wioletty Woźnej także szpital w Szamotułach. Zastępca dyrektora szpitala Andrzej Leja twierdził wczoraj, że lekarze mieli zgodę pacjentki na zabieg. Nie było w niej jednak mowy o zgodzie na sterylizację, która jest według polskiego prawa nielegalna. Leja twierdzi, że zabieg, na który zgodziła się Woźna, nie przebiegł tak, jak planowali lekarze. Jeszcze w czwartek pytany o całą sprawę wicedyrektor szpitala wątpił w sensacyjne doniesienia.
- Nie sądzę, by jakiś lekarz sam zdecydował się na taki krok - mówił Andrzej Leja.
Innego zdania jest pełnomocnik Wioletty Woźnej.
- W dokumentacji szpitalnej nie ma żadnego dokumentu, który poświadczałby, że moja klientka zgodziła się na zabieg sterylizacji. Stąd uważamy, że było to działanie przestępcze - mówi adwokat rodziny mec. Małgorzata Heller-Kaczmarska. Za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci pozbawienia płodności podlega karze od roku do dziesięciu lat więzienia. Sprawą już zainteresowała się Wielkopolska Izba Lekarska.
- Przede wszystkim będziemy badać, czy doszło do naruszenia zasad etyki lekarskiej albo naruszenia zapisów którejś ustawy o powinnościach lekarzy - mówi Grzegorz Wrona, przewodniczący sądu lekarskiego.
Jeśli zarzuty wobec lekarzy z Szamotuł by się potwierdziły, to grozi im od upomnienia do nawet pozbawienia prawa do wykonywania zawodu.
- Wierzę, że lekarze działali w dobrej wierze, lecz jeśli się okaże, że kobieta rzeczywiście nie wyraziła zgody na ubezpłodnienie, to karą może być nawet pozbawienie prawa wykonywania zawodu - zapowiada Grzegorz Wrona.
Służbowe konsekwencje zapowiada też dyrektor szpitala w Szamotułach.
- W piątek rano przekazaliśmy prokuraturze całą dokumentację medyczną z pobytu w naszym szpitalu Wioletty Woźnej. Jeśli śledczy potwierdzą doniesienia rodziny, to wobec odpowiedzialnych za zdarzenie zostaną podjęte stosowne kroki - mówi Michał Kudłaszyk, dyrektor szpitala w Szamotułach.
Rodzina z Błot Wielkich spod Szamotuł ciągle jest zszokowana całym zajściem. - Tylko Bóg może rządzić ludzką naturą. Nikt inny nie może w to ingerować - mówi zrozpaczony Władysław Szwak, partner Wioletty Woźnej.
Historią rodziny z Wielkopolski od kilku tygodni żyje cała Polska. Pod koniec lipca sąd odebrał matce sześciodniową córeczkę, bo kurator sądowy stwierdził, że w domu panował bałagan.
Mimo że matka nie przeszła żadnych badań, sąd uznał, że może niewłaściwie zajmować się swoją córeczką.
Mała Róża trafiła do rodziny zastępczej, a Szwakowie pod obserwację psychologów i psychiatrów. W sądzie toczy się też postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej nad trójką starszych dzieci Szwaków.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?