MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Małe derby wielkich błędów

Przemysław Franczak
Puste trybuny, smętna atmosfera, słaby poziom i kontrowersyjne decyzje arbitra – 174. Wielkie Derby Krakowa wielkimi były tylko z nazwy. Echo elektryzującej niegdyś rywalizacji było prawie niesłyszalne.

Puste trybuny, smętna atmosfera, słaby poziom i kontrowersyjne decyzje arbitra – 174. Wielkie Derby Krakowa wielkimi były tylko z nazwy. Echo elektryzującej niegdyś rywalizacji było prawie niesłyszalne. Głośne były za to pretensje trenera Cracovii Stefana Majewskiego, który wprost zasugerował, że Wisła wygrała dzięki błędom sędziego.

Emocje z końcówki meczu – po kontaktowym golu Bartłomieja Dudzica w 78. min Pasy w końcu złapały wiatr w żagle – przeniosły się z boiska do sali konferencyjnej. Majewski, który podczas spotkań z dziennikarzami z reguły wypowiada się bardzo oszczędnie, tym razem postanowił się wygadać.
Długo przekonywał, że sędzia Paweł Gil powinien pokazać czerwone kartki Arkadiuszowi Głowackiemu (przewrócił wychodzącego na czystą pozycję Dariusza Pawlusińskiego) i Mauro Cantoro (brutalny faul). – W dziewięciu na pewno nie daliby nam rady – stwierdził stanowczo.
Siedzący obok trener Wisły Maciej Skorża z zafrasowaną miną myślał nad odpowiedzią, ale nie dostał na nią szansy. Majewski porwał bowiem ze stołu mikrofon i szybko dodał: – To była moja opinia i będę bronił Maćka przed koniecznością wypowiadania się na ten temat – uciął. Skorża wydusił więc z siebie tylko: „Bez komentarza”, ale to jednak nie było jego ostatnie słowo w dyskusji. Do wyczerpującej wypowiedzi sprowokowało go kolejne pytanie – o to, czy wie, że drugi gol dla Wisły (piękny strzał Rafała Boguskiego) padł ze spalonego.
– Moim zdaniem sędzia nie wypaczył wyniku – ostrożnie dobierał słowa opiekun Białej Gwiazdy. – Owszem, popełnił kilka błędów, ale to spotkanie było bardzo trudne do prowadzenia. I chociaż jestem młodszy od pana Majewskiego, to pozwolę sobie zauważyć, że my trenerzy nie powinniśmy wywierać dodatkowej presji na arbitrów. Jeżeli mamy piłkę na poziomie III ligi europejskiej, to nie żądajmy od sędziów, żeby gwizdali na poziomie Ligi Mistrzów.
Ta błyskotliwa uwaga była jednym z najefektowniejszych zagrań w sobotnie popołudnie. Równać się z nim mogła jedynie zakończona golem akcja Marka Zieńczuka, który nie budzi się z cudownego snu: trafił do siatki w piątym spotkaniu z rzędu!
– W tym sezonie wszystko wpada – uśmiechał się najskuteczniejszy, obok Pawła Brożka, zawodnik Wisły.
Po drugiej stronie satysfakcję mógł mieć tylko jeden zawodnik – 19-letni Dudzic. Rok temu grał jeszcze w klasie A, przedwczoraj zdobył pierwszą bramkę w I lidze. – Zamknąłem oczy i strzeliłem – opowiadał.
Mógł tylko żałować, że stało się to w meczu, w którym na trybunach długimi okresami była cisza jak w lokalu wyborczym. To efekt konfliktu kibiców z zarządem klubu i prezesem Januszem Filipiakiem, którego zresztą w sobotę często obrażano.
– To były jaja, a nie atmosfera wielkich derbów – dosadnie opisał klimat obrońca Wisły Dariusz Dudka.
Tradycja jednak nie umiera. Wzorem dawnych lat zwycięzcy zaprosili przegranych na obiad 15 listopada.
Wcześniej, bo już za tydzień, krakowskich kibiców czeka jednak kolejne wystrzałowe danie: Wisła, która umocniła się na pozycji lidera, podejmuje Legię.

Głos Wielkopolskidostępny także w wersji elektronicznej - [

ZAMÓW TERAZ SMS-em!

](http://www.prasa24.pl)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto