MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

MICHAŁ WIŚNIEWSKI - Kolorowy skandalista

Marcin Kostaszuk
W ciągu 10 lat Michał Wiśniewski był w stanie sprzedać 2 miliony płyt, wystąpić w reality show, wypromować swoją twarzą kilka firm, wydatnie pomóc w sukcesie SLD i Samoobronie, a siermiężny świat polskiej rozrywki ...

W ciągu 10 lat Michał Wiśniewski był w stanie sprzedać 2 miliony płyt, wystąpić w reality show, wypromować swoją twarzą kilka firm, wydatnie pomóc w sukcesie SLD i Samoobronie, a siermiężny świat polskiej rozrywki zamienić w show-biznes, w którym wszystko jest na sprzedaż. Dziś w Polsacie koncert z okazji 10-lecia Ich Troje

Oklaski pocieszenia – tak sam określa reakcję na swój pierwszy publiczny występ. Był rok 1991, a rzecz działa się w jednym z klubów karaoke w Tajlandii. Bawiący tam na wakacjach młody biznesmen, współwłaściciel firmy produkującej karty plastikowe Michał Wiśniewski zaśpiewał wtedy – jak sam wspomina „przeokropnie” – przebój Freddiego Mercury’ego „The Great Pretender”, czyli „wielki hochsztapler”.
Marzenie o karierze muzycznej pojawiło się trzy lata później, gdy Wiśniewski zarobił dość pieniędzy, by realizować swoje marzenia. Już wtedy cechował go rozmach – przetłumaczył na polski kilka piosenek guru musicali Andrew Lloyda Webbera i wymyślił przedstawienie, w którym miał zagrać główną rolę. W spełnieniu ambicji ekscentrycznego nowobogackiego miał pomóc muzyk Varius Manx Paweł Marciniak, ale ostatecznie polecił Wiśniewskiego Jackowi Łągwie, muzykowi tworzącemu dla teatrów. Ten zamiast spełnić zachciankę, zainspirował Wiśniewskiego inną ideą – zbudowania studia nagraniowego i nagrywania tam swoich kompozycji. Równolegle próbowali zaszczepić w Łodzi ideę imprez karaoke.
– Zawstydzony naród, który gościł w klubie, nie wyrażał wielkiej ochoty na śpiewanie i choć w pięciu telewizorach non stop przewijali się amatorzy śpiewania z płyty demonstracyjnej, to nikt się nie odważył podejść do mikrofonu. Nie pozostało nic innego, jak śpiewać samemu. Przez kolejne tygodnie przybywało w klubie ludzi, lecz niestety tylko słuchających, a my dalej śpiewaliśmy w weekendy po 8 godzin prawie sami. Dopiero przeniesienie klubu do centrum miasta zmieniło sytuację i rozśpiewaliśmy łódzką młodzież – wspomina Michał Wiśniewski.
Wśród rozśpiewanych dziewczyn znalazła się między innymi studentka socjologii, Magdalena Pokora, później znana jako Magda Femme. I tak było ich troje, a gdy zarzucili pomysł przedstawienia na rzecz zespołu – Ich Troje.

Cztery razy Arena

– Byli niesamowicie ambitni, chcieli za wszelką cenę się pokazać. Nie przebierali w propozycjach – jeśli okazją było otwarcie sklepu spożywczego, to też dawali z siebie wszystko – wspomina Piotr Owczarek, dyrektor finansowy jednej z sieradzkich firm. Tak pojmowana praca u podstaw przyniosła skutek w postaci na razie lokalnej popularności w województwie łódzkim, gdzie miejscowe rozgłośnie chętnie puszczały pierwszy przebój zespołu „Prawo”.
Z marketingowego punktu widzenia Ich Troje popełnili jednak na początku kariery jeden błąd – ich zdjęcia z tamtego okresu są... czarno-białe. Wiśniewski z „ulizaną” fryzurą wygląda na nich jak grzeczny student, podczas gdy już wtedy rozpierała go sceniczna energia. Dopiero przy okazji promocji trzeciej płyty z 1999 roku koncepcja się zmieniła i wystylizowany na punkowego zabijakę Wiśniewski z marszu zdobył publiczność, śpiewając wielki hit „A wszystko to, bo ciebie kocham”. Mało kto zwrócił uwagę, że to piosenka punkowego zespołu Die Toten Hosen. Jeśli wierzyć Jerzemu Owsiakowi, który zaprosił niemiecki band na Przystanek Woodstock w 2005 roku, sami autorzy też o tym nie wiedzieli.
To, co zdarzyło się wiosną 2001 roku, to nie eksplozja popularności, ale wręcz histerii, przy której bledną nawet sukcesy Budki Suflera po „Takim tangu”, tudzież dzisiejsze wyczyny Dody Eletrody i kariera Piotra Rubika. Utwór „Powiedz” to bez dwóch zdań największy przebój ostatnich kilkunastu lat i nawet wykpiwanie językowych niezręczności przez krytyków (słynne „sępy miłości”) nie ochłodziło uczuć publiczności. Ich Troje już bez Magdy Femme, za to z nową wokalistką Justyną Majkowską i liderem o krwistoczerwonym kolorze czupryny byli dosłownie wszędzie. Związek Producentów Audio-Video nie nadążał z przyznawaniem kolejnych Złotych Płyt, terminarz koncertowy spuchł do granic możliwości. „Koncert dla 60 tysięcy fanów” – tak zatytułowano 24 sierpnia 2001 roku relację z występu zespołu na scenie w Gdańsku Brzeźnie. Inne miasta nie były gorsze – do dziś nie pobito rekordu, jaki Ich Troje ustanowili w poznańskiej Arenie, wyprzedając ją w całości cztery wieczory z rzędu, a to oznacza przynajmniej 20 tysięcy słuchaczy!

Jestem, jaki jestem

Konsekwencją powszechnego uwielbienia było zainteresowanie mediów – także tych, które nigdy nie doceniały Ich Troje. Do boju ruszyli reporterzy, chcący poznać wszelkie szczegóły życiorysu nowej gwiazdy sceny muzycznej. Nie przeliczyli się, a i nowy gwiazdor też nie zamierzał niczego ukrywać. Polska dowiedziała się o koszmarnym dzieciństwie Wiśniewskiego i jego pobycie w niemieckim domu dziecka, samobójstwie jego ojca, tułaczce po rodzinach zastępczych i wyrodnej matce, a także burzliwych przygodach z narkotykami. Polakom i to nie wystarczyło, więc za olbrzymią sumę Wiśniewski zgodził się na filmowanie swojego życia przez kamery telewizji TVN. Paradoksalnie, reality show „Jestem, jaki jestem” przyczynił się do podniesienia popularności żony wokalisty Marty, która już jako Mandaryna z sukcesem rozpoczęła solową karierę. Para stała się ulubionym celem tabloidów, które nie oszczędziły czytelnikom żadnego szczegółu ich pożycia, a później rozstania, gdy małżeństwo zaczęło się rozpadać.

Keine Grenze

Ekspansji Wiśniewskiego nie oparł się nawet świat polityki. A w zasadzie nawet nie próbował się opierać, tylko z otwartymi ramionami przyjął medialną gwiazdę do roli nadwornego błazna. W 2001 roku cała Polska usłyszała wyznanie, że „wszystko to, bo Leszka kocham” – skierowane bezpośrednio do późniejszego premiera Leszka Millera. W następnej kampanii wyborczej SLD przebiła Samoobrona, a uczucia zostały przelane na Andrzeja Leppera za „kilka milionów złotych” – taką kwotę wymienił sam Wiśniewski w wywiadzie dla Angory. Zważywszy na wynik wyborczy – opłaciło się. A co ze wstydem?
– Nie jestem ani czerwony, ani czarny. Nawet nie jestem liberałem. Kazik Staszewski powiedział kiedyś mądre słowa, że każdy artysta to dziwka. I ja się tego nie wstydzę. Może się ktoś na mnie obrazić, że lubię Leszka Millera. Ja mam taką osobę w d... – skwitował w wywiadzie dla „Wieczoru Wybrzeża”. Zasadę w tym względzie najlepiej obrazuje tytuł przeboju, z którym Ich Troje zajęło 7. miejsce w konkursie Eurowizji: „Keine Grenzen”.

Barwy kontraktów

Dziś pozycja Ich Troje nie jest już tak mocna, jak 5-6 lat temu, ale i tak zespół sprzedał oszałamiającą w czasach piractwa fonograficznego ilość 200 tysięcy egzemplarzy swojej ostatniej płyty „7 grzechów głównych”. Inna sprawa, że dzięki umowie z siecią „Ruchu”, koszty wydania i dystrybucji można było ograniczyć do minimum tak, by cena nie przekroczyła 10 złotych. To bardzo niewiele, zważywszy, że za płyty innych polskich wykonawców trzeba zapłacić nie mniej niż 20, a zwykle około 30 złotych. Pieniądze płyną do Michała Wiśniewskiego szerokim strumieniem także za sprawą kontraktów reklamowych, oznaczających zwykle także zmianę koloru włosów. Podczas promocji telefonii „Sami Swoi” gwiazdor przefarbował je na zielono, aktualnie, reklamując sieć sklepów Avans, słynna fryzura zmieniła kolor na pomarańczowy.
W tym czasie miejsce Mandaryny zajęła Anna Świątczak, nowa wokalistka Ich Troje i zarazem nowa żona lidera. W dobie blogów Wiśniewskim nowe reality show nie jest już potrzebne – obrazki ze wspólnego życia publikują na stronie internetowej (ania-i-michal.blog.onet.pl). Blog to też okazja do dość brutalnego rozprawienia się z oponentami, krytykami i dawnymi wspólnikami, między innymi menedżerką Katarzyną Kanclerz, która prowadziła sprawy Ich Troje w czasach największych sukcesów zespołu.
Michał Wiśniewski ma wiele twarzy. Samotnika, spędzającego długie godziny przy komputerowym symulatorze lotu, co uwiecznił film Sylwestra Latkowskiego „Gwiazdor”. Showmana, który mimo ewidentnie kiczowatego gustu, trafił bezbłędnie w upodobania Polaków. Filantropa, wspierającego domy dziecka, a swą muzyką rozweselającego życie więźniów. Także prostaka, bo stylistyka niektórych wpisów na blogu sięga poziomu kloaki. Jak długo potrwa jego fenomen? Czasu jest sporo: sam zainteresowany obliczył, że zejdzie z tego świata dokłdnie 26 stycznia 2039 roku. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Robert EL Gendy Q&A

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto