Czy podobnie jak większość kolegów i rówieśników przygodę ze sportem żużlowym rozpoczynał pan na minitorze w Pawłowicach, należącym do Stanisława Śmigielskiego?
– Nie jestem wychowankiem wspomnianej „kuźni talentów”, z której wywodzą się Jarosław Hampel, Rafał Okoniewski, bracia Krzysztof i Robert Kasprzakowie. W dzieciństwie uwielbiałem rower, ale zawsze miałem smykałkę do motoryzacji. Ściganie mam chyba we krwi. Jestem wychowankiem Unii Leszno, a moim pierwszym trenerem był Zbigniew Jąder. Licencję zdobyłem siedem lat temu na torze opolskiego Kolejarza. Moim największym sukcesem jest srebrny medal drużynowych mistrzostw Polski wywalczony z leszczyńskimi Bykami pięć lat temu. Mam w swojej kolekcji złote medale drużynowych mistrzostw Polski juniorów i w jeździe parami, w tej samej kategorii wiekowej wywalczone z macierzystym klubem.
Debiut w barwach poznańskich „Skorpionów” na torze w lasku golęcińskim był wymarzony – zwycięstwo 48:40 nad silnymi „Rekinami” z Rybnika, a pan wywalczył dla żółto-czarnych najwięcej, aż 13 punktów. Jak ocenia pan szanse ekipy pod wodzą trenera Mirosława Kowalika w tegorocznym sezonie?
– Będzie on wyjątkowo trudny. Nigdy wcześniej, na zapleczu naszej klubowej elity, nie startowało tylu zawodników najwyższej klasy. Trzy kluby – Intar, Lazur Ostrów, Stal Gorzów i Lotos Gdańsk skompletowały bardzo silne kadry, dysponują solidnymi budżetami i nie ukrywają mocarstwowych aspiracji. Start Gniezno i RKM Rybnik także są mocne. Na szczęście urok sportu żużlowego polega na tym, że magia nazwisk nie decyduje o wszystkim. W drużynie najważniejszy jest duch walki, solidarność i wzajemne wsparcie w przełomowych i trudnych momentach. Nie zapominajmy także, że w Poznaniu zabrakło w drużynie z Górnego Śląska dwóch liderów – Anglika Chrisa Harrisa, debiutanta tegorocznego cyklu Grand Prix i Australijczyka Rory’ego Schleina, którzy startowali tego dnia w barwach Coventry Bees. Pierwsza część meczu w naszym wykonaniu była bardzo przeciętna. Nie uniknęliśmy błędów taktycznych i dlatego losy premierowego meczu nie były rozstrzygnięte przed ostatnią gonitwą. Cieszę się, że wraz z Grześkiem Kłopotem, pokonaliśmy 5:1 Romana Poważnego i Romana Chromika. Nie będziemy walczyć o awans, ale utrzymanie się w I lidze jest w zasięgu naszych możliwości.
Jakim sprzętem dysponuje pan w tegorocznym sezonie?
– Skompletowałem trzy motocykle z włoskimi silnikami GM. Nad ich szybkością czuwa dobrze znany wszystkim kibicom sportu żużlowego Andrzej Krawczyk z Ostrowa. Współpracujemy już razem pięć lat. Opiekuje się także silnikami Łukasza Jankowskiego. Moim menedżerem jest wrocławianin Przemysław Nasiukiewicz.
W tegorocznym sezonie podjął pan także zagraniczne wyzwania. Podpisał pan kontrakty w trzech ligach – szwedzkiej, duńskiej i czeskiej. Nie za wiele obciążeń i obowiązków dla młodego zawodnika?
– Priorytetowo potraktuję ligę polską oraz szwedzką, gdzie będę bronił barw Ornarny Mariestad. To klub z aspiracjami powrotu do Elitserien. Zaplecze szwedzkiej elity jest równie mocne jak w Polsce. Cieszę się, że promotorzy szwedzkiego klubu ponownie mi zaufali. Mam wobec nich dług wdzięczności. Z kolei mój duński klub Fjelsted, którego liderem jest rewelacyjny Hans Andersen i czeski PDK Mseno startują w najwyższej klasie rozgrywek.
Pańscy najwierniejsi kibice?
– Małżonka, studiująca w Wyższej Szkole Bankowości w Poznaniu, rodzice i siostra.
Czy jest na świecie żużlowiec, którego pan podziwia?
– To Tony Rickardsson, sześciokrotny indywidualny mistrz świata. Wszyscy powinniśmy podziwiać fenomenalnego Szweda.
Mbappe nie zagra z Polską?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?