"Ludzie są przerażeni. Słychać huk spadających bomb i dźwięki eksplozji". Sołtys Mamot rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi na Ukrainie

Informacja o inwazji Rosji na Ukrainę w czwartkowy poranek zmroziła cały świat. Wielu z nas na bieżąco śledzi medialne doniesienia o sytuacji u naszych wschodnich sąsiadów. Tym trudniej jest nam sobie wyobrazić, co właśnie przeżywają. Portal pleszew.naszemiasto.pl porozmawiał o sytuacji na Ukrainie z Andrzejem Ziętkiem, sołtysem Mamot i prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Wsi Mamoty, które od początku swojego istnienia mocno zaangażowało się w pomoc Polakom mieszkających na Ukrainie, a dokładniej mieszkańcom Gusacina Tarnopolskiego nad. Zbruczem.

- To się w głowie nie mieści! Nie spałem całą noc i na bieżąco śledzę wydarzenia, które dzieją się na Ukrainie. Jeszcze rano udało mi się porozmawiać z moimi przyjaciółmi na Ukrainie. Opowiadali mi, że w okolicach Lwowa, Łucka słychać spadające bomby i wybuchy. Ludzie są przerażeni, do części osób jeszcze nie dociera to, że Putin postanowił zaatakować Ukrainę - podkreśla Andrzej Ziętek i dodaje, że po to przez ostatnie lata budował mosty pomiędzy małą wsią w gminie Czermin a mieszkańcami Gusacina, aby ludziom żyło się lepiej i mogli w każdej sytuacji na siebie liczyć. - Obecnie nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, możemy się solidaryzować z mieszkańcami Ukrainy i wierzyć w to, że ten atak nie przerodzi się w nic gorszego - zaznacza sołtys i prezes Stowarzyszenia.

Według Andrzeja Ziętka, świat w sprawie Ukrainy powinien i musi mówić jednym głosem.

- Putin jest szaleńcem - mówi wprost i dodaje, że żadne łagodne sankcję go nie zatrzymają. - Świat w tej sprawie musi być jednością. Wojna jest tuż za drzwiami. Jeśli świat nie zatrzyma Rosji, to wojna stanie się realna. Trzeba użyć wszelkich możliwych środków, aby do tego nie dopuścić - mówi stanowczo.

Prezes Stowarzyszenia wierzy, że uda się otrzymać zewnętrzne środki i zaprosić grupę ukraińskich uczniów z Gusacina Tarnopolskiego nad. Zbruczem do Mamot.

- W tamtejszej szkole uczy się ponad 900 uczniów i chcielibyśmy pomóc choć małej, 20-osobowej grupie. Rozmowy w tej sprawie cały czas trwają - dodaje.

ZOBACZ RÓWNIEŻ