MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Peruwiański Renifer przebiegł po Pasach

Radosław Patroniak
fot. Maciej Opala
fot. Maciej Opala
Lechici rozegrali wczoraj przeciętne spotkanie, a mimo to bez kłopotów wywalczyli trzy punkty. Lekarstwem na nieskładne akcje okazał się strzelec dwóch pierwszych goli, Peruwiańczyk Hernan Rengifo.

Lechici rozegrali wczoraj przeciętne spotkanie, a mimo to bez kłopotów wywalczyli trzy punkty. Lekarstwem na nieskładne akcje okazał się strzelec dwóch pierwszych goli, Peruwiańczyk Hernan Rengifo.

Przed pierwszym gwizdkiem trener Franciszek Smuda jak ognia unikał określenia mecz przyjaźni. – W poprzednim sezonie rozegraliśmy trzy takie spotkania i zdobyliśmy ...dwa punkty – podkreślił szkoleniowiec poznańskiej jedenastki. Przyjaźń obu klubów ugruntowały jednak dzieci w krakowskich strojach, rozdające po spotkaniu piłkarzom żółe róże.
Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem niecelnych podań i rwanej gry. Małą kreatywnością „Pasy” uśpiły żądła Kolejorza. Pierwszy groźniejszy strzał kibice obejrzeli za sprawą Rafała Murawskiego. Marcin Cabaj nie miał jednak kłopotów z jego obroną.
Kiedy wydawało się, że kibice umrą z nudów, padła bramka dla Lecha. Kardynalny błąd przy wybiciu piłki popełnił Łukasz Skrzyński. Pomyłkę wymusił na nim Jakub Wilk. Z prezentu skorzystał Hernan Rengifo i z 17 metrów uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki po przeciwległej stronie. 1:0 dla Lecha i wreszcie mecz nabiera rumieńców.
W końcówce pierwszej połowy na „wycieczkę” niepotrzebnie wybrał się Krzysztof Kotorowski. W efekcie Cracovia wywalczyła róg, po którym niecelnie strzelał Przemysław Kulig. „Kotor” zrehabilitował się chwilę później, kiedy obronił uderzenie Łukasza Szczoczarza. Nie było to proste, bo futbolówka po drodze odbiła się od pleców jednego z obrońców.
– Piłka to gra błędów, więc nic dziwnego, że po jednym z nich prowadzimy. Mam nadzieję, że w drugiej połowie będziemy jeszcze bardziej kontrolować przebieg wydarzeń na boisku  – mówił schodząc do szatni Krzysztof Kotorowski. Po jednym ze starć długo się on nie podnosił z murawy. Gdyby nie mógł wrócić do gry, między słupkami musiałby stanąć młodziutki Krzysztof Cichy, który na razie szlifuje swój talent w Młodej Ekstraklasie. Na szczęście Kotorowski szybko odzyskał pełną sprawność.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście, ale z zagubionym na szpicy Tomaszem Moskałą nie stanowili poważnego zagrożenia dla dobrze zorganizowanej defensywy Kolejorza. W 53. minucie obrońcy nie docenili Przemysława Kuliga, który zamykał akcję z lewej strony. Przy jego strzale głową czujność wykazał Kotorowski. Tego samego nie można powiedzieć o Piotrze Reissie, który pięć minut później zmarnował idealną sytuację po podaniu od Jakuba Wilka. Kapitan poznaniaków przestrzelił z 8 metrów, mając przed sobą tylko Marcina Cabaja.
W piątek swój dzień miał Rengifo i to on doprowadził znowu kibiców do euforii. Peruwiańczyk drugą bramkę zdobył w podobny sposób, co pierwszą – płaskim strzałem z okolic linii pola karnego. Asystę zaliczył niezwykle ambitnie grający Rafał Murawski.
„Renifer” zdobył szóstą bramkę w sezonie i jego rodak Henry Quinteros mógł mu zazdrościć dyspozycji, tym bardziej że sam grał słabo i w dodatku w 63. minucie „wyleciał” z boiska. Czerwoną kartkę (pierwszą dla Lecha w tym sezonie i pierwszą swoją w Polsce) zarobił w najgłupszy z możliwych sposobów. Po faulu Dariusza Kłusa „Kwinto” domagał się żółtej kartki od sędziego, pokazując ręką, co powinno spotkać faulującego. Arbiter Marcin Szulc ukarał żółtym kartonikiem Kłusa, ale nie omieszkał też upomnieć Peruwiańczyka drugą żółtą kartką, a w konsekwencji czerwoną. Pierwszą kartkę Quinteros otrzymał za faul taktyczny.
Gra w dziesiątkę nie zmartwiła lechitów, o czym najlepiej świadczyły strzały Zająca, Kikuta i Murawskiego.
W końcówce trener Franciszek Smuda zwlekał ze zmianami, ale pierwszy jego rezerwowy popisał się efektowną główką (asysta Reissa) i dobił gości tuż przed upływem regulaminowego czasu gry. W szeregi Lecha wkradło się wtedy rozluźnienie i po błędzie Ivana Djurdjevica Paweł Nowak zdobył dla Cracovii honorową bramkę.
W drugim wczorajszym meczu ekstraklasy PGE GKS Bełchatów pokonał przedostatni w tabeli ŁKS Łódź 1:0 (1:0) po golu Tomasza Wróbla (57, głową).

Głos Wielkopolskidostępny także w wersji elektronicznej - [

ZAMÓW TERAZ SMS-em!

](http://www.prasa24.pl)

od 12 lat
Wideo

Śniadanie prasowe z piłkarzami GKS Katowice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto