Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magia ekranu

Magda Prętka
Magda Prętka
Krzysztof Kieślowski, wybitny polski reżyser zwykł mawiać: „Nie ważne gdzie stawia się kamerę, ważne jest po co?”. Po ubiegłotygodniowym seansie plenerowym w Szamotułach można by jednak nieco odwrócić tą sentencję i stwierdzić tym samym, że miejsce jest niezwykle istotne.

Projekcja „Amelii” w Parku Zamkowym dowiodła bowiem tego, że ludzie potrzebują odmiany, powiewu świeżości, jakiejś fascynacji, bo tradycyjne formy przekazu np. filmowego dla niektórych stają się powoli nudne, a przynajmniej tak mi się wydaje... I mam głęboką nadzieję, że tak duże zainteresowanie kinem plenerowym nie wynikało tylko i wyłącznie z faktu, iż seans był bezpłatny (bo to byłby dramat!). A swoją drogą to dziwne, że wciąż mało nam – jako społeczeństwu – wrażeń. Kiedy twór taki jak kino przecież powstało było prawdziwą pożywką dla mas (ale rzeczywiście było też wówczas tanie, jak barszcz), a przy tym i doskonałym instrumentem propagandy, z czego równocześnie można wyciągnąć stwierdzenie, że miało ogromną siłę oddziaływania. Teraz natomiast musimy czuć w kinie zapachy, trzęsące się fotele i męczyć oczy na projekcjach 3D, bo wciąż jest nam za mało samego przekazu obrazu filmowego. To naprawdę smutne, bo – przynajmniej mi – trudno wyobrazić sobie, jak kino będzie musiało wyglądać za 10, czy 20 lat?

Ostatnio rozmawiałam ze znajomym o magii małych, starych kin i opowiedział mi ciekawą anegdotę. A mianowicie... kilka lat temu pojechał z rodzicami na weekend majowy do jakiejś miejscowości na Półwyspie Helskim. Było wtedy strasznie zimno i nikt nie mógł wysiedzieć na dworze. Postanowili więc, że pójdą do miejscowego kina (otwartego w długie weekendy i w sezonie letnim), wyświetlano akurat „Lejdis” – nic specjalnego, ale zawsze jakieś urozmaicenie. Kino było niezwykle wąskie, ale za to strasznie długie, przez co przypominało korytarz. Przy wejściu rozdawane były koce (ze względu na ziąb), a dla dodatkowego rozgrzania widzowie spożywali różnorakie napoje wyskokowe. Kiedy mi to opowiadał pomyślałam sobie, że nie potrzeba nam kin z mnóstwem kolorowych neonów, ale takich, których klimat zapamiętamy do końca życia – tak jak on ten długi weekend nad morzem. I znów wracam do tej myśli, że miejsce jest bardzo istotne – kino plenerowe zachwyciło szamotulan, bo nagle coś statycznego, zamkniętego w budynku, stało się bliskie, namacalne, a przez to chyba i takie fascynujące. Ja już teraz czekam na przyszłoroczną edycję!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto