Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pod słońcem Poznania

Marcin ROGOZIŃSKI
Dlaczego koreańscy studenci uczą się języka polskiego, choć zaledwie część z nich opanuje go w stopniu komunikatywnym? Bo nad Wisłą znaleźli swoją Ziemię Obiecaną.
Dlaczego koreańscy studenci uczą się języka polskiego, choć zaledwie część z nich opanuje go w stopniu komunikatywnym? Bo nad Wisłą znaleźli swoją Ziemię Obiecaną.


Na studiach otrzymują polskie imiona: Karol, Ewelina, Gosia. Poznają naszą historię i kulturę, łamią sobie język na polskich słowach. Podczas całych studiów spędzają semestr na polonistyce np. na UAM, tak jak 19 studentów z Seulu, którzy obecnie goszczą w Poznaniu. Uczęszczają na zajęcia praktycznej nauki języka, seminaria i wykłady z historii kultury polskiej. Część stara się przedłużyć pobyt jeszcze o pół roku. Wracają do Korei, kończą studia, ale - jak zapewniają - karierę zawodową chcą robić u nas. Wbrew opinii wielu Polaków, uważają, że Polska daje im wiele możliwości zawodowych.

Piwo jak „Pan Tadeusz“

Song Kwang-Ik (Adam) przychodzi na ranne zajęcia z gramatyki jako jeden z nielicznych. Reszta, jak wyjaśnia, dochodzi do siebie po imprezie w akademiku. Bo polskie piwo Koreańczykom nad wyraz smakuje. – Jesz ine, dobre i moszne – mówi Adam łamaną polszczyzną. Bardziej niż na piwie, zależy mu na poznaniu reguł i wyjątków polskiej gramatyki. A że jest co wkuwać wiedzą także Polacy. Koreańczycy uczący się polskiego muszą zapomnieć o zasadach rządzących ich własnym językiem. Inny jest szyk zdania. Wypowiedź „Idę do sklepu.“, po koreańsku brzmi „Ja sklep do idę.“ Adamowi, gdy mówi po polsku, zdarza się poprzestawiać w ten sposób części zdania. Koreańskie rzeczowniki nie posiadają rodzaju. Azjaci narzekają na odmianę czasownika przez osoby i rzeczowniki przez przypadki, czego nie ma w ich języku.
Znajomość angielskiego więc się przydaje. Gdy brakuje polskiego słowa, Adam natychmiast wstawia angielski odpowiednik. – Interesuję się sportem. W Polsce i Korei sport jest very popularny – tłumaczy Song Kwang–Ik. Dlatego chce zostać „sport agent“, czyli osobą pośredniczącą w transferach zawodników z obydwu krajów. A do tego potrzebna jest dobra znajomość języka. Do ideału brakuje Adamowi jeszcze sporo, ale nauczyciele mówią, że robi spore postępy. Adam, podobnie jak jego koledzy, woli pracować w Polsce. Koreańczycy wybierają różne branże. Handel, telefonię komórkową, naukę koreańskiego, film, tłumaczenia. W tej ostatniej dziedzinie polonistyka na Uniwersytecie Hankuk w Seulu ma szczególne zasługi. Każdego roku przyjmowanych jest tu około 50 studentów. To oznacza, że w Seulu działa jeden z największych w Azji wydziałów polonistyki. A czterech jej pracowników skończyło właśnie tłumaczenie „Pana Tadeusza“ na język koreański.

Ładne widoki

Bardziej jednak pragmatyzm niż zamiłowanie do literatury romantycznej, decyduje o wyborze kierunku studiów.
Studenci z Seulu zdają sobie sprawę z trudności, zwłaszcza bezrobocia, które w ich kraju jest sześć razy mniejsze. Jednak twierdzą, że szanse na znalezienie w Polsce pracy, wcale nie są małe. Koreańczycy sporo u nas inwestują - w Mławie na Dolnym Śląsku LG Electronics ma swoje zakłady, a w pobliskich Kobierzycach stanie niebawem fabryka telewizorów ciekłokrystalicznych LG Philips. Gigant w branży sprzętu AGD-Samsung też zastanawia się nad inwestycją.
Z kolei Kim Seung Won (Lidka) myśli o studiach w Łódzkiej Szkole Filmowej. Jej zdaniem kino polskie i koreańskie jest podobne. Ki- Duk Kima, reżysera wyświetlanego na naszych ekranach filmu „Pusty dom“, porównuje z Krzysztofem Kieślowskim. Lidia spogląda na polską rzeczywistość okiem kamery. –Widoki tu ladne szą – wyjaśnia i dodaje - W Seulu wszedzie sky scrapers. Tak jak Adam, Lidia, gdy brakuje jej polskiego słowa, przechodzi na język angielski. Zawód filmowca czy artysty - jej zdaniem - nie wymaga biegłej znajomości języka polskiego.
– Sytuacja Koreańczyków u nas jest podobna jak na filologii koreańskiej w Poznaniu. Połowa studentów się wykrusza – tłumaczy dr Emilia Szalkowska, ucząca Koreańczyków zasad wymowy. – Polonistyka to dla nich trudne studia. Są jednak osoby, które opanowują język świetnie i już podczas studiów mają oferty pracy.

Serce w bigosie

Mimo trudności językowych Koreańczycy są zdeterminowani, by zostać w Poznaniu. Niezależnie od tego, że w porównaniu z Seulem, stolica Wielkopolski wydaje się spokojnym, prowincjonalnym miasteczkiem. Nie ma drapaczy chmur, korków i zgiełku, a ludzie żyją wolniej i spokojniej. Lidii jednak parę rzeczy się u nas nie podoba - zwłaszcza, gdy Polacy mylą ją z Japonką. – To tak, jakby mówić, że Polacy to Niemcy – denerwuje się. Kim Seung-Won i jej koleżanki nie lubią też uporczywych spojrzeń w tramwaju. Rozumieją jednak, że to raczej przejaw ciekawości, a nie niechęci. Koreanka uważa nas za ludzi otwartych i grzecznych. Nie uprzejmością jednak Polacy podbili serce Lidii, a... bigosem. Tłusta kapusta z kiełbasą i grzybami bije wśród studentów z Korei rekordy popularności. Do gustu nie przypadł im za to barszcz. W Korei nie ma czerwonych buraków, więc gdy pierwszy raz podano im barszcz, pytali, czy to zupa z czerwonej kapusty.



Koreańczycy w wolne dni zwiedzają Polskę i uczestniczą w wydarzeniach kulturalnych. Koleżanka Lidii Lee Ha-Na (Alicja) jest pod wrażeniem festiwalu w Sopocie. Wymienia również festiwal filmowy w Gdyni. Lubi Andrzeja Piasecznego i zespół Myslowitz. Z polskich pisarzy i poetów Alicja na pierwszym miejscu wymienia Wisławę Szymborską. Ze studentami z grupy bywa w pubach i klubach. Lubi imprezy w akademiku. Koreańczycy mieszkają w pokojach z Polakami, więc bawią się wspólnie. –Polasy mają dużo wolny szas – mówi Alicja – W Korei ludzie prasują sodziennie. Jednak co innego niż wolny czas i długie weekendy wzbudza w Joannie szczególny zachwyt. – U was jest dużo słonsa. W Korei jest cień, bo są góry albo wiedżowce – wyjaśnia Lee Ha-Na. Po studiach chciałaby wrócić do Polski, choć jeszcze nie ma konkretnych planów zawodowych.
Kim Sujin (Monika), koleżanka Adama, Lidii i Alicji, zamierza po studiach zająć się handlem. Podaje przykład firmy założonej w Poznaniu przez Koreańczyków, która eksportuje polskie mięso. Monika będzie chciała do nas wrócić, bo tylko jedna rzecz jej się z Polską źle kojarzy - golonka.

Fot. Maciej OPALA
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto