Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie po to człowiek chciał być wójtem, żeby teraz narzekać - mówi Sławomir Spychaj. Wójt gminy Czermin opowiada o samorządowej rzeczywistości

Damian Cieślak
Damian Cieślak
Ostatnie zmiany wprowadzone przez rząd spowodowały, że samorządowcy zaczęli bić na alarm. Reformy przyniosły im ograniczenie dochodów i jednocześnie większe wydatki, na których pokrycie trzeba było znaleźć pieniądze.

Podwyżki dla nauczycieli, podniesienie pensji minimalnej, zerowy PIT dla osób poniżej 26 roku życia czy obniżenie stawki w pierwszym progu podatkowym do 17% - to tylko kilka zmian. O tym, jak te reformy wpłynęły na samorządowe życie opowiada wójt gminy Czermin Sławomir Spychaj.

Trudno było skonstruować budżet na 2020 r.?
Gminy zawsze mają większy lub mniejszy problem ze spięciem budżetu. Nie jestem osobą, która będzie narzekała na to, co się dzieje. Nie po to człowiek chciał być wójtem, żeby teraz publicznie skarżyć się, jak jest ciężko, źle i trudno, bo nie o to chodzi. Natomiast prawdą jest, że spięcie tegorocznego budżetu było trudniejsze niż w poprzednich latach. A jeszcze gorzej może być w przyszłym roku, bo te zmiany to jest trochę taka bomba z opóźnionym zapłonem.

Oświata to słowo, które większość włodarzy pod koniec roku odmieniało we wszystkich przypadkach. Samorządowcy narzekają, że na ich barki spadło wypłacenie podwyżek dla nauczycieli. Z kolei Ministerstwo Edukacji Narodowej przekonuje, że subwencja oświatowa wzrosła i uwzględnia skutki wrześniowej podwyżki. Ile pieniędzy na oświatę przeznaczy gmina Czermin w 2020 roku?
Subwencję otrzymaliśmy na poziomie 4 mln zł. Ze swojego budżetu musimy dołożyć 3 mln. Oświata stanowiła element, o którym trzeba było głęboko pomyśleć. Mówi się, że subwencja wzrosła i to prawda, tylko, że wydatki rosną jeszcze szybciej. Różnica w skali kraju wzrosła o 4 mld zł i te pieniądze samorządy będą musiały znaleźć. Gdzie? Na tyle, na ile możemy ograniczamy wydatki, ale wiadomo, że gmina ma liczne, odgórnie narzucone tzw. zadania zlecone, które musi wykonać . Możemy również zrealizować mniej inwestycji.

Premier mówi, że samorządy powinny ograniczyć administrację.
Jestem za w pełnym tego słowa znaczeniu, ale jeśli komuś się wskazuje receptę, to należy rozpocząć od siebie. Ktoś pewne zadania musi wykonać. Prosty przykład - Czermin to nadal gmina rolnicza, choć już nie w tym sensie, co kiedyś, bo gospodarstwa mocno się zmieniają. Gminę dotyka klęska suszy i nagle okazuje się, że mamy 600 wniosków suszowych. Ktoś je musi opracować, to samo się nie zrobi. Różne rzeczy się zdarzają: choroba, urlop macierzyński i już musimy robić reorganizację, bo na 3 miesiące trzeba znaleźć kogoś, kto tę pracę wykona. Protokoły przyjmowała pani z biblioteki, było to jedyne rozwiązanie. Napisałem list do ministra rolnictwa, w którym zaproponowałem wprowadzenie zmian, bo jeżeli cała gmina Czermin była obligatoryjnie objęta suszą, to jaki problem zastosować algorytm do strat? Przecież to nie jest tak, że na mojej ziemi będzie źle, a u sąsiada idealnie. Byłby algorytm, wszystko trafiałoby bezpośrednio do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Rolnicy nie byliby ciągani po urzędzie, nie musieliby przychodzić po 3 razy. W ten sposób te 3-miesięczne koszty pracownicze oraz inne poniesione przez samorządy wydatki można byłoby spokojnie skasować. Otrzymałem odpowiedź, że przepisy nie pozwalają na takie zmiany. Skoro tak jest, to trzeba je zmienić jedną ustawą i cała Polska będzie miała taniej. Do dzisiaj wypłaty nie zostały w całości zrealizowane, przecież w Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu jest jeszcze trudniej.

Jak dużo pański samorząd straci na zmianach podatkowych wprowadzonych przez rząd?
Na ten moment nie potrafię podać konkretnej kwoty. Wiadomo, że te modyfikacje w znacznie poważniejszym stopniu odczują większe samorządy. Tam w grę wchodzą już potężne, wielomilionowe kwoty. Cieszę się, że państwo myśli o młodych. To jest ok, z tym nie dyskutuję. Tylko że konstrukcja budżetu opiera się właśnie m.in. na tych dochodach. Jeżeli daje się komuś pewne fory, a na gminy nakłada jeszcze większe obowiązki, to to rodzi określone problemy.

Część gmin próbuje zrekompensować sobie straty poprzez podniesienie stawek podatku.
O ile byśmy nie podnieśli tych stawek, one i tak nie zrekompensują podwyżek. W gminie Czermin podatek od nieruchomości wzrósł o 2-3 grosze, natomiast od transportu został obniżony. Zmierzam do tego, że w tej sytuacji oczekiwałbym pomocy od państwa. Jeżeli za te zmiany zapłacą mieszkańcy w podatkach to kto będzie najgorszy? Oczywiście gmina.

O pomoc rządu może być trudno. Politycy PiS przekonują, że samorządy mają z czego płacić.
Jest to trochę taka próba pokazania, że gminy nie radzą sobie z pewnymi rzeczami. Tak nie jest, radzimy sobie. Czasami zastanawiam się, jak to jest, że jeszcze funkcjonujemy w miarę przyzwoicie i dobrze? Może po prostu odpowiednio gospodarujemy tym, co mamy. Nie szalejemy z wydatkami. Jakbyśmy realizowali duże, kilkumilionowe inwestycje, a na takie też mamy apetyty, to pewnie pojawiłby się większe kłopoty.

Brał pan udział w II kongresie samorządów w Poznaniu. Tam Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski te tematy podnosiło. Jakieś wnioski?
Jedne gminy mają większe, drugie mniejsze problemy, ale zgadzamy się co do tego, że jeżeli państwo zleca nam zadanie to powinno za nie zapłacić. Mamy sytuacje, że gminy oddają rząd do sądu i wygrywają te sprawy. Pytanie tylko, czy cała Polska ma iść do sądu?

Dużo mówimy o problemach, ale mimo wszystko w gminie Czermin będą realizowane dwie ważne inwestycje drogowe.
Tak, nie poddajemy się. W sumie za 3 mln zł wybudujemy 1,6 km drogi. Gdzieś przeczytałem, że dostaliśmy prezent od rządu. Powiedziałbym, że nie od rządu, ale od mieszkańców, bo to oni płacą podatki, a my zarządzamy tymi środkami, które pośrednio otrzymujemy właśnie od nich. W tym miejscu warto zaznaczyć, że gminy walczą o udział w podatkach VAT. Samorząd może odzyskać VAT, ale tylko od niektórych inwestycji. W przypadku tych dwóch dróg zapłacimy 600 tys. zł podatku i już go nie odzyskamy. W ten sposób 30-40% dotacji, którą otrzymamy, oddamy z powrotem.

Kiedy był pan bardziej zdziwiony? Gdy dotacja na budowę drogi w Żegocinie, mimo wysokiej pozycji w konkursie, została cofnięta czy gdy okazało się, że jednak gmina otrzyma dofinansowanie?
Chyba bardziej jak wypadła. Wtedy było mi trudno uwierzyć, że coś, co można powiedzieć było na podium, nagle spadło na ostatnią pozycję. W takiej sytuacji już na nic nie liczyłem, ale złożyliśmy wniosek po raz drugi. On znów przeszedł, jest na tej drugiej liście. Tak więc jedna droga wygrała dwa razy, niestety ogłoszenie drugi raz przetargu wygenerowało dodatkowe koszty, czy o to chodzi, czy to jest oszczędność? Podpisaliśmy już umowę z wykonawcą, a zadanie jest realizowane i z tego jak i pozostałych inwestycji się cieszę. To powoduje, że chce się pracować. Wygraliśmy kolejny projekt, ale o tym później.

Łazienki Królewskie i Festiwal Śniegu w Japonii

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto