O tej sprawie napisaliśmy kilka lat temu jako pierwsi. W 2006 r. poznański Sąd Okręgowy wydał wyrok, z którego wynika, że zatrudniony w TP w Poznaniu Wojciech D. padł ofiarą mobbingu: bez racjonalnego powodu dostał niską ocenę za swoją pracę, zaczęto przesuwać go na niższe stanowiska i przydzielono mu zadania nieprzystające do jego wysokich kwalifikacji. Poznaniak zaczął być nękany krótko po tym, jak zwrócił swojemu przełożonemu Przemysławowi F. uwagę, że wulgarnie odnosi się do podwładnych. Wojciech D. ujął się za pracownikami, którzy nie wytrzymywali fatalnego traktowania. – Jedna osoba powiedziała, że popełni samobójstwo, inne łykały tabletki uspokajające – tłumaczy.
Po tym, co zrobił, Wojciech D. zaczął być źle traktowany nie tylko przez Przemysława F., ale również przez dwie przełożone: Ewę S. i Małgorzatę Ch. Marię Piechocką, rzeczniczkę poznańskiej TP, poprosiliśmy o sprawdzenie, czy F., S. i Ch. ponieśli konsekwencje za swoje zachowanie sprzed kilku lat oraz czy nadal pracują w firmie. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że TP tych informacji nam nie przekaże.
– Niestety, z uwagi na to, że prawo nie pozwala nam na ujawnianie informacji stanowiących dane osobowe pracowników, nie możemy udzielić odpowiedzi na zadane pytania – poinformowała nas Piechocka.
Nam udało się jednak ustalić, że Małgorzata Ch. i Przemysław F. nadal pracują w TP. Oboje zarządzają ludźmi: Ch. zajmuje stanowisko dyrektorskie, a F. jest kierownikiem. Ewa S. już w firmie nie pracuje – nie wiadomo jednak, kiedy i z jakiego powodu odeszła.
W zakończonej w 2006 r. sprawie Wojciecha D. sąd przesłuchał całą trójkę. Ich zeznania uznał tylko za częściowo wiarygodne. Ewa S. stanowczo twierdziła przed sądem, że nie straszyła podwładnego, mówiąc: „udowodnię ci, że wyniki twojej pracy są podłe”. Wojciech D. nagrał jednak tę wypowiedź na dyktafon. Prokuratura, którą zawiadomił o składaniu fałszywych zeznań przez przełożoną, nie postawiła jednak Ewie S. zarzutów. Śledczy stwierdzili, że miała prawo nie pamiętać szczegółów tamtego zdarzenia. Poznańscy prokuratorzy umorzyli także sprawę mobbingu, o którym zawiadomił ich Wojciech D. Nie stwierdzili przestępstwa polegającego na łamaniu praw pracowniczych, mimo że sprawą zajmowali się już po wydaniu wyroku przez sąd. A ten przecież dopatrzył się mobbingu w TP SA!
– Firma nie wyciągnęła wniosków z przegranej sprawy. Potraktowała niekorzystny dla siebie wyrok jako niegroźny klaps – mówi Wojciech D. – Po wyroku wróciłem do pracy, ale do tego samego działu, do którego zostałem wcześniej zdegradowany. Obniżono mi też wynagrodzenie. Po około roku odszedłem z firmy i muszę na nowo budować swoje życie zawodowe.
46-latek nie pracuje już w spółce telekomunikacyjnej. Ale w ostatnich dniach znowu zrobiło się głośno o możliwym mobbingu w TP SA. Komentarze sugerujące, że pracownicy spółki bywają skandalicznie traktowani przez przełożonych, pojawiły się na naszych stronach internetowych po tym, jak opisaliśmy, że w miniony poniedziałek z trzeciego piętra budynku TP w Poznaniu wyskoczyła kobieta. Dlaczego to zrobiła, ustalą Państwowa Inspekcja Pracy i prawdopodobnie prokuratura. Na razie wiadomo tyle, że miała być przeniesiona z pracy w dziale analiz do Błękitnej Linii, gdzie pracowałaby jako telefonistka. W tej chwili nie ma jednak dowodów na to, że targnęła się na życie właśnie z tego powodu.
Kobieta przeżyła skok, ponieważ nie spadła na ulicę, lecz na zadaszenie klimatyzatorów – odniosła jednak ciężkie obrażenia głowy, kręgów szyjnych i nogi. W czwartek przeszła udaną operację w szpitalu im. J. Strusia. Rzecznik szpitala nie potrafił wczoraj powiedzieć, jaki jest obecnie jej stan.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?