Jedenastoletni migranci
Dzień dobry! Cześć! Hej! Drogi Uczniu! Witaj w nowej szkole! Jest nam bardzo miło, że przyjechałeś do nas, zamieszkasz tu, że będziesz się tu uczył i bawił.
Chcemy pomóc Ci w pierwszych dniach Twojego pobytu w nowej szkole. Wokół Ciebie są nauczyciele i koledzy, którzy będą Cię wspierali, tłumaczyli nowe, nieznane rzeczy. Pamiętaj — jesteśmy po to, by odpowiadać na Twoje pytania i wątpliwości.
Jesteśmy ciekawi Twoich opowieści o rodzinie, kolegach, mieście; o Twoich ulubionych potrawach i muzyce. W ten sposób lepiej się poznamy.
To fragment pakietu powitalnego dla dzieci cudzoziemskich. Przywołując go, pomijam kilka zdań o Warszawie, żeby był bardziej uniwersalny. Oryginalny pakiet wita uczniów w stolicy, bo w niej został napisany, w niej również uczy się najwięcej dzieci z doświadczeniem migracyjnym.
Dane z 2020 roku wskazują, że w polskich szkoła uczy się co najmniej 57 tysięcy dzieci cudzoziemskich. Ostatni rok mógł jedynie powiększyć tę liczbę. Trudno znaleźć informacje o poszczególnych miastach.
Nauczyciel Michał o jedenastoletnich migrantach
Rozmawiam z Michałem, młodym nauczycielem języka polskiego, który kilka miesięcy temu zaczął swoją pierwszą pracę w szkole. To poznańska podstawówka, jedna z osiedlowych, położonych raczej dalej od centrum. Nie widnieje w żadnych rankingach najlepszych szkół w Poznaniu, dzieciom nietrudno się tam dostać.
Pytam o największe zaskoczenia i pierwsze refleksje po rozpoczęciu pracy. Prawie od razu wskazuje na problem dzieci cudzoziemskich. Do prowadzenia dostał same klasy czwarte, czyli dzieci w wieku jedenastu lat. Wśród uczniów było kilkoro niemówiących po polsku.
- Dostałem klasy, w których są uczniowie z zagranicy, którzy po polsku nie mówią po prostu. I właściwie czułem się trochę, jakbym się zderzył ze ścianą - wyznaje Michał.
Michał opowiada, że wcześniej nikt go o tym fakcie nie poinformował. Dowiedział się dopiero na pierwszej lekcji. Dopytuję go, czy to normalne, że nie został uprzedzony.
- Jedynie, jeśli wychowawca klasy jest w miarę zaangażowany i kontaktowy, to prześle taką informację. Na przykład, kiedy w listopadzie doszedł nowy chłopak, to dostałem krótką notkę: „Mamy nowego Białorusina w klasie. Nazywa się Aleksiej, nie mówi po polsku”. No i tyle, koniec. Nie wiesz na jakim jest poziomie, nie wiesz nic - mówi nauczyciel.
Być może nie do końca rozumiem zasady, na których dzieci przyjmowane są do szkoły, więc Michał wyjaśnia, że w jego szkole przyjmują po prostu wszystkich chętnych.
Migranci w szkole - powód do dumy
Nie wie, ilu dokładnie uczniów cudzoziemskich jest w całej szkole. Na pierwszej radzie pedagogicznej dyrekcja pochwaliła się, że w tamtym roku szkoła przyjęła aż 17 uczniów ze Wschodu. Na przestrzeni roku też dużo się zmienia, zwłaszcza z powodu sytuacji na Białorusi. Niektórzy uczniowie zaczęli naukę od listopada, grudnia, stycznia…
Najwięcej jest dzieci z Ukrainy, a w ostatnich miesiącach przybyło wielu uczniów z Białorusi. Jedenastolatkowie, jeśli uda się z nimi porozmawiać, wskazują, że przyjechali tu, bo tam było źle, że Łukaszenka to zły człowiek i trzeba było uciekać. Nie do końca rozumieją, co właściwie dzieje się w ich kraju, ale dobrze wyczuwają atmosferę w domu.
Dlaczego migranci wybierają Poznań?
Dopytuję Michała, czy wie, dlaczego rodzice wybierają Poznań i przede wszystkim – dlaczego wybierają konkretną szkołę. Z informacji uzyskanych od dyrekcji wynika, że rodzice właściwie sami nie wiedzą za bardzo, dlaczego. Nie do końca wiedzą, gdzie będą pracować, chociaż to w większości ludzie wykształceni, którzy na Białorusi byli na przykład prawnikami, lekarzami. A teraz nie wiedzą, w co włożyć ręce. Wybór tej czy innej szkoły jest wyborem szkoły najbliższej. I jednocześnie najbardziej dostępnej, bo nie we wszystkich jest miejsce w klasach…
Michał mówi mi, że w Poznaniu są szkoły, które zapewniają należytą opiekę dzieciom cudzoziemskim. To tak zwane oddziały przygotowawcze, w których uczeń ma zapewnione zajęcia dodatkowe z języka polskiego jako obcego i oprócz tego cały program, chociaż w języku polskim, jest dopasowany do poziomu językowego dziecka.
Tym bardziej więc dziwi, dlaczego uczniowie lądują w szkołach, w których takich opcji nie ma.
- Mi się wydaje, że dlatego, że tego nie wiedzą, że w ogóle jest taka możliwość jak ten oddział przygotowawczy. To jest w kwestii dyrektora i miasta, oni powinni poinformować rodziców o takiej możliwości. W momencie, w którym rodzic chce zapisać dziecko do byle jakiej, najbliższej szkoły, dyrektor powinien powiedzieć – u nas nie ma oddziału dla dzieci niemówiących po polsku, ale w tej i w tej szkole jest, proszę spróbować tam najpierw - podkreśla Michał.
Założenie oddziału przygotowawczego nie jest trudne. Szkoła, w której są uczniowie niemówiący po polsku, może złożyć wniosek o utworzenie takiego oddziału na następny rok. Michał opowiada o tym procesie, chociaż zaczynając pracę w szkole, nic o tym nie wiedział. Ani na studiach, ani w pracy nikt nie wspomina o tym, co robić w sytuacji, kiedy w klasie będzie dziecko, które nic z zajęć nie rozumie, bo nie zna języka.
Dopytuję jeszcze, czy dyrektorowie chętnie wnioskują o oddziały przygotowawcze.
- Nie wiem czy chętnie, bo widać przecież, jak jest ich mało… Na pewno dobrze to wygląda w ofercie – że zapraszamy uczniów z doświadczeniem migracyjnym. Dobrze też wygląda w statystykach o umiędzynarodowieniu szkoły – ale żeby mieć takie statystyki, nie trzeba tworzyć oddziału. W mojej szkole jest wysoki procent dzieci z zagranicy, szkoła jest umiędzynarodowiona, a dziećmi dalej nie ma kto się zająć - mówi Michał. - Jeśli nie ma nauczyciela, który z łaski swojej się zainteresuje i spróbuje jakkolwiek dostosować metody nauczania do takiego ucznia… to nie ma nikogo - dodaje.
Okazuje się, że kwestia doboru metod nauczania też jest problematyczna. Nauczyciel nie ma obowiązku dostosowywać kryteriów oceniania do ucznia, który nie ma orzeczenia z poradni psychologicznej o trudnościach w nauce. Uczeń z doświadczeniem migracyjnym to uczeń ze specjalnymi potrzebami, jak na przykład uczeń z dysleksją. Ale jeśli rodzice nie orientują się do jakiej szkoły zapisali dziecko, trudno będzie im także zdobyć oświadczenie z poradni.
Jeśli nie ma ani oddziału przygotowawczego, ani kartki z poradni – co wtedy z takim dzieckiem?
- Teoretycznie to, co ja robię na lekcjach, to mogłoby być nazwane niesprawiedliwością, bo ja nie mam prawa zmieniać ani wymagań, ani kryteriów oceniania w zależności od ucznia. Ja mogę dostosowywać metody pracy z uczniem, mogę dostosowywać to, co robię na lekcji, nie muszę mieć dokumentu, który mi to umożliwia. Ale nie mogę robić tak, że jest sprawdzian, klasa dostaje jedną wersję, a kilka osób inną, łatwiejszą… - przyznaje mężczyzna.
Pomimo tego tłumaczy zagadnienia na sprawdzian i polecenia na język rosyjski. Korzysta z internetowego translatora, który tłumaczy niedokładnie, przez co dzieci często nie rozumieją nawet polecenia już przetłumaczonego. Przyznaje się także do tego, że wymyśla specjalnie dla nich łatwiejsze wersje sprawdzianów. Są w czwartej klasie, dostają testy z poziomu pierwszej.
Oprócz problemów z nauką i ocenami, dzieci cudzoziemskie tracą jakąkolwiek radość z chodzenia do szkoły. Michał mówi, że jeden z uczniów, który ledwo mówi po polsku, co lekcje pyta go, czy wrócą na zdalne nauczanie. Nie mogą się tego doczekać, bo nie lubią szkoły. Na lekcjach niczego nie rozumieją, a przerwy spędzają sami, lub, jeśli poszczęści im się na tyle, że znajdą w klasie drugiego ucznia z Ukrainy lub Białorusi, odosobnieni we dwójkę.
Доброе утро! Привет! Привет! Дорогой студент! Добро пожаловать в новую школу! Мы очень рады, что вы приехали к нам, что вы будете здесь жить, что вы будете здесь учиться и развлекаться.
Dobroye utro! Privet! Privet! Dorogoy student! Dobro pozhalovat' v novuyu shkolu! My ochen' rady, chto vy priyekhali k nam, chto vy budete zdes' zhit', chto vy budete zdes' uchit'sya i razvlekat'sya.
Autor: Magdalena Stefańska
Reportaż powstał 30 stycznia 2022 roku. Jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę, która miała miejsce 24 lutego. W obecnej sytuacji liczba dzieci, które zmagają się z problemami, o których mówił wówczas Michał drastycznie wzrosła. Znalazły się one w sytuacji, w której nigdy nie powinny być. Utraciły dotychczasowy dom, życie i przyjaciół.
Uczęszczają do szkoły, której nie znają - więcej - nie rozumieją, ponieważ nie znają języka polskiego. Polscy nauczyciele, z kolei w znacznej większości nie potrafią mówić po ukraińsku. Stoi między nimi ściana i pozostaje im liczyć na wspaniałych pedagogów, którzy będą potrafili być elastyczni w zaistniałej sytuacji.
Polacy badają kosmos
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?