- Przedłużony został także okres tymczasowego aresztowania podejrzanego - mówi Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim.
Mieszkaniec Kalisza został zatrzymany pod koniec sierpnia. Zdaniem śledczych, odnajdywał kobiety w ciąży, które zgadzały się oddać nowo narodzone dzieci za określoną sumę. Nawiązywał także kontakty z osobami chcącymi przyjąć na wychowanie noworodka i gotowymi zapłacić za dziecko. Noworodka wyceniał na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Oferował biologicznym matkom od 30 do 70 tysięcy złotych - tłumaczył Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu po zatrzymaniu podejrzanego. - Dla siebie zachowywał prowizję, sięgającą niekiedy nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Gdy mężczyzna był zatrzymywany, śledczy mieli dowody tylko na jedną "dziką adopcję". Później sprawa ruszyła z kopyta: po kilku dniach można było udokumentować dwanaście takich przypadków w ciągu roku, co oznacza, że średnio raz w miesiącu mężczyzna pomagał sprzedać i kupić dziecko.
- Do tej pory liczba dzieci, w adopcji których pośredniczył podejrzany, nie zmieniła się - zaznacza Janusz Walczak.
I prawdopodobnie tak już pozostanie, choć śledczy zapewniają, że ciągle sprawdzają, czy mieszkaniec Kalisza mógł brać udział także w innych "dzikich adopcjach". Tego rodzaju sprawy są jednak trudne, bo ani kobiety która sprzedały dzieci (zwykle to osoby bardzo młode lub źle sytuowane, które mają już kilkoro maluchów na wychowaniu), ani małżeństwa, które je kupiły nie są zainteresowane, by sprawa ujrzała światło dzienne.
Postępowanie prowadzone przez śledczych z Wielkopolski sprawiło, że ponownie zaczęto dyskutować o adopcji ze wskazaniem - tę procedurę bowiem wykorzystywał pośrednik. Prawo zezwala, by matka oddała niechciane dziecko innym osobom (jednak w grę nie powinny wchodzić pieniądze). Kandydaci na rodziców nie muszą przechodzić testów psychologicznych, nikt nie sprawdza opinii o nich, nie przechodzą szkoleń. Wystarcza tylko wola matki, która akceptowana jest przez sąd. Przepisy zabraniają jednak czerpania korzyści majątkowych z nielegalnego organizowania adopcji. Za takie przestępstwo grozi do pięciu lat więzienia. I taki właśnie grozi wyrok mieszkańcowi Kalisza.
Obecnie śledztwo zmierza ku końcowi. Akt oskarżenia może powstać jeszcze przed wiosną.
Prokuratura nie chce na razie wypowiadać się co do losu dzieci adoptowanych za pośrednictwem zatrzymanego kaliszanina. Czy postępowanie doprowadzi do tragedii dwunastu rodzin, które zżyły się już z maluchami? Tego jeszcze nie wiadomo. Śledczy zapowiadają, że każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie, w ramach pozakarnej działalności prokuratury oraz sądu.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?